Ładowanie stron...
Kuneczka - Chyba masz już to we krwi. Przecież nie mogli nigdzie pojechać, bo Kun, dopiero co po nich pobiegł... i obiecał sprowadzić ich tu na pomoc.
- Tak? - Kunek odwrócił się do Kuneczki i rzucił lodowato - Ciekawe jak, skoro przed wyjazdem sam ich odprowadzał aż do samej bramy... Ale jak chcesz, to sobie czekaj. Trzymaj się i... „odwagi”!
Kunek prychnął, przedrzeźniając sepleniący sposób mówienia Kuna.
- Zresztą, mnie nie jest potrzebna żadna pomoc-dorzucił zadziornie na odchodnym - Przekonałem się już, że ludzie nie są wcale tacy groźni, jak ich malują.
- Ty nie znasz ludzi. Oni mogą być naprawdę groźni i przebiegli...
Kunek ponownie przetarł ślepia ze zdumienia. Wślepiał się usilnie w Kuneczkę, ale zamiast niej widział... Nie, nie, już nawet nie Kunicę. Zamiast Kuneczki widział Babkę Kunę we własnej, wysuszonej i zgryźliwej osobie.
- Ach, te baby - sapnął ze złością - Wszystkie
- Tak? - Kunek odwrócił się do Kuneczki i rzucił lodowato - Ciekawe jak, skoro przed wyjazdem sam ich odprowadzał aż do samej bramy... Ale jak chcesz, to sobie czekaj. Trzymaj się i... „odwagi”!
Kunek prychnął, przedrzeźniając sepleniący sposób mówienia Kuna.
- Zresztą, mnie nie jest potrzebna żadna pomoc-dorzucił zadziornie na odchodnym - Przekonałem się już, że ludzie nie są wcale tacy groźni, jak ich malują.
- Ty nie znasz ludzi. Oni mogą być naprawdę groźni i przebiegli...
Kunek ponownie przetarł ślepia ze zdumienia. Wślepiał się usilnie w Kuneczkę, ale zamiast niej widział... Nie, nie, już nawet nie Kunicę. Zamiast Kuneczki widział Babkę Kunę we własnej, wysuszonej i zgryźliwej osobie.
- Ach, te baby - sapnął ze złością - Wszystkie
101
takie same!
Otrząsnął się gwałtownie z odrętwienia, po czym odwrócił się i szybkimi skokami ruszył w ślad za znikającymi za ścianą zieleni intruzami.
Kuneczka widząc, że jeszcze moment, a Kunek całkiem zniknie jej ze ślepiów za krzewami czerwonych porzeczek, zaczęła nerwowo wypatrywać Kuna. Kiedy jednak ten się nie pojawiał, śpiesznie ruszyła w ślad za Kunkiem.
Chowając się w bujnej trawie, kryjąc się za grubymi pniami brzóz i orzechów, przemykając się za rozrośniętymi krzakami zdziczałych porzeczek i agrestów, dwie kuny pędem przemierzały ogród. Poruszały się błyskawicznie i już po krótkiej chwili dotarły do wielkiej bramy wjazdowej, która dopiero teraz ujawniła przed ich ślepiami swoje potężne rozmiary.
Kunek zadarł pyszczek wysoko do góry. Nie wiedzieć czemu, w pobliżu tej imponującej budowli zawsze czuł jakiś nieokreślony lęk. Jednak w tej chwili jego uwaga była skupiona
Otrząsnął się gwałtownie z odrętwienia, po czym odwrócił się i szybkimi skokami ruszył w ślad za znikającymi za ścianą zieleni intruzami.
Kuneczka widząc, że jeszcze moment, a Kunek całkiem zniknie jej ze ślepiów za krzewami czerwonych porzeczek, zaczęła nerwowo wypatrywać Kuna. Kiedy jednak ten się nie pojawiał, śpiesznie ruszyła w ślad za Kunkiem.
Chowając się w bujnej trawie, kryjąc się za grubymi pniami brzóz i orzechów, przemykając się za rozrośniętymi krzakami zdziczałych porzeczek i agrestów, dwie kuny pędem przemierzały ogród. Poruszały się błyskawicznie i już po krótkiej chwili dotarły do wielkiej bramy wjazdowej, która dopiero teraz ujawniła przed ich ślepiami swoje potężne rozmiary.
Kunek zadarł pyszczek wysoko do góry. Nie wiedzieć czemu, w pobliżu tej imponującej budowli zawsze czuł jakiś nieokreślony lęk. Jednak w tej chwili jego uwaga była skupiona
102
wyłącznie na znikających za skrzydłami bramy intruzach. Cały czas dręczyło go pytanie: „dlaczego intruzi wrócili”?
- Przecież, chyba nie po to, żeby zaraz, jak gdyby nigdy nic, tak sobie po prostu odejść?
Chociaż w międzyczasie ludzie zdążyli opuścić już ogród i wyjść za bramę, Kunek dalej nie spuszczał z nich wzroku. Podążając za nimi, w podskokach wybiegł na ulicę. To, co tam zobaczył, w jednej chwili wbiło go w ziemię.
Na poboczu szosy stał wielki samochód ciężarowy z wielkim napisem wymalowanym na boku: „Przeprowadzki”. Obok kręciło się całe stado intruzów, którzy gestykulowali i coś głośno do siebie wykrzykiwali.
Na szczęście Kunek nie stracił zimnej krwi i nawet nie pisnął. Błyskawicznie uskoczył w bok i schował się za przydrożnym kamieniem.
- Rozumiesz coś po ludzkiemu? - zwrócił się cicho do zziajanej Kuneczki, która właśnie dołączyła do niego.
- Przecież, chyba nie po to, żeby zaraz, jak gdyby nigdy nic, tak sobie po prostu odejść?
Chociaż w międzyczasie ludzie zdążyli opuścić już ogród i wyjść za bramę, Kunek dalej nie spuszczał z nich wzroku. Podążając za nimi, w podskokach wybiegł na ulicę. To, co tam zobaczył, w jednej chwili wbiło go w ziemię.
Na poboczu szosy stał wielki samochód ciężarowy z wielkim napisem wymalowanym na boku: „Przeprowadzki”. Obok kręciło się całe stado intruzów, którzy gestykulowali i coś głośno do siebie wykrzykiwali.
Na szczęście Kunek nie stracił zimnej krwi i nawet nie pisnął. Błyskawicznie uskoczył w bok i schował się za przydrożnym kamieniem.
- Rozumiesz coś po ludzkiemu? - zwrócił się cicho do zziajanej Kuneczki, która właśnie dołączyła do niego.
103
- Niewiele... - wysapała - Czasami... pojedyncze słowa...
Dla Kunka ludzka mowa była kakofonią nieartykułowanych, nieprzyjemnie brzmiących odgłosów. Oczywiście nie rozumiał też nic z napisu na samochodzie. Niepokoiło go jednak bardzo to, że ludzie wskazywali łapami w kierunku ich gniazda.
W pewnym momencie wśród ludzi powstało jakieś zamieszanie. Po chwili intruzi wsiedli do środka pojazdu, zatrzasnęli drzwi i ciężarówka z głośnym warkotem ruszyła w kierunku domu, zostawiając za sobą czarną chmurę duszących i smrodliwych spalin.
- Wracają. W dodatku mnożą się na potęgę. Teraz jest ich jeszcze więcej niż poprzednio-myślał gorączkowo Kunek - Tu dzieje się coś bardzo, bardzo podejrzanego! A jeśli Babka Kuna i ona - Kunek spojrzał kątem ślepia na Kuneczkę - Jeśli one mają rację? Jeżeli ci ludzie, mimo że nie mają ogonów, wcale nie są tacy nierozumni i... niegroźni? Jeśli przeciwnie, są właśnie przebiegli i niezwykle groźni?!
Dla Kunka ludzka mowa była kakofonią nieartykułowanych, nieprzyjemnie brzmiących odgłosów. Oczywiście nie rozumiał też nic z napisu na samochodzie. Niepokoiło go jednak bardzo to, że ludzie wskazywali łapami w kierunku ich gniazda.
W pewnym momencie wśród ludzi powstało jakieś zamieszanie. Po chwili intruzi wsiedli do środka pojazdu, zatrzasnęli drzwi i ciężarówka z głośnym warkotem ruszyła w kierunku domu, zostawiając za sobą czarną chmurę duszących i smrodliwych spalin.
- Wracają. W dodatku mnożą się na potęgę. Teraz jest ich jeszcze więcej niż poprzednio-myślał gorączkowo Kunek - Tu dzieje się coś bardzo, bardzo podejrzanego! A jeśli Babka Kuna i ona - Kunek spojrzał kątem ślepia na Kuneczkę - Jeśli one mają rację? Jeżeli ci ludzie, mimo że nie mają ogonów, wcale nie są tacy nierozumni i... niegroźni? Jeśli przeciwnie, są właśnie przebiegli i niezwykle groźni?!
104
Rozdział 4
RYZYKOWNA OBSERWACJA
- Z góry będzie lepiej widać - pisnął Kunek i wskoczył na pień bzu.
Nie było czasu. Jeśli chcieli być przed ludźmi, musieli się śpieszyć. Kunek trzema długimi susami przemierzył pień bzu, a czwartym przeskoczył na dach domu.
- Śmiało - skinął z góry pyszczkiem na Kuneczkę, żeby ta podążyła jego śladem.
Towarzyszka Kunka potrzebowała aż sześciu
105
skoków, zanim znalazła się na dachu. Dotarła tam dosłownie w ostatniej chwili. W tym samym momencie, kiedy jej łapki dotknęły rynny, pod ich gniazdo zajechał samochód. Zatrzymał się i ze środka zaczęli wysypywać się ludzie.
Pierwszy wysiadł Wąsal i od razu skierował swoje kroki w kierunku otwartych na oścież tarasowych drzwi.
- Tędy! - zawołał do stojących przy samochodzie ludzi - Proszę wszystko wnosić tędy!
Wzrok Kunka natychmiast przyciągnęli dwaj osobnicy w identycznych futrach koloru bezchmurnego nieba. Na sygnał Wąsala od razu ruszyli w jego stroną.
Kunek nie mógł dojrzeć ich pysków, gdyż każdy z nich targał przed sobą sporych rozmiarów pudło. Zawartość kartonów pobrzękiwała im przy każdym kroku i musiała sporo ważyć, gdyż intruzi posapywali rytmicznie z wysiłku.
- Tylko ostrożnie panowie! - zawołał do nich Wąsal z tarasu - to pamiątkowa porcelana. Rodzinna!
Pierwszy wysiadł Wąsal i od razu skierował swoje kroki w kierunku otwartych na oścież tarasowych drzwi.
- Tędy! - zawołał do stojących przy samochodzie ludzi - Proszę wszystko wnosić tędy!
Wzrok Kunka natychmiast przyciągnęli dwaj osobnicy w identycznych futrach koloru bezchmurnego nieba. Na sygnał Wąsala od razu ruszyli w jego stroną.
Kunek nie mógł dojrzeć ich pysków, gdyż każdy z nich targał przed sobą sporych rozmiarów pudło. Zawartość kartonów pobrzękiwała im przy każdym kroku i musiała sporo ważyć, gdyż intruzi posapywali rytmicznie z wysiłku.
- Tylko ostrożnie panowie! - zawołał do nich Wąsal z tarasu - to pamiątkowa porcelana. Rodzinna!
106
- Że co, szefie?! - sapnął ciężko zza pudła pierwszy z niosących, podobny do suchej gałęzi leszczyny Chudzielec.
Ledwo skończył, z ust wyrwał mu się gwałtowny okrzyk. Pudło wystrzeliło z jego rąk do góry, podczas gdy on sam, przeciwnie, wyłożył się jak długi na ziemi. Drugi z osobników, mały i korpulentny Grubas, nie zauważył tego, co przydarzyło się Chudzielcowi. Przy następnym kroku potknął się więc o niego i w jednej chwili podzielił jego los. Z tą tylko różnicą, że zamiast na ziemi, wylądował na swoim chuderlawym towarzyszu.
Krzyki obu intruzów zmieszały się z hukiem spadających na ziemię pudeł i brzękiem rozbijającej się w drobny mak pamiątkowej, rodzinnej porcelany. Upłynęło sporo czasu, zanim w ogrodzie zapadła cisza. Jednak hałas wciąż chyba rozbrzmiewał w uszach ludzi, gdyż długo jeszcze żaden z intruzów nie miał odwagi ani się odezwać, ani nawet poruszyć. Także i Kunek z Kuneczką siedzieli na dachu cicho jak trusie, wstrzymując oddechy.
Ledwo skończył, z ust wyrwał mu się gwałtowny okrzyk. Pudło wystrzeliło z jego rąk do góry, podczas gdy on sam, przeciwnie, wyłożył się jak długi na ziemi. Drugi z osobników, mały i korpulentny Grubas, nie zauważył tego, co przydarzyło się Chudzielcowi. Przy następnym kroku potknął się więc o niego i w jednej chwili podzielił jego los. Z tą tylko różnicą, że zamiast na ziemi, wylądował na swoim chuderlawym towarzyszu.
Krzyki obu intruzów zmieszały się z hukiem spadających na ziemię pudeł i brzękiem rozbijającej się w drobny mak pamiątkowej, rodzinnej porcelany. Upłynęło sporo czasu, zanim w ogrodzie zapadła cisza. Jednak hałas wciąż chyba rozbrzmiewał w uszach ludzi, gdyż długo jeszcze żaden z intruzów nie miał odwagi ani się odezwać, ani nawet poruszyć. Także i Kunek z Kuneczką siedzieli na dachu cicho jak trusie, wstrzymując oddechy.
107
- Że co pan mówił, szefie? - wystękał wreszcie Chudzielec, który próbował wygramolić się spod przygniatającego go Grubasa - Bo nie dosłyszałem?
- Nic już, nic...-westchnął z rezygnacją Wąsal-Nieważne już...
-Mam nadzieję - wysapał tym razem Grubas z trudem dźwigając się na nogi - że w tych pudłach nie było nic cennego?
-Nie, nie... - wyjąkał Wąsal ze smutkiem w głosie - Może da się jakoś posklejać...
- Nawet nie warto... - pokręcił głową Chudzielec na widok potłuczonych w drobny mak i rozsypanych na trawie porcelanowych talerzy, filiżanek i dzbanuszków-ale jeśli w ogóle coś ma trafić do domu w jednym kawałku, to lepiej zasypać tę dziurę.
Chudzielec wskazał na płytki dołek w ziemi i pogrzebał w nim butem.
- O rany! - żachnęła się Kuneczka i trąciła Kunka łapą w bok - On wdepnął w ten twój grób. To dlatego się wywalił. A potem ten drugi potknął
- Nic już, nic...-westchnął z rezygnacją Wąsal-Nieważne już...
-Mam nadzieję - wysapał tym razem Grubas z trudem dźwigając się na nogi - że w tych pudłach nie było nic cennego?
-Nie, nie... - wyjąkał Wąsal ze smutkiem w głosie - Może da się jakoś posklejać...
- Nawet nie warto... - pokręcił głową Chudzielec na widok potłuczonych w drobny mak i rozsypanych na trawie porcelanowych talerzy, filiżanek i dzbanuszków-ale jeśli w ogóle coś ma trafić do domu w jednym kawałku, to lepiej zasypać tę dziurę.
Chudzielec wskazał na płytki dołek w ziemi i pogrzebał w nim butem.
- O rany! - żachnęła się Kuneczka i trąciła Kunka łapą w bok - On wdepnął w ten twój grób. To dlatego się wywalił. A potem ten drugi potknął
108
się o tego pierwszego i...
Kunek spojrzał na Kuneczkę zdziwiony. Naprawdę nie miał pojęcia, po co ona mu to wszystko opowiada, skoro on przecież przez cały czas stał obok i wszystko widział, tak samo dokładnie jak ona.
- Miałem rację, samiczki jednak nie są zbyt bystre - utwierdził się w swoim przekonaniu, po czym powrócił do obserwowania ludzi.
Grubas właśnie podniósł pudło i stękając z wysiłku, wsypał całą jego pokruszoną zawartość do wykopanego przez niego grobu.
- Materiał budowlany jak znalazł - wysapał, zgarniając resztki rozsypane na trawie i przydeptując chrzęszczące stłuczki nogami - W sumie, nawet dobrze się złożyło, że to się potłukło...
Kunek westchnął ciężko. Właśnie uświadomił sobie, jak dużo jego mozolnej pracy poszło na marne. Jego pot, krew i łzy. Pazurki zdarte do samego ciała i poranione dziąsła, a tu... parę intruzich tupnięć nogą i po krzyku. To znaczy po
Kunek spojrzał na Kuneczkę zdziwiony. Naprawdę nie miał pojęcia, po co ona mu to wszystko opowiada, skoro on przecież przez cały czas stał obok i wszystko widział, tak samo dokładnie jak ona.
- Miałem rację, samiczki jednak nie są zbyt bystre - utwierdził się w swoim przekonaniu, po czym powrócił do obserwowania ludzi.
Grubas właśnie podniósł pudło i stękając z wysiłku, wsypał całą jego pokruszoną zawartość do wykopanego przez niego grobu.
- Materiał budowlany jak znalazł - wysapał, zgarniając resztki rozsypane na trawie i przydeptując chrzęszczące stłuczki nogami - W sumie, nawet dobrze się złożyło, że to się potłukło...
Kunek westchnął ciężko. Właśnie uświadomił sobie, jak dużo jego mozolnej pracy poszło na marne. Jego pot, krew i łzy. Pazurki zdarte do samego ciała i poranione dziąsła, a tu... parę intruzich tupnięć nogą i po krzyku. To znaczy po
109
dole, to jest... grobie.
Narzekał wcześniej na ziemię i korzenie? To teraz dopiero będzie miał powód do narzekań, kiedy przyjdzie mu to wszystko od nowa odkopywać.
- Babka Kuna nie może się dowiedzieć o tym, co stało się z jej grobem - uświadomił sobie Kunek - Bo kiedy tylko się dowie, że nie ma już grobu, od razu wyciągnie łapy. No i wtedy gdzie się ją położy i w ogóle...
- Może lepiej jednak odnaleźć Kuna? - wyszeptała mu do ucha niepewnym głosem Kuneczka.
W odpowiedzi, Kunek tylko pokiwał pyszczkiem z rezygnacją. Obie kuny odwróciły się i bez słowa ruszyły w kierunku dachowego okienka, gdzie była dziura, która prowadziła na strych. Otwór był tak wąski, że trzeba się było przez niego na siłę przeciskać. Dla Kunka, a tym bardziej dla smukłej Kuneczki nie stanowiło to większego problemu. Gorzej, gdy chodziło o Kuna. Ten, spasiony deserkami, miał już duże problemy z wchodzeniem, ale jeszcze
Narzekał wcześniej na ziemię i korzenie? To teraz dopiero będzie miał powód do narzekań, kiedy przyjdzie mu to wszystko od nowa odkopywać.
- Babka Kuna nie może się dowiedzieć o tym, co stało się z jej grobem - uświadomił sobie Kunek - Bo kiedy tylko się dowie, że nie ma już grobu, od razu wyciągnie łapy. No i wtedy gdzie się ją położy i w ogóle...
- Może lepiej jednak odnaleźć Kuna? - wyszeptała mu do ucha niepewnym głosem Kuneczka.
W odpowiedzi, Kunek tylko pokiwał pyszczkiem z rezygnacją. Obie kuny odwróciły się i bez słowa ruszyły w kierunku dachowego okienka, gdzie była dziura, która prowadziła na strych. Otwór był tak wąski, że trzeba się było przez niego na siłę przeciskać. Dla Kunka, a tym bardziej dla smukłej Kuneczki nie stanowiło to większego problemu. Gorzej, gdy chodziło o Kuna. Ten, spasiony deserkami, miał już duże problemy z wchodzeniem, ale jeszcze
110
większe z wychodzeniem. Zwłaszcza po wypchaniu sobie brzucha jakimiś smakołykami, które przynosiła mama.
- Może to niezły sposób na pozbycie się braciszka - olśniło nagle Kunka - Wymagający wyrzeczeń, ale skuteczny. Musiałbym się tylko postarać, a to przecież wcale nie byłoby trudne, żeby to on dostawał wszystkie moje deserki. W końcu tak by się rozpuchł, że już nie mógłby się wcisnąć do gniazda, nawet z pomocą całej rodziny.
- Jak myślisz, gdzie on może być? - wyrwało go z zamyślenia pytanie Kuneczki.
Kunek zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie było najmniejszego śladu jego tchórzliwego braciszka.
- A przecież musi gdzieś tutaj być - pomyślał, uważnie lustrując wszystkie zakamarki strychu.
Kiedy jego wzrok przypadkiem padł na Babkę Kunę, serce podskoczyło mu gwałtownie do gardła. Staruszka leżała nakryta od ogona po pysk kawałkiem jakiejś białej, ale mocno już przybrudzonej narzuty. Materia, choć wiotka, nie poruszała się, co mogło świadczyć tylko
- Może to niezły sposób na pozbycie się braciszka - olśniło nagle Kunka - Wymagający wyrzeczeń, ale skuteczny. Musiałbym się tylko postarać, a to przecież wcale nie byłoby trudne, żeby to on dostawał wszystkie moje deserki. W końcu tak by się rozpuchł, że już nie mógłby się wcisnąć do gniazda, nawet z pomocą całej rodziny.
- Jak myślisz, gdzie on może być? - wyrwało go z zamyślenia pytanie Kuneczki.
Kunek zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie było najmniejszego śladu jego tchórzliwego braciszka.
- A przecież musi gdzieś tutaj być - pomyślał, uważnie lustrując wszystkie zakamarki strychu.
Kiedy jego wzrok przypadkiem padł na Babkę Kunę, serce podskoczyło mu gwałtownie do gardła. Staruszka leżała nakryta od ogona po pysk kawałkiem jakiejś białej, ale mocno już przybrudzonej narzuty. Materia, choć wiotka, nie poruszała się, co mogło świadczyć tylko
111
o jednym: stara kuna nie oddychała! A co nie oddycha, to nie żyje!
- O rany! To koniec. Musiała dowiedzieć się o grobie! Pewnie mój braciszek podsłuchiwał i zdążył jej wszystko wypaplać-pomyślał Kunek, dziwiąc się jednocześnie, że właściwie, to wcale nie jest jakoś szczególnie wstrząśnięty śmiercią Babki Kuny-Pewnie dlatego, że już tyle razy zdychała na niby, że zdążyłem się już jakby trochę przyzwyczaić...
Całkiem inaczej rzecz się miała z Kuneczką. Ona nie była na to w najmniejszej mierze przygotowana. Na widok białego, czy raczej szarego płótna, spod którego wystawał tylko kawałek wyliniałego kuniego ogona, towarzyszka Kunka doznała wstrząsu. Cała zesztywniała, ślepia wylazły jej na wierzch i tylko długie wąsiki zaczęły podrygiwać nerwowo.
- A mó... wiłeś - wydukała z trudem - że nikt nie zde... zde... - urwała, bojąc się najwidoczniej wymówić słowo „zdechł” - Znowu kłamałeś! Kiedy... po... pogrzeb?
Na dźwięk słowa „pogrzeb” tkanina poruszyła
- O rany! To koniec. Musiała dowiedzieć się o grobie! Pewnie mój braciszek podsłuchiwał i zdążył jej wszystko wypaplać-pomyślał Kunek, dziwiąc się jednocześnie, że właściwie, to wcale nie jest jakoś szczególnie wstrząśnięty śmiercią Babki Kuny-Pewnie dlatego, że już tyle razy zdychała na niby, że zdążyłem się już jakby trochę przyzwyczaić...
Całkiem inaczej rzecz się miała z Kuneczką. Ona nie była na to w najmniejszej mierze przygotowana. Na widok białego, czy raczej szarego płótna, spod którego wystawał tylko kawałek wyliniałego kuniego ogona, towarzyszka Kunka doznała wstrząsu. Cała zesztywniała, ślepia wylazły jej na wierzch i tylko długie wąsiki zaczęły podrygiwać nerwowo.
- A mó... wiłeś - wydukała z trudem - że nikt nie zde... zde... - urwała, bojąc się najwidoczniej wymówić słowo „zdechł” - Znowu kłamałeś! Kiedy... po... pogrzeb?
Na dźwięk słowa „pogrzeb” tkanina poruszyła
112
się raptownie i wychynął spod niej wysuszony pysk Babki Kuny. Staruszka z głośnym świstem wciągnęła w nozdrza powietrze i szczerząc bezzębne dziąsła wychrypiała:
- Pogrzeb?!
Kunek i Kuneczka wrzasnęli równocześnie z przerażenia i jak oparzeni podskoczyli niemal pod sam sufit. Kiedy opadli z powrotem na podłogę, znieruchomieli, jakby ich w jednej chwili sparaliżowało.
- Na pogrzeb? - powtórzyła tymczasem chrapliwie babka.
Wpatrywała się usilnie zmętniałym i niezbyt jeszcze przytomnym wzrokiem w zdrętwiałą ze strachu Kuneczkę.
- Nie! - pośpieszył swojej towarzyszce z pomocą Kunek i energicznie potrząsnął przecząco pyskiem - To jest Kuneczka, babciu. Przyszła...
- Jeżeli na pogrzeb - przerwała mu bezceremonialnie Babka Kuna i zwróciła się bezpośrednio do Kuneczki - to za wcześnie. To dopiero jutro. Tak, na pewno jutro.
- Pogrzeb?!
Kunek i Kuneczka wrzasnęli równocześnie z przerażenia i jak oparzeni podskoczyli niemal pod sam sufit. Kiedy opadli z powrotem na podłogę, znieruchomieli, jakby ich w jednej chwili sparaliżowało.
- Na pogrzeb? - powtórzyła tymczasem chrapliwie babka.
Wpatrywała się usilnie zmętniałym i niezbyt jeszcze przytomnym wzrokiem w zdrętwiałą ze strachu Kuneczkę.
- Nie! - pośpieszył swojej towarzyszce z pomocą Kunek i energicznie potrząsnął przecząco pyskiem - To jest Kuneczka, babciu. Przyszła...
- Jeżeli na pogrzeb - przerwała mu bezceremonialnie Babka Kuna i zwróciła się bezpośrednio do Kuneczki - to za wcześnie. To dopiero jutro. Tak, na pewno jutro.
113
Czuję to w kościach! O tu, na piersiach, czuję jakiś taki przygniatający ciężar. Ale możesz tu do jutra zaczekać. Śmiało, nie krępuj się. Siadaj sobie wygodnie.
Stękając i jęcząc bardziej niż zwykle, Babka Kuna uniosła łapę i z największym trudem klepnęła nią zapraszająco w katafalk, tuż obok siebie.
- Siadaj, duszko, przecież cię nie ugryzę... - wystękała i wyszczerzyła do Kuneczki bezzębne dziąsła, w czymś, co od biedy można by nazwać uśmiechem.
Kunek na ten widok przezornie od razu odsunął się do tyłu.
- Dzię... kuję - wyjąkała Kuneczka.
Zamiast jednak przycupnąć obok starej kuny, czmychnęła czym prędzej do tyłu i schowała się za grzbietem Kunka.
- Jaki znowu pogrzeb? - wyszeptała mu wściekle do ucha - Mówiłeś, że nikt nie... zde... ch... no wiesz... że nikt nie zasnął na zawsze...
- No, babki pogrzeb... właśnie... - pisnął Kunek w odpowiedzi.
Stękając i jęcząc bardziej niż zwykle, Babka Kuna uniosła łapę i z największym trudem klepnęła nią zapraszająco w katafalk, tuż obok siebie.
- Siadaj, duszko, przecież cię nie ugryzę... - wystękała i wyszczerzyła do Kuneczki bezzębne dziąsła, w czymś, co od biedy można by nazwać uśmiechem.
Kunek na ten widok przezornie od razu odsunął się do tyłu.
- Dzię... kuję - wyjąkała Kuneczka.
Zamiast jednak przycupnąć obok starej kuny, czmychnęła czym prędzej do tyłu i schowała się za grzbietem Kunka.
- Jaki znowu pogrzeb? - wyszeptała mu wściekle do ucha - Mówiłeś, że nikt nie... zde... ch... no wiesz... że nikt nie zasnął na zawsze...
- No, babki pogrzeb... właśnie... - pisnął Kunek w odpowiedzi.
114
Kuneczka już otworzyła pyszczek by go ofuknąć za głupie kawały, ale Kunek ją uprzedził. Opowiedział jej bardzo skrótowo o codziennych ceremoniach pogrzebowych w ich rodzinie.
- Naprawdę? - Kuneczka nie chciała wierzyć - Nie oszukujesz mnie znowu?
- Nie. Tak jest od momentu, kiedy wyprowadziliśmy się z lasu... to znaczy - Kunek poprawił się szybko - jak wprowadziliśmy się tutaj. Coś jej się takiego porobiło, że codziennie wyciąga łapy. No wiesz, tak na niby. Ale mój tata i tak twierdzi, że to kuna starej daty i... ma końskie zdrowie i... że i tak wszystkich przeżyje. Zresztą, oprócz tego, że nie może chodzić, i że prawie nie widzi i ledwo słyszy... no i że powypadały jej wszystkie zęby i ma zaawansowaną kuniozę, kunoroidy i jeszcze kilka innych takich... przypadłości... to oprócz tego wszystkiego, zupełnie nieźle się trzyma.
- To już na pewno koniec na mnie przyszedł - słowa Kunka zagłuszył głośny jęk Babki Kuny - Tak mi coś dzisiaj ciężko na piersiach. Jakby ktoś mi położył tu jakiś głaz... Jutro już na pewno pójdę
- Naprawdę? - Kuneczka nie chciała wierzyć - Nie oszukujesz mnie znowu?
- Nie. Tak jest od momentu, kiedy wyprowadziliśmy się z lasu... to znaczy - Kunek poprawił się szybko - jak wprowadziliśmy się tutaj. Coś jej się takiego porobiło, że codziennie wyciąga łapy. No wiesz, tak na niby. Ale mój tata i tak twierdzi, że to kuna starej daty i... ma końskie zdrowie i... że i tak wszystkich przeżyje. Zresztą, oprócz tego, że nie może chodzić, i że prawie nie widzi i ledwo słyszy... no i że powypadały jej wszystkie zęby i ma zaawansowaną kuniozę, kunoroidy i jeszcze kilka innych takich... przypadłości... to oprócz tego wszystkiego, zupełnie nieźle się trzyma.
- To już na pewno koniec na mnie przyszedł - słowa Kunka zagłuszył głośny jęk Babki Kuny - Tak mi coś dzisiaj ciężko na piersiach. Jakby ktoś mi położył tu jakiś głaz... Jutro już na pewno pójdę
115
do ziemi. Mam nadzieję, że pogłębiłeś grób?! Babka, unosząc z trudem łeb, zwróciła się do Kunka.
- Tak, babciu - skwapliwie potwierdził Kunek i dodatkowo energicznie pokiwał pyszczkiem - pogłębiłem...
- Przecież grób został zasypany! - wyrwało się nieopatrznie Kuneczce.
Kunek od razu dał jej mocnego kuksańca w bok. było już jednak za późno.
- Jak to jest? - myślał później Kunek, kiedy przypominał sobie tą sytuację - Niby Babka Kuna jest głucha jak pień i jak trzeba, to nic nie słyszy. Ale kiedy akurat nie trzeba, to jakoś zawsze wszystko wyłowi i jeszcze w dodatku dokładnie skunia, o czym mowa.
Tak właśnie było tym razem.
- Za... sy... pa... ny? - wyrzęziła Babka Kuna wbijając groźnie w Kunka zapadnięte głęboko w ślepiodołach ślepia.
Już otwierała pysk, by wycharczeć coś strasznego, a może nawet rzucić się na Kunka z bezzębnymi dziąsłami, jednak zamiast
- Tak, babciu - skwapliwie potwierdził Kunek i dodatkowo energicznie pokiwał pyszczkiem - pogłębiłem...
- Przecież grób został zasypany! - wyrwało się nieopatrznie Kuneczce.
Kunek od razu dał jej mocnego kuksańca w bok. było już jednak za późno.
- Jak to jest? - myślał później Kunek, kiedy przypominał sobie tą sytuację - Niby Babka Kuna jest głucha jak pień i jak trzeba, to nic nie słyszy. Ale kiedy akurat nie trzeba, to jakoś zawsze wszystko wyłowi i jeszcze w dodatku dokładnie skunia, o czym mowa.
Tak właśnie było tym razem.
- Za... sy... pa... ny? - wyrzęziła Babka Kuna wbijając groźnie w Kunka zapadnięte głęboko w ślepiodołach ślepia.
Już otwierała pysk, by wycharczeć coś strasznego, a może nawet rzucić się na Kunka z bezzębnymi dziąsłami, jednak zamiast
116
tego, tylko sapnęła i świsnęła, po czym osunęła się ciężko na katafalk dokładnie tak, jak topielec z głazem u szyi opada na dno jeziora.
- I... coś ty... narobiła? - wystękał do Kuneczki przerażony Kunek - Musiałaś jej wypaplać o tym grobie? Teraz wszystko będzie na mnie...
Urwał, gdyż miał wrażenie, że mimo, iż nie słyszał oddechów Babki Kuny, przykrywająca ją materia nieznacznie się poruszała. Polizał szybko grzbiet łapy i przetarł nią ślepia. Następnie, wytężając usilnie wzrok i słuch, całą swoją uwagę skupił na katafalku.
Po chwili był już pewny. Nie mógł się mylić. Choć Babka Kuna leżała bez dechu, przykrywająca jej ciało chusta ponownie wyraźnie falowała. Mało tego. Zaraz potem zaczęła się, o zgrozo, powoli unosić!
Kunek i Kuneczka zadrżeli i wstrzymali oddechy. Biała chusta wznosiła się bezkształtnie coraz wyżej i wyżej, aż w pewnym momencie przybrała kształt lewitującej nad Babką Kuną zwiewnej postaci, która w smudze wpadającego przez okienko światła wyglądała zupełnie jak...
- I... coś ty... narobiła? - wystękał do Kuneczki przerażony Kunek - Musiałaś jej wypaplać o tym grobie? Teraz wszystko będzie na mnie...
Urwał, gdyż miał wrażenie, że mimo, iż nie słyszał oddechów Babki Kuny, przykrywająca ją materia nieznacznie się poruszała. Polizał szybko grzbiet łapy i przetarł nią ślepia. Następnie, wytężając usilnie wzrok i słuch, całą swoją uwagę skupił na katafalku.
Po chwili był już pewny. Nie mógł się mylić. Choć Babka Kuna leżała bez dechu, przykrywająca jej ciało chusta ponownie wyraźnie falowała. Mało tego. Zaraz potem zaczęła się, o zgrozo, powoli unosić!
Kunek i Kuneczka zadrżeli i wstrzymali oddechy. Biała chusta wznosiła się bezkształtnie coraz wyżej i wyżej, aż w pewnym momencie przybrała kształt lewitującej nad Babką Kuną zwiewnej postaci, która w smudze wpadającego przez okienko światła wyglądała zupełnie jak...
117
- Duch! - wyszeptała Kuneczka i wczepiła się w Kunka kurczowo pazurkami - Duch Babki Kuny!
Jakby wywołany przez Kuneczkę do odpowiedzi Duch, odezwał się głuchym głosem:
- Poszli... Poszli...
- Chyba każe nam, żebyśmy sobie stąd poszli - zaszczękała ze strachu zębami Kuneczka.
Zaczęła wycofywać się tyłem i pociągnęła za sobą Kunka. Widząc to, duch zaczął energicznie wierzgać kończynami i dziwnie wyginać się na wszystkie strony, zupełnie jakby chciał rzucić się na nich. Kuneczka zdrętwiała z przerażenia i zaczęła piszczeć wniebogłosy, a razem z nią rozpiszczał się też i Kunek. Do ich pisków, o zgrozo, dołączył Duch, z jeszcze bardziej przeraźliwym, ostrym jak psie kły, piskiem. W ten sposób cały strych w jednej chwili wypełnił się kakofonią przerażających i przejmujących do szpiku kości dźwięków.
Kiedy Kunek z Kuneczką ochłonęli z pierwszego przerażenia i odzyskali
Jakby wywołany przez Kuneczkę do odpowiedzi Duch, odezwał się głuchym głosem:
- Poszli... Poszli...
- Chyba każe nam, żebyśmy sobie stąd poszli - zaszczękała ze strachu zębami Kuneczka.
Zaczęła wycofywać się tyłem i pociągnęła za sobą Kunka. Widząc to, duch zaczął energicznie wierzgać kończynami i dziwnie wyginać się na wszystkie strony, zupełnie jakby chciał rzucić się na nich. Kuneczka zdrętwiała z przerażenia i zaczęła piszczeć wniebogłosy, a razem z nią rozpiszczał się też i Kunek. Do ich pisków, o zgrozo, dołączył Duch, z jeszcze bardziej przeraźliwym, ostrym jak psie kły, piskiem. W ten sposób cały strych w jednej chwili wypełnił się kakofonią przerażających i przejmujących do szpiku kości dźwięków.
Kiedy Kunek z Kuneczką ochłonęli z pierwszego przerażenia i odzyskali
118
władzę w kończynach, chcieli od razu wziąć łapy za pas. Wtedy, niespodziewanie, spod chusty wyłonił się obły pysk Kuna.
- Poszli? Poszli ci ludzie? Już poszli?-wypiszczał płaczliwym głosikiem niedoszły duch, a widząc wlepione w siebie i rozszerzone ze zdumienia ślepia Kunka i Kuneczki, wyjąkał - Nie... mogłem... ten... tego, wrócić do was, bo musiałem zostać... przy Babce Kunie... Sami słyszeliście... że coś ciężkiego siadło jej na piersiach...
- Coś? - zgrzytnął zębami Kunek - Chyba raczej ktoś!
Był wściekły na siebie, że dał się tak głupio nastraszyć. Na szczęście pozostali, to znaczy Kuneczka i Kun, wyglądali na jeszcze bardziej przerażonych. Kunek miał więc nadzieję, że nie zwrócili uwagi na jego cykora.
- Zobaczysz - zwrócił się do niego Kun, usiłując teraz nadrabiać miną - Powiem mamie, że to ty zdechłeś Babkę Kunę.
Kunek w ostatniej chwili zdołał się powstrzymać, by nie rzucić na braciszka z kłami i pazurami.
- Poszli? Poszli ci ludzie? Już poszli?-wypiszczał płaczliwym głosikiem niedoszły duch, a widząc wlepione w siebie i rozszerzone ze zdumienia ślepia Kunka i Kuneczki, wyjąkał - Nie... mogłem... ten... tego, wrócić do was, bo musiałem zostać... przy Babce Kunie... Sami słyszeliście... że coś ciężkiego siadło jej na piersiach...
- Coś? - zgrzytnął zębami Kunek - Chyba raczej ktoś!
Był wściekły na siebie, że dał się tak głupio nastraszyć. Na szczęście pozostali, to znaczy Kuneczka i Kun, wyglądali na jeszcze bardziej przerażonych. Kunek miał więc nadzieję, że nie zwrócili uwagi na jego cykora.
- Zobaczysz - zwrócił się do niego Kun, usiłując teraz nadrabiać miną - Powiem mamie, że to ty zdechłeś Babkę Kunę.
Kunek w ostatniej chwili zdołał się powstrzymać, by nie rzucić na braciszka z kłami i pazurami.
119
W tym momencie przecież, najważniejszymi wrogami byli intruzi. Wrócili, a on, Kunek, nie miał zielonego pojęcia dlaczego. Wiedział za to jedno: musiał działać i to natychmiast. Niestety, zupełnie nie wiedział, co robić. Jedyne, co w tej chwili przychodziło mu do ogona, to to, żeby nie spuszczać ludzi ze ślepiów i dowiedzieć się dlaczego wrócili.
- Tak, tak - skwapliwie potaknął łbem Kun, kiedy tylko Kunek wyjawił im swoje myśli i zaproponował, żeby wyśledzić zamiary intruzów. - Z pyska mi to dosłownie wyjąłeś. Miałem to już na końcu języka. „Wyśledzić ich zamiary”, to chciałem właśnie wypisnąć.
Widać było, że jego starszy braciszek Kun zdążył już ochłonąć. Zrzucił z siebie białą, czyli przykurzoną na szaro chustę, nadął się, nastroszył bojowo wąsiki i zdecydowanym głosem rzucił do Kuneczki:
- To za mną!
Zawinął ogonem i nie oglądając się na nikogo, skierował się w stronę otwartej klapy. Kuneczka ruszyła posłusznie za nim.
- Tak, tak - skwapliwie potaknął łbem Kun, kiedy tylko Kunek wyjawił im swoje myśli i zaproponował, żeby wyśledzić zamiary intruzów. - Z pyska mi to dosłownie wyjąłeś. Miałem to już na końcu języka. „Wyśledzić ich zamiary”, to chciałem właśnie wypisnąć.
Widać było, że jego starszy braciszek Kun zdążył już ochłonąć. Zrzucił z siebie białą, czyli przykurzoną na szaro chustę, nadął się, nastroszył bojowo wąsiki i zdecydowanym głosem rzucił do Kuneczki:
- To za mną!
Zawinął ogonem i nie oglądając się na nikogo, skierował się w stronę otwartej klapy. Kuneczka ruszyła posłusznie za nim.
120
- Idziesz? - zwróciła się do Kunka.
Kunek potrząsnął przecząco pyskiem. Był zły na Kuneczkę za to, że znowu wzięła stronę jego braciszka. A to przecież on, Kunek, wymyślił co powinni zrobić. Teraz, za żadne też skarby świata, nawet za najsmakowitsze deserki, nie chciał okazać, że poddaje się woli tego skunksa Kuna. Dlatego też demonstracyjnie ruszył w przeciwną stronę. Postanowił skorzystać ze swojej sprawdzonej drogi przez komin. Była krótsza i pozwalała mu wylądować od razu w samym centrum intruziej krzątaniny.
Nie zważał więc już na Kuna i Kuneczkę, tylko prześliznął się przez wąską dziurę pomiędzy cegłami komina i czepiając się występów w jego ściankach, sprawnie zsunął się na sam dół. Ledwo jednak dotknął łapami paleniska, usłyszał nad sobą głucho dudniący okrzyk:
- Ratuuuunkuuuu!
Odruchowo odskoczył na bok, waląc przy tym boleśnie łbem o ścianę. Gdyby jednak nie zdążył uskoczyć, skończyłoby się to dla niego dużo gorzej: na karku wylądowałaby mu Kuneczka.
Kunek potrząsnął przecząco pyskiem. Był zły na Kuneczkę za to, że znowu wzięła stronę jego braciszka. A to przecież on, Kunek, wymyślił co powinni zrobić. Teraz, za żadne też skarby świata, nawet za najsmakowitsze deserki, nie chciał okazać, że poddaje się woli tego skunksa Kuna. Dlatego też demonstracyjnie ruszył w przeciwną stronę. Postanowił skorzystać ze swojej sprawdzonej drogi przez komin. Była krótsza i pozwalała mu wylądować od razu w samym centrum intruziej krzątaniny.
Nie zważał więc już na Kuna i Kuneczkę, tylko prześliznął się przez wąską dziurę pomiędzy cegłami komina i czepiając się występów w jego ściankach, sprawnie zsunął się na sam dół. Ledwo jednak dotknął łapami paleniska, usłyszał nad sobą głucho dudniący okrzyk:
- Ratuuuunkuuuu!
Odruchowo odskoczył na bok, waląc przy tym boleśnie łbem o ścianę. Gdyby jednak nie zdążył uskoczyć, skończyłoby się to dla niego dużo gorzej: na karku wylądowałaby mu Kuneczka.
121
A przecież, choć była smukła i szczupła, to swoje ważyła i dla Kunka nie byłoby to przyjemne spotkanie. A tak, to wyrżnęła całą sobą obok, wzbudzając przy tym w palenisku kłęby sadzy. Na szczęście dla niej, popiół zamortyzował jej upadek.
- Moje futerko! - pisnęła, kiedy już podźwignęła się na łapy - I jak ja się teraz gdziekolwiek pokażę?
- Czy te baby naprawdę potrafią myśleć tylko o głupotach? - zdziwił się Kunek-Zwłaszcza w takiej chwili!
- Od kiedy cię poznałam - nieprzerwanie kłapała szczęką Kuneczka - robię się coraz brudniejsza. Najpierw umorusałam się rdzą przy przechodzeniu przez siatkę, potem wypaprałam się tą ziemią w grobie, a teraz cała zakurzyłam się sadzą w kominie... Fuj!
Gdyby nie groźne okoliczności, Kunek przypomniałby jej, że wcale jej wtedy nie zapraszał do ogrodu. A z kolei, jeśli chodzi o grób, to przecież to ona sama tam wskoczyła i jeśli już, to raczej ona jego
- Moje futerko! - pisnęła, kiedy już podźwignęła się na łapy - I jak ja się teraz gdziekolwiek pokażę?
- Czy te baby naprawdę potrafią myśleć tylko o głupotach? - zdziwił się Kunek-Zwłaszcza w takiej chwili!
- Od kiedy cię poznałam - nieprzerwanie kłapała szczęką Kuneczka - robię się coraz brudniejsza. Najpierw umorusałam się rdzą przy przechodzeniu przez siatkę, potem wypaprałam się tą ziemią w grobie, a teraz cała zakurzyłam się sadzą w kominie... Fuj!
Gdyby nie groźne okoliczności, Kunek przypomniałby jej, że wcale jej wtedy nie zapraszał do ogrodu. A z kolei, jeśli chodzi o grób, to przecież to ona sama tam wskoczyła i jeśli już, to raczej ona jego
122
wypaprała, gdy pociągnęła go razem z sobą. A w ogóle, to ona przecież miała zejść schodami z Kunem, a nie spadać na niego kominem.
- Mógłbym wiedzieć, co tu w ogóle robisz? - odezwał się do niej sucho - Czy nie miałaś sobie iść razem z moim bohaterskim braciszkiem?
- On sobie doskonale poradzi sam - pisnęła Kuneczka otrzepując futerko, co sprawiło od razu, iż nowy tuman sadzy wzbił się w powietrze - A ciebie trzeba pilnować...
Przerwała, gdyż do prowadzących z ogrodu do pomieszczenia drzwi, zbliżali się właśnie Grubas z Chudzielcem. Dźwigali jakiś rozłożysty przedmiot, który musiał być bardzo ciężki, bo ich pyski z wysiłku przybrały wiśniowe ubarwienie. Kiedy udało im się wreszcie wtaszczyć przedmiot do środka, postawili go z hukiem na podłogę.
- Ciekawe, co to może być? - mruknął do siebie Kunek.
- To ludzkie legowisko. Ustawiają to w swoim gnieździe i przesiadują albo wylegują się na nim - wyjaśniła mu szeptem Kuneczka.
- Mógłbym wiedzieć, co tu w ogóle robisz? - odezwał się do niej sucho - Czy nie miałaś sobie iść razem z moim bohaterskim braciszkiem?
- On sobie doskonale poradzi sam - pisnęła Kuneczka otrzepując futerko, co sprawiło od razu, iż nowy tuman sadzy wzbił się w powietrze - A ciebie trzeba pilnować...
Przerwała, gdyż do prowadzących z ogrodu do pomieszczenia drzwi, zbliżali się właśnie Grubas z Chudzielcem. Dźwigali jakiś rozłożysty przedmiot, który musiał być bardzo ciężki, bo ich pyski z wysiłku przybrały wiśniowe ubarwienie. Kiedy udało im się wreszcie wtaszczyć przedmiot do środka, postawili go z hukiem na podłogę.
- Ciekawe, co to może być? - mruknął do siebie Kunek.
- To ludzkie legowisko. Ustawiają to w swoim gnieździe i przesiadują albo wylegują się na nim - wyjaśniła mu szeptem Kuneczka.
123
- Jesteś pewna? - pisnął Kunek z powątpiewaniem, gdyż intruzi, wbrew jej słowom, zamiast usiąść lub się położyć, opuścili pomieszczenie.
- Tak - przytaknęła cicho Kuneczka - W końcu... mieszkam w gnieździe, w którym na dole gnieżdżą się ludzie...
- Naprawdę?! - Kunek zrobił wielkie ślepia ze zdziwienia.
Wcześniej przecież Kuneczka nic o tym nie pisnęła. Jednak teraz nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż w pomieszczeniu ponownie pojawili się Grubas i Chudzielec. Targali jakiś dziwny, ciemny przedmiot, podobny do dużego, ale bardzo płaskiego pudła.
- O, a w tę skrzynkę - Kuneczka wskazała pudło pyskiem - ludzie potrafią wślepiać się całymi godzinami. Często zachowują się wtedy bardzo dziwnie. Żebyś widział, jakie robią miny. Czasami rozciągają wargi i wyglądają zupełnie jak my, kiedy się śmiejemy. Innym razem, wydaje się, jakby płakali. A kiedy indziej znowu, denerwują się i wrzeszczą... Na przykład coś takiego:
- Tak - przytaknęła cicho Kuneczka - W końcu... mieszkam w gnieździe, w którym na dole gnieżdżą się ludzie...
- Naprawdę?! - Kunek zrobił wielkie ślepia ze zdziwienia.
Wcześniej przecież Kuneczka nic o tym nie pisnęła. Jednak teraz nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż w pomieszczeniu ponownie pojawili się Grubas i Chudzielec. Targali jakiś dziwny, ciemny przedmiot, podobny do dużego, ale bardzo płaskiego pudła.
- O, a w tę skrzynkę - Kuneczka wskazała pudło pyskiem - ludzie potrafią wślepiać się całymi godzinami. Często zachowują się wtedy bardzo dziwnie. Żebyś widział, jakie robią miny. Czasami rozciągają wargi i wyglądają zupełnie jak my, kiedy się śmiejemy. Innym razem, wydaje się, jakby płakali. A kiedy indziej znowu, denerwują się i wrzeszczą... Na przykład coś takiego:
124
„gooool”! Może to coś znaczy? Może ludzie potrafią jednak myśleć i mają jakieś swoje uczucia, jak my? Choćby w jakiejś najbardziej szczątkowej formie...
- Ukąsiła cię żmija, czy co? - z niedowierzaniem pokręcił głową Kunek - Jak może myśleć albo mieć uczucia coś, co nie dość, że nawet nie potrafi chodzić na czterech łapach, to jeszcze nie ma ogona? A w dodatku, zamiast, na ten przykład, zapolować sobie na jakąś mysz, czy wtrząchnąć dżdżownicę, godzinami szczerzy zęby do jakiejś głupiej ciemnej skrzynki?
- Nie takiej głupiej i nie takiej ciemnej-pokręciła łebkiem Kuneczka - Tam, w środku, siedzą inni ludzie, tylko że mniejsi. A właściwie, to nie tylko siedzą. Czasami też biegają, wydają różne odgłosy i w ogóle...
Kunek wychylił się i z ciekawością przyjrzał tajemniczej, ciemnej skrzynce. Nic niezwykłego jednak w środku nie dostrzegł.
- Ja tam nic nie widzę - mruknął z zawodem - Żadnych małych ludzi.
- Siedzą, mówię ci. Cały czas tam są w środku,
- Ukąsiła cię żmija, czy co? - z niedowierzaniem pokręcił głową Kunek - Jak może myśleć albo mieć uczucia coś, co nie dość, że nawet nie potrafi chodzić na czterech łapach, to jeszcze nie ma ogona? A w dodatku, zamiast, na ten przykład, zapolować sobie na jakąś mysz, czy wtrząchnąć dżdżownicę, godzinami szczerzy zęby do jakiejś głupiej ciemnej skrzynki?
- Nie takiej głupiej i nie takiej ciemnej-pokręciła łebkiem Kuneczka - Tam, w środku, siedzą inni ludzie, tylko że mniejsi. A właściwie, to nie tylko siedzą. Czasami też biegają, wydają różne odgłosy i w ogóle...
Kunek wychylił się i z ciekawością przyjrzał tajemniczej, ciemnej skrzynce. Nic niezwykłego jednak w środku nie dostrzegł.
- Ja tam nic nie widzę - mruknął z zawodem - Żadnych małych ludzi.
- Siedzą, mówię ci. Cały czas tam są w środku,
125
ale widać ich tylko czasami.
- Zaraz, zaraz - ożywił się Kunek - Przecież, skoro ludzie postawili tu legowisko i przynieśli tę skrzynkę - dopiero teraz zaczęła docierać do niego ta straszna prawda - to znaczy, że chcą się tutaj godzinami wylegiwać i wlepiać w nią ślepia... A to znowu znaczy, że ludzie wrócili tu po to, żeby się w naszym gnieździe zagnieździć! O rany!
Straszna prawda obezwładniła Kunka. Od tej pory już tylko bezsilnie przyglądał się, jak ludzie wnosili coraz to nowe przedmioty. Układali je, jedne obok drugich, w najobszerniejszym pomieszczeniu ich gniazda. Widząc nieszczęśliwą minę Kunka, Kuneczka postanowiła go pocieszyć:
- To jeszcze nie koniec świata - wyszeptała mu do ucha - Z ludźmi da się jakoś... żyć... pod jednym dachem...
- Z ludźmi? Żyć? Przecież gniazdo to gniazdo! Najbliższe terytorium. Schronienie! Dokładnie obsikane i obkupane. W gnieździe musi być bezpiecznie jak... w objęciach matki...
Mówiąc to, Kunek zawahał się.
- Zaraz, zaraz - ożywił się Kunek - Przecież, skoro ludzie postawili tu legowisko i przynieśli tę skrzynkę - dopiero teraz zaczęła docierać do niego ta straszna prawda - to znaczy, że chcą się tutaj godzinami wylegiwać i wlepiać w nią ślepia... A to znowu znaczy, że ludzie wrócili tu po to, żeby się w naszym gnieździe zagnieździć! O rany!
Straszna prawda obezwładniła Kunka. Od tej pory już tylko bezsilnie przyglądał się, jak ludzie wnosili coraz to nowe przedmioty. Układali je, jedne obok drugich, w najobszerniejszym pomieszczeniu ich gniazda. Widząc nieszczęśliwą minę Kunka, Kuneczka postanowiła go pocieszyć:
- To jeszcze nie koniec świata - wyszeptała mu do ucha - Z ludźmi da się jakoś... żyć... pod jednym dachem...
- Z ludźmi? Żyć? Przecież gniazdo to gniazdo! Najbliższe terytorium. Schronienie! Dokładnie obsikane i obkupane. W gnieździe musi być bezpiecznie jak... w objęciach matki...
Mówiąc to, Kunek zawahał się.
126
Właściwie, to on tylko mógł sobie wyobrażać, jak to jest w objęciach matki. Odkąd się tutaj sprowadzili, Kunica ani razu nie przytuliła go, ani nawet nie liznęła. Te czułości były zarezerwowane wyłącznie dla Kuna.
- W objęciach matki... jak się to potocznie mówi - westchnął cicho, po czym dodał zdecydowanym głosem - Nie, w gnieździe nie ma miejsca dla żadnych obcych!
- Pewnie... są tego złe strony... ale są i dobre... - Kuneczka kłapnęła zębami i połknęła tłustą muchę, która z brzęczeniem wpadła przez uchylone drzwiczki paleniska i tłukła się przed jej nosem o przeszklone drzwiczki, nie mogąc wylecieć - Na przykład dużo resztek jedzenia. Można je sobie upolować z takich białych krążków, na których ludzie jedzą... albo z pojemnika, do którego później je wrzucają...
Coś tam jeszcze mówiła, ale Kunek wcale jej nie słuchał. Patrzył tylko zazdrośnie, jak jego towarzyszka oblizuje się smakowicie po przełknięciu muchy. Od razu poczuł dojmujący
- W objęciach matki... jak się to potocznie mówi - westchnął cicho, po czym dodał zdecydowanym głosem - Nie, w gnieździe nie ma miejsca dla żadnych obcych!
- Pewnie... są tego złe strony... ale są i dobre... - Kuneczka kłapnęła zębami i połknęła tłustą muchę, która z brzęczeniem wpadła przez uchylone drzwiczki paleniska i tłukła się przed jej nosem o przeszklone drzwiczki, nie mogąc wylecieć - Na przykład dużo resztek jedzenia. Można je sobie upolować z takich białych krążków, na których ludzie jedzą... albo z pojemnika, do którego później je wrzucają...
Coś tam jeszcze mówiła, ale Kunek wcale jej nie słuchał. Patrzył tylko zazdrośnie, jak jego towarzyszka oblizuje się smakowicie po przełknięciu muchy. Od razu poczuł dojmujący
127
głód.
- Może ta mucha miała gdzieś w pobliżu jakiegoś zazdrosnego narzeczonego, który ją śledził? - pomyślał.
Podniósł pysk i rozejrzał się, ale w pobliżu nic już ani nie latało, ani nie brzęczało. I wtedy do jego nozdrzy dotarła jakaś nieznana mu woń. Wciągnął głęboko powietrze. Spojrzał w kierunku, skąd dochodził zapach i zamarł z wrażenia. Oto Chudzielec wniósł właśnie do pomieszczenia jakieś okazałe, kolorowo upierzone ptaszysko.
Na ten widok, dolna szczęka niemal wpadła Kunkowi w popiół paleniska. Czegoś takiego jego ślepia jeszcze nie widziały. Owszem, oprócz szaroburych wróbli, czy czarnych kawek, zdarzały się też egzemplarze barwniejsze. Na przykład takie z kilkoma niebieskimi piórkami na podgardlu. Albo ze skrzydełkami ubarwionymi na kilka kolorów. Czy wreszcie choćby takie z pstrokato wzorzystym ogonem. No, ale od razu żeby coś takiego?!
- Zero dyskrecji - zgorszył się niemal, na widok bijącej w ślepia seledynowej zieleni piór,
- Może ta mucha miała gdzieś w pobliżu jakiegoś zazdrosnego narzeczonego, który ją śledził? - pomyślał.
Podniósł pysk i rozejrzał się, ale w pobliżu nic już ani nie latało, ani nie brzęczało. I wtedy do jego nozdrzy dotarła jakaś nieznana mu woń. Wciągnął głęboko powietrze. Spojrzał w kierunku, skąd dochodził zapach i zamarł z wrażenia. Oto Chudzielec wniósł właśnie do pomieszczenia jakieś okazałe, kolorowo upierzone ptaszysko.
Na ten widok, dolna szczęka niemal wpadła Kunkowi w popiół paleniska. Czegoś takiego jego ślepia jeszcze nie widziały. Owszem, oprócz szaroburych wróbli, czy czarnych kawek, zdarzały się też egzemplarze barwniejsze. Na przykład takie z kilkoma niebieskimi piórkami na podgardlu. Albo ze skrzydełkami ubarwionymi na kilka kolorów. Czy wreszcie choćby takie z pstrokato wzorzystym ogonem. No, ale od razu żeby coś takiego?!
- Zero dyskrecji - zgorszył się niemal, na widok bijącej w ślepia seledynowej zieleni piór,
128
które obrastały okazały tułów, połączonej z błękitem lotek na skrzydłach i czerwonym upierzeniem na zakończonym żółto-niebieskim pióropuszem łbie.
Kunkowi na ten apetyczny widok od razu pociekła z pyska ślinka. Oblizał się smakowicie i od tej chwili ani na moment nie spuszczał ptaszyska ze ślepiów. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w majestatycznie huśtający się na kawałku gałązki egzemplarz fauny. Świetnego nastroju nie był mu nawet w stanie zepsuć widok wielkiego, groźnie zakrzywionego dzioba, jakim ta skrzydlata zwierzyna łowna była hojnie obdarzona z przodu upierzonego łba.
Tymczasem Chudzielec z największą ostrożnością ominął wszystkie przeszkody i postawił papugę na stojącym na środku sali okrągłym stoliku, tuż obok gazety i koszyka z piramidką złocistych jabłek.
- To dopiero deserek! - mlasnął Kunek i od razu przypomniał sobie, że przecież od rana nie miał nic w pysku - Dla Kuneczki tutejsza mucha, a dla mnie kuchnia egzotyczna!-pomyślał z satysfakcją.
Kunkowi na ten apetyczny widok od razu pociekła z pyska ślinka. Oblizał się smakowicie i od tej chwili ani na moment nie spuszczał ptaszyska ze ślepiów. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w majestatycznie huśtający się na kawałku gałązki egzemplarz fauny. Świetnego nastroju nie był mu nawet w stanie zepsuć widok wielkiego, groźnie zakrzywionego dzioba, jakim ta skrzydlata zwierzyna łowna była hojnie obdarzona z przodu upierzonego łba.
Tymczasem Chudzielec z największą ostrożnością ominął wszystkie przeszkody i postawił papugę na stojącym na środku sali okrągłym stoliku, tuż obok gazety i koszyka z piramidką złocistych jabłek.
- To dopiero deserek! - mlasnął Kunek i od razu przypomniał sobie, że przecież od rana nie miał nic w pysku - Dla Kuneczki tutejsza mucha, a dla mnie kuchnia egzotyczna!-pomyślał z satysfakcją.
129
Kunek tak się zapatrzył w ptaka, że zupełnie zapomniał o związanym z intruzami zagrożeniu. Wizja deserku omamiła go i jedno, co teraz do niego docierało, to rozkoszny zapach świeżutkiego, tropikalnego drobiu. Postanowił wykorzystać fakt, iż w pomieszczeniu akurat nikogo nie było i szybko upolować sobie ptaka.
- Banalna robota... - uśmiechnął się w duchu - Łatwizna. Po prostu pestka, bułka z masłem, czysta formalność-popiskiwał pod nosem dla dodania sobie odwagi.
Jednym pchnięciem pyska otworzył na oścież drzwiczki paleniska i nie zważając na protesty zaskoczonej i wystraszonej Kuneczki, pomknął jak strzała w stronę stolika. Kiedy był już blisko, wybił się z całych sił do góry i poszybował w kierunku pierzastego deserku. Jeszcze w locie wyszczerzył zęby i kiedy już już miał pochwycić w nie swą zdobycz, niespodziewanie przydzwonił w coś pyskiem.
Przez chwilę zupełnie oszołomiony nie wiedział, co się stało. Potem pomyślał, że to jego deserek tak przywalił mu w łeb tym swoim
- Banalna robota... - uśmiechnął się w duchu - Łatwizna. Po prostu pestka, bułka z masłem, czysta formalność-popiskiwał pod nosem dla dodania sobie odwagi.
Jednym pchnięciem pyska otworzył na oścież drzwiczki paleniska i nie zważając na protesty zaskoczonej i wystraszonej Kuneczki, pomknął jak strzała w stronę stolika. Kiedy był już blisko, wybił się z całych sił do góry i poszybował w kierunku pierzastego deserku. Jeszcze w locie wyszczerzył zęby i kiedy już już miał pochwycić w nie swą zdobycz, niespodziewanie przydzwonił w coś pyskiem.
Przez chwilę zupełnie oszołomiony nie wiedział, co się stało. Potem pomyślał, że to jego deserek tak przywalił mu w łeb tym swoim
130
imponującym dziobem. Dopiero po dłuższym czasie, kiedy już w pełni odzyskał świadomość, zorientował się, że pstrokate ptaszysko siedziało sobie w najlepsze bezpiecznie zamknięte w klatce, a on został zatrzymany przez metalowe druty.
Wtedy dopiero naprawdę się zaczęło. Kunek zaczął jak szalony latać wokół klatki. Wciskał łapy pomiędzy pręty, usiłując nadziać swoją ofiarę na któryś z pazurów jak na rożen. Jednak ptaszysku wcale nie śpieszyło się na ruszt. Pierzak z łopotem skrzydeł rzucił się do szaleńczej ucieczki. Gubił pióra obijając się o pręty klatki i wrzeszczał przeraźliwie po ludzku chrapliwie wymawiając „r”:
- Ja nie jestem papuga, tylko papug - chrypiał - Słyszysz?! Wołają na mnie Klarrra, ale ja jestem on. Facet. Papug Klarrrrens. On jestem, tak jak ty! Widzisz tu?
Na potwierdzenie swoich słów, ptak rozkraczył się i rozchylił dziobem pióra, odsłaniając wstydliwą goliznę pomiędzy łapami.
- Po oskubaniu niewiele zostanie - zmartwił
Wtedy dopiero naprawdę się zaczęło. Kunek zaczął jak szalony latać wokół klatki. Wciskał łapy pomiędzy pręty, usiłując nadziać swoją ofiarę na któryś z pazurów jak na rożen. Jednak ptaszysku wcale nie śpieszyło się na ruszt. Pierzak z łopotem skrzydeł rzucił się do szaleńczej ucieczki. Gubił pióra obijając się o pręty klatki i wrzeszczał przeraźliwie po ludzku chrapliwie wymawiając „r”:
- Ja nie jestem papuga, tylko papug - chrypiał - Słyszysz?! Wołają na mnie Klarrra, ale ja jestem on. Facet. Papug Klarrrrens. On jestem, tak jak ty! Widzisz tu?
Na potwierdzenie swoich słów, ptak rozkraczył się i rozchylił dziobem pióra, odsłaniając wstydliwą goliznę pomiędzy łapami.
- Po oskubaniu niewiele zostanie - zmartwił
131
się w locie na ten widok Kunek.
Postanowił wykorzystać moment dekoncentracji ptaka i rzucił się, by schwytać zdobycz. To wywołało u papugi nowy atak histerii:
- Świntuch! - rozwrzeszczała się - Zboczeniec! Zabierrraj łapy!
Dzięki temu, że Kunek był zwinny i wyćwiczony w zabawach w polowanie, w pewnej chwili udało mu się zmylić krzywodzioba. Zamarkował mianowicie, że chce się rzucić w lewo i kiedy ptaszysko pomknęło w przeciwnym kierunku, zrobił nagły zwrot w prawo i jednym skokiem znalazł się przy swojej tropikalnej ofierze. Wyrzucił przed siebie łapę i pazurami zahaczył papugę o skrzydło.
Ptak aż zakrztusił się z wrażenia. Kunek nie czekał, aż ofiara dojdzie do siebie. Szarpnął łapą, chcąc przyciągnąć deserek do pyska i natychmiast go spałaszować. Jednak wtedy odczuł nagły, przeszywający ból. Łapa, którą złapał swój egzotyczny deserek, utknęła mu pomiędzy prętami klatki i mimo rozpaczliwych i bolesnych prób wyszarpnięcia jej, nie chciała wyjść.
Postanowił wykorzystać moment dekoncentracji ptaka i rzucił się, by schwytać zdobycz. To wywołało u papugi nowy atak histerii:
- Świntuch! - rozwrzeszczała się - Zboczeniec! Zabierrraj łapy!
Dzięki temu, że Kunek był zwinny i wyćwiczony w zabawach w polowanie, w pewnej chwili udało mu się zmylić krzywodzioba. Zamarkował mianowicie, że chce się rzucić w lewo i kiedy ptaszysko pomknęło w przeciwnym kierunku, zrobił nagły zwrot w prawo i jednym skokiem znalazł się przy swojej tropikalnej ofierze. Wyrzucił przed siebie łapę i pazurami zahaczył papugę o skrzydło.
Ptak aż zakrztusił się z wrażenia. Kunek nie czekał, aż ofiara dojdzie do siebie. Szarpnął łapą, chcąc przyciągnąć deserek do pyska i natychmiast go spałaszować. Jednak wtedy odczuł nagły, przeszywający ból. Łapa, którą złapał swój egzotyczny deserek, utknęła mu pomiędzy prętami klatki i mimo rozpaczliwych i bolesnych prób wyszarpnięcia jej, nie chciała wyjść.
132
Sytuacja Kunka w jednej chwili stała się nie do pozazdroszczenia. Niespodziewanie z myśliwego zmienił się w ofiarę. Kiedy bowiem papuga zorientowała się, że atakująca ją kuna nie tylko, że nie może jej pożreć, ale w dodatku sama stała się więźniem, zaczęła boleśnie tłuc ją, czyli Kunka, dziobem po łapie.
- Ratunku! - wrzasnął Kunek z bólu.
Zaczął się szamotać, ale nie puszczał ptaka z pazurów. Wtedy zupełnie nieoczekiwanie wyrósł obok niego... jego brat Kun. Kunek nie miał pojęcia, jak udało mu się tak wysoko wyskoczyć. Nie miał jednak teraz zamiaru się nad tym dłużej zastanawiać. Czuł wdzięczność do brata, że ten postanowił przyjść mu z pomocą.
- Może myliłem się względem niego? - przeleciało mu przez łeb - Już po wszystkim będę go musiał chyba przeprosić.
Kunkowi zrobiło się nawet głupio, z tego powodu, że był dotąd dla Kuna taki niesprawiedliwy. Do dziś uważał, że jego braciszek jest tchórzem, podłym zdrajcą i zwykłym tłustym żarłokiem.
- Ratunku! - wrzasnął Kunek z bólu.
Zaczął się szamotać, ale nie puszczał ptaka z pazurów. Wtedy zupełnie nieoczekiwanie wyrósł obok niego... jego brat Kun. Kunek nie miał pojęcia, jak udało mu się tak wysoko wyskoczyć. Nie miał jednak teraz zamiaru się nad tym dłużej zastanawiać. Czuł wdzięczność do brata, że ten postanowił przyjść mu z pomocą.
- Może myliłem się względem niego? - przeleciało mu przez łeb - Już po wszystkim będę go musiał chyba przeprosić.
Kunkowi zrobiło się nawet głupio, z tego powodu, że był dotąd dla Kuna taki niesprawiedliwy. Do dziś uważał, że jego braciszek jest tchórzem, podłym zdrajcą i zwykłym tłustym żarłokiem.
133
A tu proszę, taki akt odwagi i braterskiej solidarności.
- Dzięki - pisnął do Kuna - Nie mogę wyciągnąć łapy. Złap mnie za futerko i spróbujmy razem...
Urwał, gdyż jego starszy brat, o zgrozo, nawet na niego nie spojrzał. Jego ślepia, wbite były za to w struchlałą z powodu pojawienia się drugiego napastnika papugę. Błyszczały jak kły wilka w słońcu, gdyż Kun pałał żądzą natychmiastowego spożycia pstrokatego pierzaka.
- Deserek... Deserek... - spływały z warg Kuna pełne pożądania jęki.
- Pomóż mi... - miauknął błagalnie Kunek.
Jego słowa zagłuszył jednak przejmujący pisk Kuneczki:
- Potwór! Potwór!
Kunek odwrócił pysk. Od razu w ślepia rzucił mu się podłużny kształt, który położył się złowrogim cieniem na podłodze. Zarys wielkiego pyska z wyszczerzonymi kłami sięgał aż do nóg stolika, na którym znajdował się Kunek.
Kunek powiódł powoli wzrokiem wzdłuż cienia. Pysk przechodził w wydłużony tułów,
- Dzięki - pisnął do Kuna - Nie mogę wyciągnąć łapy. Złap mnie za futerko i spróbujmy razem...
Urwał, gdyż jego starszy brat, o zgrozo, nawet na niego nie spojrzał. Jego ślepia, wbite były za to w struchlałą z powodu pojawienia się drugiego napastnika papugę. Błyszczały jak kły wilka w słońcu, gdyż Kun pałał żądzą natychmiastowego spożycia pstrokatego pierzaka.
- Deserek... Deserek... - spływały z warg Kuna pełne pożądania jęki.
- Pomóż mi... - miauknął błagalnie Kunek.
Jego słowa zagłuszył jednak przejmujący pisk Kuneczki:
- Potwór! Potwór!
Kunek odwrócił pysk. Od razu w ślepia rzucił mu się podłużny kształt, który położył się złowrogim cieniem na podłodze. Zarys wielkiego pyska z wyszczerzonymi kłami sięgał aż do nóg stolika, na którym znajdował się Kunek.
Kunek powiódł powoli wzrokiem wzdłuż cienia. Pysk przechodził w wydłużony tułów,
134
który dzielił się na cztery długie łapy. Wszystkie one miały swój początek w otwartych drzwiach tarasu, czyli dokładnie tam, gdzie stał… pies! Odwieczny wróg kun!
W Kunku serce zabiło na alarm. Błyskawicznie ocenił, że pies był wielki. Ze cztery razy większy od niego. Miał długą, podpalaną sierść, a jego ślepia, wbite nieruchomo w Kunka, płonęły złowieszczo zimnym ogniem. Bydlę szczerzyło ostre jak szable zębiska, a z jego gardzieli wydobywał się groźny, głęboki bulgot.
Papuga od razu zauważyła przestrach w ślepiach swoich oprawców i natychmiast stała się bardzo odważna. Rozsiewając wokół pióra, jeszcze energiczniej zaatakowała Kunka. Drapała, dziobała i całymi kępkami wyszarpywała kłaki z jego łapy, uwięzionej pomiędzy prętami.
Dla Kunka szaleńcze ataki papugi musiały być bardzo bolesne. Jednak on, w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony psiej bestii, nie czuł żadnego bólu. Pisnął błagalnie do Kuna „wyciągnij mnie” i rozpaczliwie złapał się go zębami. Ten jednak, ani myślał mu pomagać.
W Kunku serce zabiło na alarm. Błyskawicznie ocenił, że pies był wielki. Ze cztery razy większy od niego. Miał długą, podpalaną sierść, a jego ślepia, wbite nieruchomo w Kunka, płonęły złowieszczo zimnym ogniem. Bydlę szczerzyło ostre jak szable zębiska, a z jego gardzieli wydobywał się groźny, głęboki bulgot.
Papuga od razu zauważyła przestrach w ślepiach swoich oprawców i natychmiast stała się bardzo odważna. Rozsiewając wokół pióra, jeszcze energiczniej zaatakowała Kunka. Drapała, dziobała i całymi kępkami wyszarpywała kłaki z jego łapy, uwięzionej pomiędzy prętami.
Dla Kunka szaleńcze ataki papugi musiały być bardzo bolesne. Jednak on, w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony psiej bestii, nie czuł żadnego bólu. Pisnął błagalnie do Kuna „wyciągnij mnie” i rozpaczliwie złapał się go zębami. Ten jednak, ani myślał mu pomagać.
135
Sam śmiertelnie przerażony, pragnął tylko jednego: jak najszybciej wziąć łapy za pas i ratować własną skórę.
W tym celu sprężył się więc do skoku i wybił z całych sił. Nie zdołał się jednak nawet oderwać od stolika, gdyż Kunek trzymał się go kurczowo zębami i ani myślał puścić. Aby uwolnić się od tego braterskiego uścisku, Kun zatopił w Kunku swoje kły. Liczył zapewne na to, że ten otworzy pysk żeby pisnąć z bólu, a on wykorzysta moment i rzuci się do ucieczki. Ale się przeliczył, gdyż Kunek, tak samo jak nie czuł wcześniej dzioba i pazurów papugi, tak i teraz nawet nie poczuł zębów starszego brata. Zamiast puścić Kuna, jeszcze mocniej zacisnął szczęki na jego skórze.
Tymczasem pies zauważył, że jedna z kun ma uwięzioną w klatce łapę i nie może się wyswobodzić. Dostrzegł też, że i druga kuna też nie może uciec, gdyż trzymana jest przez tę pierwszą. Zamiast więc pędem rzucić się w ich kierunku, ruszył do śmiertelnego ataku bardzo powoli. Po kilku krokach przywarował nawet
W tym celu sprężył się więc do skoku i wybił z całych sił. Nie zdołał się jednak nawet oderwać od stolika, gdyż Kunek trzymał się go kurczowo zębami i ani myślał puścić. Aby uwolnić się od tego braterskiego uścisku, Kun zatopił w Kunku swoje kły. Liczył zapewne na to, że ten otworzy pysk żeby pisnąć z bólu, a on wykorzysta moment i rzuci się do ucieczki. Ale się przeliczył, gdyż Kunek, tak samo jak nie czuł wcześniej dzioba i pazurów papugi, tak i teraz nawet nie poczuł zębów starszego brata. Zamiast puścić Kuna, jeszcze mocniej zacisnął szczęki na jego skórze.
Tymczasem pies zauważył, że jedna z kun ma uwięzioną w klatce łapę i nie może się wyswobodzić. Dostrzegł też, że i druga kuna też nie może uciec, gdyż trzymana jest przez tę pierwszą. Zamiast więc pędem rzucić się w ich kierunku, ruszył do śmiertelnego ataku bardzo powoli. Po kilku krokach przywarował nawet
136
nieruchomo do podłogi i tylko wbity w kuny ostry jak kły wzrok i głuchy bulgot wydobywający się z jego gardzieli świadczył o tym, że nie zrezygnował z polowania. Przeciwnie. Przed zadaniem ostatecznego ciosu, chciał jak najdłużej ponapawać się narastającym przerażeniem swoich ofiar.
W pomieszczeniu wybuchł gwałtowny rejwach.
- Puszczaj!
- Ratuj!
- Zagryź!
- Uciekajcie!
Wrzaski Kuna, Kunka, papugi i Kuneczki mieszały się ze sobą i zlewały w jeden niezrozumiały krzyk. Przerażający zew dzikiej natury.
W pewnej chwili pies podniósł się z podłogi i nieśpiesznie ruszył w kierunku stolika. W Kuna wstąpiły wtedy jakieś nadkunie siły. Szarpnął się tak gwałtownie, że udało mu się wyrwać z kunkowych zębów. Z całych sił pchnął uwięzionego w kleszczach ptasiej klatki Kunka psu na pożarcie, sam zaś zeskoczył na podłogę
W pomieszczeniu wybuchł gwałtowny rejwach.
- Puszczaj!
- Ratuj!
- Zagryź!
- Uciekajcie!
Wrzaski Kuna, Kunka, papugi i Kuneczki mieszały się ze sobą i zlewały w jeden niezrozumiały krzyk. Przerażający zew dzikiej natury.
W pewnej chwili pies podniósł się z podłogi i nieśpiesznie ruszył w kierunku stolika. W Kuna wstąpiły wtedy jakieś nadkunie siły. Szarpnął się tak gwałtownie, że udało mu się wyrwać z kunkowych zębów. Z całych sił pchnął uwięzionego w kleszczach ptasiej klatki Kunka psu na pożarcie, sam zaś zeskoczył na podłogę
137
i z obłędem w ślepiach pomknął schodami na górę. Po drodze obijał się z łoskotem o meble i ściany. Każdą komórką swojego tłustego ciała pragnął tylko jednego: zaszyć się w jak najgłębszym i najciemniejszym kącie strychu. Paniczny strach dodawał mu skrzydeł i Kun niemal frunął w powietrzu. Na schodach przeskakiwał po kilka stopni, jakby przez ten krótki czas stracił nagle na wadze.
Także i Kunek, zepchnięty przez Kuna ze stolika, znalazł się w powietrzu. Tyle że on, razem z papugą i jej klatką, a także z gazetą i wysypującymi się z koszyka na owoce jabłkami, spadał bezwładnie na podłogę. Machał przy tym wolną łapą jak skrzydłem, ale nic to nie dało. Zamiast wzlecieć jak gołąb, albo przynajmniej podlecieć choć trochę jak kura, rąbnął gnatami o podłogowe deski, aż jęknęło. W powietrze wystrzeliła za to kolejna seria histerycznych ptasich wrzasków i łomot walącej o deski metalowej klatki.
Na szczęście dla Kunka, w chwili uderzenia
Także i Kunek, zepchnięty przez Kuna ze stolika, znalazł się w powietrzu. Tyle że on, razem z papugą i jej klatką, a także z gazetą i wysypującymi się z koszyka na owoce jabłkami, spadał bezwładnie na podłogę. Machał przy tym wolną łapą jak skrzydłem, ale nic to nie dało. Zamiast wzlecieć jak gołąb, albo przynajmniej podlecieć choć trochę jak kura, rąbnął gnatami o podłogowe deski, aż jęknęło. W powietrze wystrzeliła za to kolejna seria histerycznych ptasich wrzasków i łomot walącej o deski metalowej klatki.
Na szczęście dla Kunka, w chwili uderzenia
138
o podłogę, sprężyste pręty ptasiego więzienia odkształciły się i uwolniły jego łapę ze swojego uścisku. Oswobodzony Kunek nie czekał, aż pies dobierze mu się do skóry, tylko natychmiast rzucił się do panicznej ucieczki w kierunku paleniska. Był to już naprawdę ostatni moment. Bestia widząc, że ofiara wymyka jej się sprzed kłów, zerwała się z podłogi i z ujadaniem ruszyła „z kopyta” do wściekłego ataku.
Kunek pędził co sił w łapach. W uszach mu szumiało, jakby dostał się w sam środek trąby powietrznej. Gnał na oślep i nie oglądał się za siebie ale czuł, że pies jest tuż tuż, W nozdrza wbijał mu się jego nieświeży oddech, cuchnący resztkami niestrawionego pokarmu.
- Szybciej, dogania cię! - dopadł go przytłumiony przez drzwiczki paleniska pisk Kuneczki.
Kunek z przerażeniem zorientował się, że krzyk dochodził zza jego grzbietu. A to znaczyło, że on uciekał w złą stronę i zamiast przybliżać się do paleniska, z każdym susem oddalał się od niego.
Kunek pędził co sił w łapach. W uszach mu szumiało, jakby dostał się w sam środek trąby powietrznej. Gnał na oślep i nie oglądał się za siebie ale czuł, że pies jest tuż tuż, W nozdrza wbijał mu się jego nieświeży oddech, cuchnący resztkami niestrawionego pokarmu.
- Szybciej, dogania cię! - dopadł go przytłumiony przez drzwiczki paleniska pisk Kuneczki.
Kunek z przerażeniem zorientował się, że krzyk dochodził zza jego grzbietu. A to znaczyło, że on uciekał w złą stronę i zamiast przybliżać się do paleniska, z każdym susem oddalał się od niego.
139
Jeszcze chwila i da się psu zapędzić w kozi róg. A wtedy będzie już po nim. Dlatego podjął błyskawiczną decyzję. Wybił się z całych sił i wskoczył na ścianę. Po kilku susach w górę po pionowej płaszczyźnie, odbił się i przekoziołkował do tyłu. Liczył na to, że w ten sposób znajdzie się na podłodze za psem. Niestety, srodze się przeliczył. Bo albo wybił się za słabo, albo źle ocenił odległości, w każdym razie po swoim fikołku wylądował, o zgrozo, dokładnie na grzbiecie bestii.
- Zboczeniec! Zboczeniec! - rozwrzeszczała się papuga na widok Kunka kurczowo wczepionego pazurami i zębami w gęste psie kudły.
Kiedy pies poczuł na sobie kunę, całkiem zbaraniał. Chciał zahamować gwałtownie, by ją z siebie zrzucić, ale nie mógł się zatrzymać na śliskiej podłodze. Łapy mu się rozjechały i choć szorował pazurami o deski, ze zgrzytem i skomleniem sunął bezwładnie i nieuchronnie w kierunku ściany.
Kunek nie czekał na niechybną katastrofę. Wybił się z psiego grzbietu i dopiero teraz udało
- Zboczeniec! Zboczeniec! - rozwrzeszczała się papuga na widok Kunka kurczowo wczepionego pazurami i zębami w gęste psie kudły.
Kiedy pies poczuł na sobie kunę, całkiem zbaraniał. Chciał zahamować gwałtownie, by ją z siebie zrzucić, ale nie mógł się zatrzymać na śliskiej podłodze. Łapy mu się rozjechały i choć szorował pazurami o deski, ze zgrzytem i skomleniem sunął bezwładnie i nieuchronnie w kierunku ściany.
Kunek nie czekał na niechybną katastrofę. Wybił się z psiego grzbietu i dopiero teraz udało
140
mu się wylądować na podłodze za napastnikiem. Dokładnie w tym samym momencie rozległ się potworny huk walącego z impetem o ścianę psiego łba.
Kunek chętnie by ponapawał się widokiem ogłupiałego kundla, który teraz, skołowany i niezbyt łapiący, co się stało, nie przypominał w niczym groźnej i dzikiej bestii sprzed chwili. Nie miał jednak ani chwili do stracenia. Musiał zwiewać, zanim oszołomiony zwierz odzyska przytomność.
Kilkoma susami znalazł się z powrotem w palenisku i z pomocą Kuneczki przymknął za sobą drzwiczki. Dyszał ciężko i dygotał na całym ciele z emocji. Kiedy doszedł już trochę do siebie, przytknął ślepia do nieokopconego fragmentu szybki w drzwiczkach i zaczął bacznie lustrować pomieszczenie.
Od razu w ślepia rzuciła mu się leżąca na podłodze klatka z szamoczącą się w środku i przeraźliwie wrzeszczącą papugą. W koło walały się luzem płachty gazety,
Kunek chętnie by ponapawał się widokiem ogłupiałego kundla, który teraz, skołowany i niezbyt łapiący, co się stało, nie przypominał w niczym groźnej i dzikiej bestii sprzed chwili. Nie miał jednak ani chwili do stracenia. Musiał zwiewać, zanim oszołomiony zwierz odzyska przytomność.
Kilkoma susami znalazł się z powrotem w palenisku i z pomocą Kuneczki przymknął za sobą drzwiczki. Dyszał ciężko i dygotał na całym ciele z emocji. Kiedy doszedł już trochę do siebie, przytknął ślepia do nieokopconego fragmentu szybki w drzwiczkach i zaczął bacznie lustrować pomieszczenie.
Od razu w ślepia rzuciła mu się leżąca na podłodze klatka z szamoczącą się w środku i przeraźliwie wrzeszczącą papugą. W koło walały się luzem płachty gazety,
141
koszyk i rozsypane jabłka. Jednak mimo, że wywracał ślepiami na wszystkie strony, nigdzie nie mógł dostrzec psa.
Ostrożnie uchylił więc drzwiczki i już wystawiał na zewnątrz łeb, gdy nagle, tuż przed jego ślepiami, wyrosły przekrwione i pałające żądzą zemsty ślepia wroga.
- Nie! - wrzasnął Kunek.
Odruchowo odskoczył pod tylną ścianę paleniska, pozostawiając drzwiczki niedomknięte.
Pies rzucił się do przodu. Zorientował się, że od kun oddzielają go szklane drzwiczki paleniska, dopiero wtedy, gdy boleśnie przedzwonił w nie nosem.
Uderzone przez psa drzwiczki przymknęły się z głośnym brzękiem i Kunek odetchnął z ulgą. Teraz byli bezpiecznie odgrodzeni od napastnika i pies mógł im co najwyżej naskoczyć. To znaczy popodskakiwać i bezsilnie poujadać.
Teraz mogli bezpiecznie udać się z Kuneczką na górę. Kunek nie byłby jednak sobą, czyli Kunkiem, gdyby nawet w tak dramatycznym momencie zagrożenia życia, nie strzelił mu do łba
Ostrożnie uchylił więc drzwiczki i już wystawiał na zewnątrz łeb, gdy nagle, tuż przed jego ślepiami, wyrosły przekrwione i pałające żądzą zemsty ślepia wroga.
- Nie! - wrzasnął Kunek.
Odruchowo odskoczył pod tylną ścianę paleniska, pozostawiając drzwiczki niedomknięte.
Pies rzucił się do przodu. Zorientował się, że od kun oddzielają go szklane drzwiczki paleniska, dopiero wtedy, gdy boleśnie przedzwonił w nie nosem.
Uderzone przez psa drzwiczki przymknęły się z głośnym brzękiem i Kunek odetchnął z ulgą. Teraz byli bezpiecznie odgrodzeni od napastnika i pies mógł im co najwyżej naskoczyć. To znaczy popodskakiwać i bezsilnie poujadać.
Teraz mogli bezpiecznie udać się z Kuneczką na górę. Kunek nie byłby jednak sobą, czyli Kunkiem, gdyby nawet w tak dramatycznym momencie zagrożenia życia, nie strzelił mu do łba
142
jakiś szalony pomysł. Tak też było i tym razem.
Kiedy upewnił się, że pies nie może im nic zrobić, najspokojniej w świecie podszedł pod same drzwiczki. Wziął w zęby puchaty ogon Kuneczki i, zanim ta zdołała się zorientować co chce zrobić i zaprotestować, dla lepszego widoku przetarł nim zakopcone drzwiczki. Za szybą ukazała się jego ślepiom wyposażona w ostre kły i groźne ślepia morda psa. Z bliska była jeszcze bardziej przerażająca.
Teraz od kłów bestiioddzielało go tylko cienkie, odczyszczone z sadzy szkło drzwiczek. Kunek przysunął swój pysk jak najbliżej, napiął się i wykrzywił w najbardziej obraźliwej minie, jaką tylko potrafił wymyślić. To znaczy wywalił gały, wyszczerzył zęby, a następnie wsadził sobie do pyska łapy i rozciągnął nimi jak najszerzej wargi. Na koniec wysunął na wierzch jęzor i powachlował nim tuż przed ślepiami bydlaka.
Psa w pierwszej chwili zamurowało. Zaskoczony bezczelnością kuny przestał nawet warczeć. Popiskując tylko niedosłyszalnie,
Kiedy upewnił się, że pies nie może im nic zrobić, najspokojniej w świecie podszedł pod same drzwiczki. Wziął w zęby puchaty ogon Kuneczki i, zanim ta zdołała się zorientować co chce zrobić i zaprotestować, dla lepszego widoku przetarł nim zakopcone drzwiczki. Za szybą ukazała się jego ślepiom wyposażona w ostre kły i groźne ślepia morda psa. Z bliska była jeszcze bardziej przerażająca.
Teraz od kłów bestiioddzielało go tylko cienkie, odczyszczone z sadzy szkło drzwiczek. Kunek przysunął swój pysk jak najbliżej, napiął się i wykrzywił w najbardziej obraźliwej minie, jaką tylko potrafił wymyślić. To znaczy wywalił gały, wyszczerzył zęby, a następnie wsadził sobie do pyska łapy i rozciągnął nimi jak najszerzej wargi. Na koniec wysunął na wierzch jęzor i powachlował nim tuż przed ślepiami bydlaka.
Psa w pierwszej chwili zamurowało. Zaskoczony bezczelnością kuny przestał nawet warczeć. Popiskując tylko niedosłyszalnie,
143
wgapiał się w Kunka szeroko otwartymi, przekrwionymi z wściekłości ślepiami.
Kiedy, po chwili, bestia doszła do siebie, od razu zaatakowała. Rzuciła się wściekle do przodu, zapominając o szklanych drzwiczkach. Dopiero głośny brzęk uderzenia w hartowane szkło i ostry ból nosa, gwałtownie uzmysłowił psu, że dorwanie kun nie będzie taką prostą sprawą.
Zwierz obwąchał ostrożnie palenisko, po czym zaczął ze zdwojoną siłą ujadać i wściekle drapać przednimi łapami w drzwiczki. Kunek, chroniony przez drzwiczki paleniska, wcale się tym nie przejął. Wymyślał coraz to nowe i bardziej obraźliwe miny, a jego inwencja twórcza zdawała się nie mieć końca. Kiedy wyczerpał mu się zasób grymasów pyskiem, odwrócił się, uniósł ogon i w najlepsze kontynuował swoje występy używając do tego tej części ciała, która leżała po zupełnie przeciwnej stronie Kunka niż jego pysk.
Zapewne wygłupiałby się tak w najlepsze jeszcze długo, gdyby do jego uszu nie doszedł w pewnym momencie jakiś podejrzany chrobot. Zaniepokojony, wykręcił się,
Kiedy, po chwili, bestia doszła do siebie, od razu zaatakowała. Rzuciła się wściekle do przodu, zapominając o szklanych drzwiczkach. Dopiero głośny brzęk uderzenia w hartowane szkło i ostry ból nosa, gwałtownie uzmysłowił psu, że dorwanie kun nie będzie taką prostą sprawą.
Zwierz obwąchał ostrożnie palenisko, po czym zaczął ze zdwojoną siłą ujadać i wściekle drapać przednimi łapami w drzwiczki. Kunek, chroniony przez drzwiczki paleniska, wcale się tym nie przejął. Wymyślał coraz to nowe i bardziej obraźliwe miny, a jego inwencja twórcza zdawała się nie mieć końca. Kiedy wyczerpał mu się zasób grymasów pyskiem, odwrócił się, uniósł ogon i w najlepsze kontynuował swoje występy używając do tego tej części ciała, która leżała po zupełnie przeciwnej stronie Kunka niż jego pysk.
Zapewne wygłupiałby się tak w najlepsze jeszcze długo, gdyby do jego uszu nie doszedł w pewnym momencie jakiś podejrzany chrobot. Zaniepokojony, wykręcił się,
144
by zobaczyć co się dzieje, ale już było za późno. Drapane i trącane psimi łapami drzwiczki skrzypnęły i najpierw jedna, a zaraz za nią druga ich połówka otwarła się na oścież. Teraz nic już nie broniło kun przed morderczymi kłami.
W jednej chwili palenisko wypełniło się odorem niestrawionej suchej karmy, który buchnął z psiej paszczy. Kunek w mgnieniu oka wyobraził sobie siebie i Kuneczkę, jak kończą w żołądku bestii, rozkładani powoli przez zjadliwe soki trawienne.
- Chodu! - wrzasnął i rzucił się gwałtownie w głąb paleniska, pociągając za sobą Kuneczkę.
Pies zorientował się, że kuny chcą się wyrwać z potrzasku. Błyskawicznie rzucił się do przodu i wepchnął pysk do środka. Kłapnął mocno szczękami, jednak w zębach został mu tylko popiół i kupa kłaków z ogona Kuneczki.
- Co ty wyprawiasz?! - wydarła się na Kunka Kuneczka, kiedy tylko oboje znaleźli się już bezpiecznie na strychu - Jesteś... Jesteś... Kun ma rację! Ciebie trzeba pilnować. Nie wolno cię
W jednej chwili palenisko wypełniło się odorem niestrawionej suchej karmy, który buchnął z psiej paszczy. Kunek w mgnieniu oka wyobraził sobie siebie i Kuneczkę, jak kończą w żołądku bestii, rozkładani powoli przez zjadliwe soki trawienne.
- Chodu! - wrzasnął i rzucił się gwałtownie w głąb paleniska, pociągając za sobą Kuneczkę.
Pies zorientował się, że kuny chcą się wyrwać z potrzasku. Błyskawicznie rzucił się do przodu i wepchnął pysk do środka. Kłapnął mocno szczękami, jednak w zębach został mu tylko popiół i kupa kłaków z ogona Kuneczki.
- Co ty wyprawiasz?! - wydarła się na Kunka Kuneczka, kiedy tylko oboje znaleźli się już bezpiecznie na strychu - Jesteś... Jesteś... Kun ma rację! Ciebie trzeba pilnować. Nie wolno cię
145
nawet spuścić na chwilę ze ślepiów, bo od razu narobisz jakiś głupstw! Jeżeli sam chcesz zginąć, to proszę bardzo! Ale jakim prawem narażasz innych? Przez ciebie omal nie zginęłam i… jak ja teraz wyglądam?
Kuneczka pomachała Kunkowi ostentacyjnie przed nosem swoim ogonem. Pozbawiony na czubku futra, wyglądał teraz równie nieapetycznie, jak łysa końcówka Kunka.
- I twój brat omal przez ciebie nie zginął-dokrzyknęła Kuneczka - kiedy cię ratował z opresji.
Siedzieli w najciemniejszym kącie strychu. Kuneczka była tak wystraszona, że drżała na całym ciele. A kiedy piszczała, szczękała z emocji zębami, jakby do rytmu wypowiadanych słów. Nie mogła się nawet utrzymać na łapach, legła więc bezwładnie na podłodze. Kun, mimo, że ominęła go cała gonitwa z psem i miał sporo czasu, żeby dojść do siebie, też wyglądał jak nieżywy. Także i Kunek, choć próbował nadrabiać miną, wcale nie czuł się, ani też nie wyglądał lepiej od tamtych. Jednak na ostatnie słowa Kuneczki rzucił
Kuneczka pomachała Kunkowi ostentacyjnie przed nosem swoim ogonem. Pozbawiony na czubku futra, wyglądał teraz równie nieapetycznie, jak łysa końcówka Kunka.
- I twój brat omal przez ciebie nie zginął-dokrzyknęła Kuneczka - kiedy cię ratował z opresji.
Siedzieli w najciemniejszym kącie strychu. Kuneczka była tak wystraszona, że drżała na całym ciele. A kiedy piszczała, szczękała z emocji zębami, jakby do rytmu wypowiadanych słów. Nie mogła się nawet utrzymać na łapach, legła więc bezwładnie na podłodze. Kun, mimo, że ominęła go cała gonitwa z psem i miał sporo czasu, żeby dojść do siebie, też wyglądał jak nieżywy. Także i Kunek, choć próbował nadrabiać miną, wcale nie czuł się, ani też nie wyglądał lepiej od tamtych. Jednak na ostatnie słowa Kuneczki rzucił
146
się gwałtownie do przodu i wyszczerzył wściekle zęby.
- On mnie ratował?! - warknął - Przecież on... On... - zająknął się i z wściekłości aż zaniemówił.
- Może powiesz, że wcale nie wyskoczył na stolik, kiedy łapa uwięzła ci w potrzasku?
- Owszem, wyskoczył - wrzasnął Kunek - ale tylko po to, żeby...
- Żeby cię ratować. Uwolnić z pułapki! - nie pozwoliła mu nawet dokończyć Kuneczka - Przynajmniej miał byś trochę odwagi i... godności, żeby się przyznać. Kun uratował ci życie i to z opresji, w którą sam i siebie i nas wszystkich wpędziłeś. Przecież widziałam wszystko na własne ślepia!
- Właśnie! - włączył się Kun słabym głosikiem - Uratowałem cię, szczurku. Przecież wyszarpnąłem cię z potrzasku.
- Ty... Ty... - w Kunku aż zawrzało, ale nie był nawet w stanie mówić z wściekłości - Ty rzuciłeś mnie bestii na pożarcie!
- Niewdzięcznik! - prychnęła z pogardą w głosie Kuneczka i porozumiewawczo zwróciła się do
- On mnie ratował?! - warknął - Przecież on... On... - zająknął się i z wściekłości aż zaniemówił.
- Może powiesz, że wcale nie wyskoczył na stolik, kiedy łapa uwięzła ci w potrzasku?
- Owszem, wyskoczył - wrzasnął Kunek - ale tylko po to, żeby...
- Żeby cię ratować. Uwolnić z pułapki! - nie pozwoliła mu nawet dokończyć Kuneczka - Przynajmniej miał byś trochę odwagi i... godności, żeby się przyznać. Kun uratował ci życie i to z opresji, w którą sam i siebie i nas wszystkich wpędziłeś. Przecież widziałam wszystko na własne ślepia!
- Właśnie! - włączył się Kun słabym głosikiem - Uratowałem cię, szczurku. Przecież wyszarpnąłem cię z potrzasku.
- Ty... Ty... - w Kunku aż zawrzało, ale nie był nawet w stanie mówić z wściekłości - Ty rzuciłeś mnie bestii na pożarcie!
- Niewdzięcznik! - prychnęła z pogardą w głosie Kuneczka i porozumiewawczo zwróciła się do
147
Kuna - Miałeś co do niego zupełną rację.
- On... - pisnął cienko Kun, wskazując pyskiem na Kunka-zdechnął Babkę Kunę, sama widziałaś.
Na szczęście zarówno Kun, jak i Kunek, byli tak wyczerpani, że nie byli w stanie się ruszyć. W przeciwnym razie na pewno rzuciliby się teraz na siebie i pozagryzali. A przynajmniej solidnie poranili. Zamiast tego, tylko zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami i... każdy z nich zajął się sobą.
W końcu wystarczająco poturbowali się już podczas szarpaniny przy klatce. Kun jeszcze długo wylizywał sobie rany po zębach i pazurach Kunka, a Kunek lizał bolesne obrażenia po kłach swojego brata, Kuna.
- On... - pisnął cienko Kun, wskazując pyskiem na Kunka-zdechnął Babkę Kunę, sama widziałaś.
Na szczęście zarówno Kun, jak i Kunek, byli tak wyczerpani, że nie byli w stanie się ruszyć. W przeciwnym razie na pewno rzuciliby się teraz na siebie i pozagryzali. A przynajmniej solidnie poranili. Zamiast tego, tylko zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami i... każdy z nich zajął się sobą.
W końcu wystarczająco poturbowali się już podczas szarpaniny przy klatce. Kun jeszcze długo wylizywał sobie rany po zębach i pazurach Kunka, a Kunek lizał bolesne obrażenia po kłach swojego brata, Kuna.
148
Rozdział 5
ŁAPKA NA SZCZURY
- Zdechnięcie Babki Kuny to dla ciebie już za mało? - rzucił do Kunka zaczepnie Kun - Chciałeś zgubić nas wszystkich? Jak wtedy?!
Musiało minąć sporo czasu, zanim bracia wylizali rany i emocje opadły na tyle, że mogli się ze sobą kontaktować za pomocą głosu, a nie tylko zębów i pazurów. Obecność, jeśli tak się można wyrazić w odniesieniu do zwłok, a więc obecność ciała Babki Kuny na katafalku i żywej Kuneczki
149
obok, dodatkowo studziła nastroje.
- Mieliśmy poobserwować ludzi, nie? - odpisnął się Kunek.
- Tak! - natarł na niego brzuchem Kun tak gwałtownie, że Kunek musiał się aż zaprzeć z całych sił łapami, aby odeprzeć ten cielesny atak braciszka - Poobserwować! A nie ujawniać się i sprowadzać na wszystkich śmiertelne niebezpieczeństwo! Już raz-Kun zwrócił się do Kuneczki-omal nie zginęliśmy przez niego. Wszyscy! Cała rodzina! Kiedy puścił z dymem nasze poprzednie gniazdo. Mówię ci, z pięknego, przestronnego i komfortowego gniazda, została tylko kupa popiołu... Jak w tym palenisku na dole.
Powiedziawszy to Kun cofnął się niespodziewanie i zapierający się łapami Kunek utracił oparcie na jego brzuchu. Stało się to tak nagle, że Kunek nie zdążył złapać równowagi i poleciał do przodu, koziołkując kilka razy po podłodze.
- Ach, więc to dlatego tu się przeprowadziliście? - pisnęła Kuneczka
- Mieliśmy poobserwować ludzi, nie? - odpisnął się Kunek.
- Tak! - natarł na niego brzuchem Kun tak gwałtownie, że Kunek musiał się aż zaprzeć z całych sił łapami, aby odeprzeć ten cielesny atak braciszka - Poobserwować! A nie ujawniać się i sprowadzać na wszystkich śmiertelne niebezpieczeństwo! Już raz-Kun zwrócił się do Kuneczki-omal nie zginęliśmy przez niego. Wszyscy! Cała rodzina! Kiedy puścił z dymem nasze poprzednie gniazdo. Mówię ci, z pięknego, przestronnego i komfortowego gniazda, została tylko kupa popiołu... Jak w tym palenisku na dole.
Powiedziawszy to Kun cofnął się niespodziewanie i zapierający się łapami Kunek utracił oparcie na jego brzuchu. Stało się to tak nagle, że Kunek nie zdążył złapać równowagi i poleciał do przodu, koziołkując kilka razy po podłodze.
- Ach, więc to dlatego tu się przeprowadziliście? - pisnęła Kuneczka
150
i nastawiła uszu.
- Mamusia była pogryziona przez lisa... - drżącym głosem zaczął swoją opowieść Kun i spojrzał z politowaniem na gramolącego się z podłogi Kunka - Leżała nieprzytomna, a taty nie było w gnieździe. My ze szczurkiem byliśmy wtedy bardzo mali i nie wolno nam było samemu opuszczać domu. Ale ten - Kun wskazał pyskiem na Kunka - oczywiście musiał od razu wyleźć z gniazda. Wystarczyło, że przysnąłem i na moment spuściłem go ze ślepiów... Obudził mnie gorąc nie do wytrzymania. Całe moje legowisko płonęło. Dym i ogień buchał... Wszędzie było pełno ognia... To było straszne, przerażające, okropne... Oj, od razu mi słabo... Podaj mi Kuneczko, o tam, tam leży coś niecoś do przekąszenia...
Kuneczka kierując się wskazaniem Kuna wyciągnęła z najbliższej szpary nadgryzione już złociste jabłko.
- A więc, po tym jak mnie zepchnął psu na pożarcie i zwiał, zdążył jeszcze, podczas ucieczki, złapać sobie coś do żarcia-zorientował się Kunek.
- Mamusia była pogryziona przez lisa... - drżącym głosem zaczął swoją opowieść Kun i spojrzał z politowaniem na gramolącego się z podłogi Kunka - Leżała nieprzytomna, a taty nie było w gnieździe. My ze szczurkiem byliśmy wtedy bardzo mali i nie wolno nam było samemu opuszczać domu. Ale ten - Kun wskazał pyskiem na Kunka - oczywiście musiał od razu wyleźć z gniazda. Wystarczyło, że przysnąłem i na moment spuściłem go ze ślepiów... Obudził mnie gorąc nie do wytrzymania. Całe moje legowisko płonęło. Dym i ogień buchał... Wszędzie było pełno ognia... To było straszne, przerażające, okropne... Oj, od razu mi słabo... Podaj mi Kuneczko, o tam, tam leży coś niecoś do przekąszenia...
Kuneczka kierując się wskazaniem Kuna wyciągnęła z najbliższej szpary nadgryzione już złociste jabłko.
- A więc, po tym jak mnie zepchnął psu na pożarcie i zwiał, zdążył jeszcze, podczas ucieczki, złapać sobie coś do żarcia-zorientował się Kunek.
151
- Najlepsze jest to - Kun ugryzł kęs i dokończył już z pełnym pyskiem, sepleniąc jeszcze bardziej niż zwykle - że to on podpalił nasze gniazdo od środka.
- Co? - Kuneczka otworzyła szeroko ślepia ze zdziwienia - Jak?
- Spójrz tylko na ten jego szczurzy ogon.
Kun z najwyższym obrzydzeniem trącił tylną łapą ogołocony z włosów ogon Kunka i ten znalazł się cały na widoku.
- I co z tego? - Kunek szybko schował ogon za siebie - Mnie włosy odrosną, a tobie rozum nie zdoła nawet wykiełkować! Nigdy!
Na te słowa Kun zakrztusił się i omal nie udławił kęsem jabłka.
- Mój rozum działa jak trzeba, bo ja wszystko doskonale pamiętam - wykrztusił - A ty? Co pamiętasz? No?
Kunek w odpowiedzi spuścił tylko nisko łeb tak, że dolną szczęką szorował o podłogę. Kun tymczasem uśmiechnął się tryumfalnie i mówił dalej:
-Ogon zapalił mu się w lesie i z kitą płonącą jak
- Co? - Kuneczka otworzyła szeroko ślepia ze zdziwienia - Jak?
- Spójrz tylko na ten jego szczurzy ogon.
Kun z najwyższym obrzydzeniem trącił tylną łapą ogołocony z włosów ogon Kunka i ten znalazł się cały na widoku.
- I co z tego? - Kunek szybko schował ogon za siebie - Mnie włosy odrosną, a tobie rozum nie zdoła nawet wykiełkować! Nigdy!
Na te słowa Kun zakrztusił się i omal nie udławił kęsem jabłka.
- Mój rozum działa jak trzeba, bo ja wszystko doskonale pamiętam - wykrztusił - A ty? Co pamiętasz? No?
Kunek w odpowiedzi spuścił tylko nisko łeb tak, że dolną szczęką szorował o podłogę. Kun tymczasem uśmiechnął się tryumfalnie i mówił dalej:
-Ogon zapalił mu się w lesie i z kitą płonącą jak
152
pochodnia przyleciał do gniazda. Od razu zajęły się legowiska z siana, a potem... wszystko. Całe gniazdo. To była taka ekskluzywna drewniana szopa w lesie-Kun westchnął-i została z niej tylko kupa popiołu. Nie było nawet, co zbierać. Gdybym ostatkiem sił nie wyciągnął z pożaru najpierw mamy, a potem tego tchórza, to... I teraz znowu chce nas wszystkich zgubić!
- To wszystko nieprawda! To wcale nie było tak! Wcale nie stchórzyłem! - chciał krzyknąć Kunek, ale nie krzyknął.
Tak naprawdę, to Kun miał rację. Kunek nic nie pamiętał z tamtych wypadków. Jakby pożar strawił nie tylko włosy na jego ogonie, ale i równocześnie wypalił mu olbrzymią dziurę w pamięci. Czasami tylko jakieś strzępy wspomnień rozbłyskały jak iskry nad ogniem. Jednak zaraz gasły i Kunek wcale nie był pewny, czy to mu się aby nie przyśniło, w trakcie któregoś z koszmarnych snów, jakich od tamtego czasu miewał wiele.
Wszystkie wspomnienia o tamtych wydarzeniach pochłaniała ciemność. Kunek
- To wszystko nieprawda! To wcale nie było tak! Wcale nie stchórzyłem! - chciał krzyknąć Kunek, ale nie krzyknął.
Tak naprawdę, to Kun miał rację. Kunek nic nie pamiętał z tamtych wypadków. Jakby pożar strawił nie tylko włosy na jego ogonie, ale i równocześnie wypalił mu olbrzymią dziurę w pamięci. Czasami tylko jakieś strzępy wspomnień rozbłyskały jak iskry nad ogniem. Jednak zaraz gasły i Kunek wcale nie był pewny, czy to mu się aby nie przyśniło, w trakcie któregoś z koszmarnych snów, jakich od tamtego czasu miewał wiele.
Wszystkie wspomnienia o tamtych wydarzeniach pochłaniała ciemność. Kunek
153
zapomniał nawet jak wygląda sam śmiercionośny ogień. Nie pamiętał ani poprzedniego gniazda ani tamtego lasu. Nie mógł sobie przypomnieć nawet wyglądu swojego ogona, kiedy ten był jeszcze owłosiony i puchaty.
- Wtedy - zaczął i równocześnie popatrzył z odrazą na swoją szczurzą końcówkę, która sterczała mu w miejscu, gdzie wszystkie normalne kuny miały bujnie pokryte futrem ogony - podobno wszystko wyglądało inaczej.
Tak właśnie twierdził w tajemnicy jego tata. Bo jeśli Kunek coś wiedział o tamtych czasach, to właśnie od niego.
- Ogień wszystko zmienił. Wszystko. To właśnie po tym strasznym pożarze... zrobił się z ciebie taki... niespokojny pędziwiatr. Jakbyś ciągle przed czymś uciekał... A ja, widzisz, przeciwnie... No wiesz, o czym mówię. Po tym pożarze twój brat zaczął się tak obżerać i to od tamtego czasu Babka Kuna tak zdycha co noc - powiedział mu niedawno tata, kiedy przed wieczorem wyszli razem do ogrodu na polowanie na wróble - No i to po tym pożarze wreszcie,
- Wtedy - zaczął i równocześnie popatrzył z odrazą na swoją szczurzą końcówkę, która sterczała mu w miejscu, gdzie wszystkie normalne kuny miały bujnie pokryte futrem ogony - podobno wszystko wyglądało inaczej.
Tak właśnie twierdził w tajemnicy jego tata. Bo jeśli Kunek coś wiedział o tamtych czasach, to właśnie od niego.
- Ogień wszystko zmienił. Wszystko. To właśnie po tym strasznym pożarze... zrobił się z ciebie taki... niespokojny pędziwiatr. Jakbyś ciągle przed czymś uciekał... A ja, widzisz, przeciwnie... No wiesz, o czym mówię. Po tym pożarze twój brat zaczął się tak obżerać i to od tamtego czasu Babka Kuna tak zdycha co noc - powiedział mu niedawno tata, kiedy przed wieczorem wyszli razem do ogrodu na polowanie na wróble - No i to po tym pożarze wreszcie,
154
twoja mama stała się taka... zgryźliwa dla mnie i taka oschła dla ciebie. Ach - westchnął - gdybym wtedy był w gnieździe... A ja poszedłem przecież tylko coś upolować dla twojej mamy. Chciałem, żeby się posiliła. Była poraniona przez lisa i ledwo żywa... Ale dla ciebie nie powinna być taka, no sam wiesz... Nawet, jeśli rzeczywiście zaprószyłeś ten ogień, to przecież nieumyślnie. A poza tym, skoro las już się palił, to nic by nie powstrzymało żywiołu i liczyła się każda sekunda. Więc można powiedzieć nawet, że ich uratowałeś... w pewnym sensie. Bo gdyby ta cała ściana ognia dotarła do gniazda, już nie byłoby dla nikogo ratunku. A wracając do mamy, to... ona cię bardzo kochała... To znaczy, kocha... naprawdę. Tylko... musisz dać jej szansę. Czas leczy rany i to jej kiedyś minie - zawahał się i uśmiechnął niepewnie - Mam nadzieję... A ty... Nie martw się, jeszcze i na twoim podwórku pies zaszczeka... to znaczy - Kunic zmieszał się i odchrząknął - chciałem powiedzieć, że jeszcze ci odrosną włosy na ogonie Kuneczku, zobaczysz - dopisnął Kunic
155
na zakończenie, by dodać Kunkowi otuchy.
Zrobił to jednak zbyt głośno i część wróbli, na które się przecież zaczaili, czmychnęła im z przed nosów na bardziej oddalone drzewo.
Kunek spojrzał zezem na swój łysy ogon.
- Mam nadzieję... - westchnął także zbyt głośno Kunek i wtedy reszta ptasiego stada odfrunęła, wszczynając przy tym ogromny harmider i ostrzegając inne ptaki przed czającym się niebezpieczeństwem.
- Ale niezdary. Młody i stary - zrymowała zrzędliwie Babka Kuna, kiedy wrócili z polowania z pustymi łapami.
Zlustrowała Kunka krytycznym wzrokiem i zanosząc się chrapliwym śmiechem, dorzuciła jedno ze swoich ludowych porzekadeł:
- Niedaleko pada kupa od zadka!
Kunkowi wcale nie przeszkadzał fakt, że wrócili z niczym. To było i tak najważniejsze polowanie w jego życiu. Tata rozgadał się jak nigdy przedtem... ani nigdy już potem. Niestety, nie było go przy samym pożarze gniazda i nic więcej nie był mu w stanie powiedzieć.
Zrobił to jednak zbyt głośno i część wróbli, na które się przecież zaczaili, czmychnęła im z przed nosów na bardziej oddalone drzewo.
Kunek spojrzał zezem na swój łysy ogon.
- Mam nadzieję... - westchnął także zbyt głośno Kunek i wtedy reszta ptasiego stada odfrunęła, wszczynając przy tym ogromny harmider i ostrzegając inne ptaki przed czającym się niebezpieczeństwem.
- Ale niezdary. Młody i stary - zrymowała zrzędliwie Babka Kuna, kiedy wrócili z polowania z pustymi łapami.
Zlustrowała Kunka krytycznym wzrokiem i zanosząc się chrapliwym śmiechem, dorzuciła jedno ze swoich ludowych porzekadeł:
- Niedaleko pada kupa od zadka!
Kunkowi wcale nie przeszkadzał fakt, że wrócili z niczym. To było i tak najważniejsze polowanie w jego życiu. Tata rozgadał się jak nigdy przedtem... ani nigdy już potem. Niestety, nie było go przy samym pożarze gniazda i nic więcej nie był mu w stanie powiedzieć.
156
Dlatego Kunek stracił już nadzieję, że kiedykolwiek pozna prawdę. Bał się, że już zawsze będzie musiał chodzić z piętnem tchórza i podpalacza własnego gniazda. Chyba, że...
- Uratuję z łap intruzów nasze nowe gniazdo i zmyję z siebie tę hańbę. Zrobię to, nawet wbrew wszystkim, jeśli będzie trzeba! - postanowił i zacisnął z całych sił zęby - Udowodnię, że to ja jestem Superkunem! Jeszcze będzie im głupio!
Kunek wziął głęboki oddech i odezwał się najspokojniej jak tylko potrafił:
- Właśnie, że trzeba się ujawnić. Tyle, że jeszcze bardziej. To znaczy nie psu i nie papudze, jak teraz, ale samym ludziom. Przecież właściwie to intruzi nawet nie wiedzą, że to gniazdo jest już zajęte i ma swoich prawowitych właścicieli, czyli nas, kuny. Na pewno, kiedy się tylko o tym dowiedzą, to sobie sami stąd pójdą...
- Jak się dowiedzą - warknął Kun odsłaniając zęby - to nas wykurzą i złupią! Nie słyszałeś, co piszczała o tym Babka Kuna? Ta sama,
- Uratuję z łap intruzów nasze nowe gniazdo i zmyję z siebie tę hańbę. Zrobię to, nawet wbrew wszystkim, jeśli będzie trzeba! - postanowił i zacisnął z całych sił zęby - Udowodnię, że to ja jestem Superkunem! Jeszcze będzie im głupio!
Kunek wziął głęboki oddech i odezwał się najspokojniej jak tylko potrafił:
- Właśnie, że trzeba się ujawnić. Tyle, że jeszcze bardziej. To znaczy nie psu i nie papudze, jak teraz, ale samym ludziom. Przecież właściwie to intruzi nawet nie wiedzą, że to gniazdo jest już zajęte i ma swoich prawowitych właścicieli, czyli nas, kuny. Na pewno, kiedy się tylko o tym dowiedzą, to sobie sami stąd pójdą...
- Jak się dowiedzą - warknął Kun odsłaniając zęby - to nas wykurzą i złupią! Nie słyszałeś, co piszczała o tym Babka Kuna? Ta sama,
157
która już więcej nic nigdy nie piśnie, bo ją właśnie dopiero co zdechłeś?!
- Na razie, to myśmy ich już raz wykurzyli i jak będzie trzeba, to zrobimy to jeszcze raz - odparł butnie Kunek - A jeśli chodzi o Babkę Kunę, to nie ja ją zdechłem. Nie ja zasypałem jej grób, tylko ludzie. I nie ja o tym jej powiedziałem, tylko...
Kunek urwał. Spojrzał z ukosa na Kuneczkę i dokończył:
- Tylko ludzie ją zdechli, właśnie. Dlatego trzeba się ich jak najszybciej pozbyć i w tym celu musimy się im ujawnić. A jak masz cykora, to...
- Ani mi się waż! - przerwał mu stanowczym głosem Kun - Musimy zaczekać na rodziców... Zresztą teraz, to ja tu jestem twoim rodzicem, tatą i mamą w jednym. Bo jestem najstarszy i masz się mnie słuchać!
- Nie ma czasu na czekanie! - pisnął Kunek i machnął nerwowo ogołoconym z włosia ogonem - Widziałeś, że ludzie mają już jedno szczenię?!
Zanim jeszcze wybrzmiał jego pisk, od strony
- Na razie, to myśmy ich już raz wykurzyli i jak będzie trzeba, to zrobimy to jeszcze raz - odparł butnie Kunek - A jeśli chodzi o Babkę Kunę, to nie ja ją zdechłem. Nie ja zasypałem jej grób, tylko ludzie. I nie ja o tym jej powiedziałem, tylko...
Kunek urwał. Spojrzał z ukosa na Kuneczkę i dokończył:
- Tylko ludzie ją zdechli, właśnie. Dlatego trzeba się ich jak najszybciej pozbyć i w tym celu musimy się im ujawnić. A jak masz cykora, to...
- Ani mi się waż! - przerwał mu stanowczym głosem Kun - Musimy zaczekać na rodziców... Zresztą teraz, to ja tu jestem twoim rodzicem, tatą i mamą w jednym. Bo jestem najstarszy i masz się mnie słuchać!
- Nie ma czasu na czekanie! - pisnął Kunek i machnął nerwowo ogołoconym z włosia ogonem - Widziałeś, że ludzie mają już jedno szczenię?!
Zanim jeszcze wybrzmiał jego pisk, od strony
158
stojącego nieopodal katafalku rozległ się świdrujący świst. Wszystkie kuny jak jedna spojrzały w tamtą stronę. Aż podskoczyły z wrażenia, na widok ciała Babki Kuny, które poruszyło się gwałtownie.
- Szczeniaki są najgorsze! - wycharczała staruszka i tak sprawnie wychyliła się poza swój katafalk, że udało się jej dosięgnąć Kunka i ukąsić go swoimi bezzębnymi dziąsłami w pośladek.
Mimo piekącego bólu, Kunek czuł radość. Oto okazało się bowiem, że Babka Kuna wcale nie zdechła. Ona tylko... wpadła w bezdech. Już raz jej się coś takiego podobnego przydarzyło, ale Kunka nie było wtedy w gnieździe i teraz pierwszy raz był świadkiem czegoś tak dziwnego jak żywa, ale martwa... czy może raczej odwrotnie-martwa, ale żywa kuna.
- Właśnie, szczeniaki są najgorsze - Kunek przytaknął skwapliwie Babce Kunie, rozcierając bolący pośladek.
Od razu zauważył tu swoją szansę w batalii ze swoim braciszkiem i postanowił pożreć ofiarę, póki jeszcze ciepła.
- Szczeniaki są najgorsze! - wycharczała staruszka i tak sprawnie wychyliła się poza swój katafalk, że udało się jej dosięgnąć Kunka i ukąsić go swoimi bezzębnymi dziąsłami w pośladek.
Mimo piekącego bólu, Kunek czuł radość. Oto okazało się bowiem, że Babka Kuna wcale nie zdechła. Ona tylko... wpadła w bezdech. Już raz jej się coś takiego podobnego przydarzyło, ale Kunka nie było wtedy w gnieździe i teraz pierwszy raz był świadkiem czegoś tak dziwnego jak żywa, ale martwa... czy może raczej odwrotnie-martwa, ale żywa kuna.
- Właśnie, szczeniaki są najgorsze - Kunek przytaknął skwapliwie Babce Kunie, rozcierając bolący pośladek.
Od razu zauważył tu swoją szansę w batalii ze swoim braciszkiem i postanowił pożreć ofiarę, póki jeszcze ciepła.
159
- A w ogóle, czy ty wiesz - zwrócił się do Kuna - jak oni, ludzie, „to” robią?
- To znaczy, „jak oni, ludzie, co robią”? - zapytał, przedrzeźniając Kunka, Kun.
- No, „to”! - odparł Kunek, z naciskiem na słowo „to”, wywracając przy tym znacząco na boki ślepiami.
- „To”, to znaczy, co? - dołączyła do Kuna zaintrygowana Kuneczka.
- No, „to”... - powtórzył Kunek, szczerząc przy tym głupkowato zęby - No wiecie, „te rzeczy”.
- Jakie rzeczy? - wybuchnął gniewem skołowany już Kun - Chyba prosisz się o mocniejsze ukąszenie, szczurku.
- „Te rzeczy”, czyli jak oni robią... szczeniaki - wydusił w końcu z siebie Kunek - No, wiecie jak ludzie się rozmnażają?
Kun chrząknął i po chwili odezwał się z miną wtajemniczonego znawcy:
- A... o „te rzeczy” ci chodzi... No więc... - Kun zmarszczył czoło - Tak jak te... no... pszczółki?
- To znaczy? - naciskał Kunek.
- No, to znaczy, że tak jak... te...
- To znaczy, „jak oni, ludzie, co robią”? - zapytał, przedrzeźniając Kunka, Kun.
- No, „to”! - odparł Kunek, z naciskiem na słowo „to”, wywracając przy tym znacząco na boki ślepiami.
- „To”, to znaczy, co? - dołączyła do Kuna zaintrygowana Kuneczka.
- No, „to”... - powtórzył Kunek, szczerząc przy tym głupkowato zęby - No wiecie, „te rzeczy”.
- Jakie rzeczy? - wybuchnął gniewem skołowany już Kun - Chyba prosisz się o mocniejsze ukąszenie, szczurku.
- „Te rzeczy”, czyli jak oni robią... szczeniaki - wydusił w końcu z siebie Kunek - No, wiecie jak ludzie się rozmnażają?
Kun chrząknął i po chwili odezwał się z miną wtajemniczonego znawcy:
- A... o „te rzeczy” ci chodzi... No więc... - Kun zmarszczył czoło - Tak jak te... no... pszczółki?
- To znaczy? - naciskał Kunek.
- No, to znaczy, że tak jak... te...
160
ptaszki? - odpowiedział niezbyt już pewnie Kun.
- A to znaczy? - nie odpuszczał Kunek.
- No, tak jak...te... - zaczął znów pewnym głosem Kun, ale po tym zaniemówił i stał tak z wywalonymi ślepiami i jęzorem na wierzchu, a jego mina mówiła sama za siebie.
Kun, zainteresowany dotąd wyłącznie deserkami, nie miał zielonego pojęcia nie tylko o rozmnażaniu się ludzi, ale nawet i pszczółek, ptaszków, o kunach nawet nie wspominając.
Przedłużająca się kłopotliwa cisza została przerwana wreszcie przez Kuneczkę:
- Przecież szczeniaków się nie robi - odezwała się głosem, w którym pobrzmiewała całkowita pewność siebie - Szczeniaki zasiewa tatuś i potem kiełkują z ziemi. A kiedy już trochę wyrosną, ale są jeszcze bardzo malutkie, mamy odgryzają łodyżki. Dzięki temu, w przeciwieństwie do roślin, możemy biegać, skakać i polować. To ty tego nawet nie wiesz?
Kuneczka zwróciła się do Kunka, najwyraźniej zgorszona jego nieuctwem.
- A to znaczy? - nie odpuszczał Kunek.
- No, tak jak...te... - zaczął znów pewnym głosem Kun, ale po tym zaniemówił i stał tak z wywalonymi ślepiami i jęzorem na wierzchu, a jego mina mówiła sama za siebie.
Kun, zainteresowany dotąd wyłącznie deserkami, nie miał zielonego pojęcia nie tylko o rozmnażaniu się ludzi, ale nawet i pszczółek, ptaszków, o kunach nawet nie wspominając.
Przedłużająca się kłopotliwa cisza została przerwana wreszcie przez Kuneczkę:
- Przecież szczeniaków się nie robi - odezwała się głosem, w którym pobrzmiewała całkowita pewność siebie - Szczeniaki zasiewa tatuś i potem kiełkują z ziemi. A kiedy już trochę wyrosną, ale są jeszcze bardzo malutkie, mamy odgryzają łodyżki. Dzięki temu, w przeciwieństwie do roślin, możemy biegać, skakać i polować. To ty tego nawet nie wiesz?
Kuneczka zwróciła się do Kunka, najwyraźniej zgorszona jego nieuctwem.
161
- No właśnie - przytaknął jej Kun - Rosną w ziemi. Mówiłem, że szczurek to głąb, nawet tego nie wie.
- Że rosną w ziemi, to każdy głupi wie - prychnął Kunek pogardliwie, choć nie do końca była to prawda, bo na przykład taki Wujcio Kun wcale tego nie wiedział.
Odwiedził ich kiedyś, w związku z kolejnym kryzysem w pożyciu z Ciotką Kuną. To było już po tym, jak zamieszkali w nowym gnieździe, gdyż Kunek wszystko dobrze pamiętał. Wujcio Kun nie mógł znieść, że on, Kunek, ciągle biegał w te i wewte. Łeb mu wtedy pękał, jak twierdził, jakby skakało mu po nim całe stado krów. To wtedy właśnie Kunek mu odpisnął, że po to przecież mama Kunica odgryzła jego łodygę, żeby mógł biegać. A Wujcio Kun odpowiedział mu na to, że nie ma żadnych łodyg i w ogóle, to trzeba być ostatnim głąbem kapuścianym, żeby wierzyć w to, że kuny wyrastają z ziemi, jak jakaś trawa czy inne chwasty. No to Kunek mu odpowiedział, że Wujcio nie musi przy nim kręcić i udawać, bo on, Kunek, jest już duży
- Że rosną w ziemi, to każdy głupi wie - prychnął Kunek pogardliwie, choć nie do końca była to prawda, bo na przykład taki Wujcio Kun wcale tego nie wiedział.
Odwiedził ich kiedyś, w związku z kolejnym kryzysem w pożyciu z Ciotką Kuną. To było już po tym, jak zamieszkali w nowym gnieździe, gdyż Kunek wszystko dobrze pamiętał. Wujcio Kun nie mógł znieść, że on, Kunek, ciągle biegał w te i wewte. Łeb mu wtedy pękał, jak twierdził, jakby skakało mu po nim całe stado krów. To wtedy właśnie Kunek mu odpisnął, że po to przecież mama Kunica odgryzła jego łodygę, żeby mógł biegać. A Wujcio Kun odpowiedział mu na to, że nie ma żadnych łodyg i w ogóle, to trzeba być ostatnim głąbem kapuścianym, żeby wierzyć w to, że kuny wyrastają z ziemi, jak jakaś trawa czy inne chwasty. No to Kunek mu odpowiedział, że Wujcio nie musi przy nim kręcić i udawać, bo on, Kunek, jest już duży
162
i uświadomiony przez mamę, i że mama pokazała mu nawet wyszczerbiony ząb, który sobie uszkodziła podczas przegryzania jego łodygi. A nawet pisnęła mu wtenczas, że gdyby podejrzewała, jakie z niego wyrośnie ziółko, to prędzej odgryzłaby sobie ogon, niż jego łodygę. Zwłaszcza, że Kunek okazał się samczykiem, a nie samiczką i to w dodatku dzieckiem z zespołem ADKD.
- ADK... coooo? - zrobił wtedy wielkie ślepia Wujcio Kun.
- ADKD, czyli Aktywnym Dynamizmem Kuniej Destrukcji - objaśnił Kunek, choć „objaśnił” nie było tu najlepszym określeniem, gdyż sam nie bardzo kunia, co to może znaczyć.
- Za moich czasów to się nazywało „złe wychowanie” - doparł Wójcio Kun - Ale prawda to. Twoja matka dobrze by zrobiła, gdyby nie odgryzła cię. Przynajmniej spokój byłby teraz tuuu - zaciągnął ze wschodnia Wujcio - A czy ty widziałeś kiedykolwiek w lesie, czy ogrodzie, czy gdziekolwiek indziej, jakąkolwiek łodygę ze szczeniakiem, aaa?
- ADK... coooo? - zrobił wtedy wielkie ślepia Wujcio Kun.
- ADKD, czyli Aktywnym Dynamizmem Kuniej Destrukcji - objaśnił Kunek, choć „objaśnił” nie było tu najlepszym określeniem, gdyż sam nie bardzo kunia, co to może znaczyć.
- Za moich czasów to się nazywało „złe wychowanie” - doparł Wójcio Kun - Ale prawda to. Twoja matka dobrze by zrobiła, gdyby nie odgryzła cię. Przynajmniej spokój byłby teraz tuuu - zaciągnął ze wschodnia Wujcio - A czy ty widziałeś kiedykolwiek w lesie, czy ogrodzie, czy gdziekolwiek indziej, jakąkolwiek łodygę ze szczeniakiem, aaa?
163
Po słowach Wójcia Kunek się zdziwił, gdyż uświadomił sobie, że faktycznie, tyle razy biegał to tu to tam i nigdy nic podobnego nie widział.
- A widzisz, ha ha ha! - zatryumfował Wujcio Kun, po czym przedstawił mu zupełnie inną wersję pojawiania się na świecie szczeniaków.
Według niego, nie wyrastały one wcale z ziemi i wcale nie miały żadnych łodyg, tylko rodzice...
Kunek zmarszczył futro na czole, gdyż za nic nie mógł sobie przypomnieć, co właściwie ci rodzice mieliby według Wujcia Kuna robić, w celu pojawienia się na świecie szczeniaków. Pamiętał tylko, że to było coś tak dziwnego i nieprawdopodobnego, że w ogóle w to nie uwierzył. Zresztą, okazało się, że całkiem słusznie. Bo kiedy potem zapytał o to mamę, ta bardzo się zdenerwowała i zdecydowanie wszystkiemu zaprzeczyła. Nazwała nawet Wujcia Kuna ochlaptusem, który jak się tylko nażre szaleju, a robi to, zaznaczyła, bardzo często, to zupełnie nie wie, co wygaduje. Dodała też, że poza tym Wujcio Kun jest ze wschodu i w ogóle...
- A widzisz, ha ha ha! - zatryumfował Wujcio Kun, po czym przedstawił mu zupełnie inną wersję pojawiania się na świecie szczeniaków.
Według niego, nie wyrastały one wcale z ziemi i wcale nie miały żadnych łodyg, tylko rodzice...
Kunek zmarszczył futro na czole, gdyż za nic nie mógł sobie przypomnieć, co właściwie ci rodzice mieliby według Wujcia Kuna robić, w celu pojawienia się na świecie szczeniaków. Pamiętał tylko, że to było coś tak dziwnego i nieprawdopodobnego, że w ogóle w to nie uwierzył. Zresztą, okazało się, że całkiem słusznie. Bo kiedy potem zapytał o to mamę, ta bardzo się zdenerwowała i zdecydowanie wszystkiemu zaprzeczyła. Nazwała nawet Wujcia Kuna ochlaptusem, który jak się tylko nażre szaleju, a robi to, zaznaczyła, bardzo często, to zupełnie nie wie, co wygaduje. Dodała też, że poza tym Wujcio Kun jest ze wschodu i w ogóle...
164
że Kunek jest nieznośny i żeby tylko nie podkusiło go wypaplać czegoś przypadkiem z tych wujciowych bredni swojemu grzecznemu bratu.
Następnego dnia, kiedy Kunek się obudził, po Wujciu Kunie, mimo, że podobno przybył do nich na dłuższy czas, nie było już śladu. Kunek zdziwił się trochę, ale wcale się tym nie zmartwił. Dzięki temu mógł sobie teraz latać dalej po gnieździe w te i wewte do woli.
- Pewnie, że szczeniaki rosną w ziemi - potwierdził Kunek, otrząsając się z zamyślenia - Ale mnie chodziło o to, czy wiecie, ile ludzie mogą mieć szczeniąt w jednym miocie? No i ile miotów mogą mieć w ciągu jednego sezonu? No, bo jeśli jutro obudzimy się, a po naszym gnieździe będzie latać już nie jedno ludzkie szczenię, a całe stado bachorów? - pisnął Kunek i ślepiami wyobraźni zobaczył już, jak przewalają się tu dziesiątki, setki, tysiące ludzkich szczeniaków.
Biegały wrzeszcząc, tupiąc i wciskając w każdą dziurę swoje ciekawskie, płaskie pyski. Nagle zorientował się, że go wypatrzyły i osaczyły
Następnego dnia, kiedy Kunek się obudził, po Wujciu Kunie, mimo, że podobno przybył do nich na dłuższy czas, nie było już śladu. Kunek zdziwił się trochę, ale wcale się tym nie zmartwił. Dzięki temu mógł sobie teraz latać dalej po gnieździe w te i wewte do woli.
- Pewnie, że szczeniaki rosną w ziemi - potwierdził Kunek, otrząsając się z zamyślenia - Ale mnie chodziło o to, czy wiecie, ile ludzie mogą mieć szczeniąt w jednym miocie? No i ile miotów mogą mieć w ciągu jednego sezonu? No, bo jeśli jutro obudzimy się, a po naszym gnieździe będzie latać już nie jedno ludzkie szczenię, a całe stado bachorów? - pisnął Kunek i ślepiami wyobraźni zobaczył już, jak przewalają się tu dziesiątki, setki, tysiące ludzkich szczeniaków.
Biegały wrzeszcząc, tupiąc i wciskając w każdą dziurę swoje ciekawskie, płaskie pyski. Nagle zorientował się, że go wypatrzyły i osaczyły
165
ze wszystkich stron. Złapały go za ogon, łapy i łeb i z wrzaskiem: „to moje, moje” zaczęły ciągnąć, każde do siebie...
- Ałć! - krzyknął Kunek, gdyż poczuł wręcz autentyczny ból.
Dopiero po chwili zorientował się, że stracił czujność i zbytnio zbliżył się do katafalku. Natychmiast wykorzystała to Babka Kuna i ukąsiła go w ten sam co poprzednio pośladek.
- Szczeniaki są najgorsze! - wycedziła przez bezzębne dziąsła, zatopione w jego futerku poniżej ogona.
Kunek jednym szarpnięciem wyrwał się ze szczęk Babki Kuny i masując obolały zadek, kontynuował:
- Przecież wtedy, w gnieździe nie będzie już dla nas w ogóle życia. Nawet tu, w najciemniejszym kącie strychu, gdzie teraz siedzimy. Ludzkie szczeniaki wszędzie dotrą. I wtedy wszyscy będziemy musieli wrócić na deszcz, mróz i ogie...
Kunek urwał. Na słowie „ogień” głos mu się załamał i nie mógł dalej mówić. Zresztą, nie musiał nic więcej dodawać. Groza jego słów
- Ałć! - krzyknął Kunek, gdyż poczuł wręcz autentyczny ból.
Dopiero po chwili zorientował się, że stracił czujność i zbytnio zbliżył się do katafalku. Natychmiast wykorzystała to Babka Kuna i ukąsiła go w ten sam co poprzednio pośladek.
- Szczeniaki są najgorsze! - wycedziła przez bezzębne dziąsła, zatopione w jego futerku poniżej ogona.
Kunek jednym szarpnięciem wyrwał się ze szczęk Babki Kuny i masując obolały zadek, kontynuował:
- Przecież wtedy, w gnieździe nie będzie już dla nas w ogóle życia. Nawet tu, w najciemniejszym kącie strychu, gdzie teraz siedzimy. Ludzkie szczeniaki wszędzie dotrą. I wtedy wszyscy będziemy musieli wrócić na deszcz, mróz i ogie...
Kunek urwał. Na słowie „ogień” głos mu się załamał i nie mógł dalej mówić. Zresztą, nie musiał nic więcej dodawać. Groza jego słów
166
zrobiła na obecnych wystarczająco mocne wrażenie. Nikt nie pisnął. Nawet Babka Kuna opadła bezwładnie na katafalk pod ciężarem przemowy Kunka i z powrotem zapadła w bezdech.
- Dlatego trzeba działać - pisnął Kunek - Pokazać im, że „my tu są”, i że to gniazdo jest nasze! A jeśli ty masz cykora - Kunek zwrócił się bezpośrednio do Kuna - to ja zrobię to sam! - zakończył i nie oglądając się na pozostałych ruszył w kierunku otwartej klapy strychowej.
- Ani mi się waż! - pisnął Kun i zębami złapał Kunka za ogon.
Kunek szarpnął się z całej siły, ale Kun trzymał mocno i jedynym efektem, jaki udało się Kunkowi osiągnąć, był ostry ból w ogonie. Kunek syknął i zaciskając kurczowo zęby szarpnął jeszcze raz, tym razem z całych sił. Kun, mimo swojej wielkiej masy, poleciał na Kunka, jakby ważył mniej niż wróbelek. Bracia natychmiast wczepili się w siebie pazurami i zębami. Na ślepiach Kuneczki i Babki Kuny zaczęli tarzać się w bojowym zapamiętaniu po podłodze.
Kuneczka od razu zaczęła piszczeć,
- Dlatego trzeba działać - pisnął Kunek - Pokazać im, że „my tu są”, i że to gniazdo jest nasze! A jeśli ty masz cykora - Kunek zwrócił się bezpośrednio do Kuna - to ja zrobię to sam! - zakończył i nie oglądając się na pozostałych ruszył w kierunku otwartej klapy strychowej.
- Ani mi się waż! - pisnął Kun i zębami złapał Kunka za ogon.
Kunek szarpnął się z całej siły, ale Kun trzymał mocno i jedynym efektem, jaki udało się Kunkowi osiągnąć, był ostry ból w ogonie. Kunek syknął i zaciskając kurczowo zęby szarpnął jeszcze raz, tym razem z całych sił. Kun, mimo swojej wielkiej masy, poleciał na Kunka, jakby ważył mniej niż wróbelek. Bracia natychmiast wczepili się w siebie pazurami i zębami. Na ślepiach Kuneczki i Babki Kuny zaczęli tarzać się w bojowym zapamiętaniu po podłodze.
Kuneczka od razu zaczęła piszczeć,
167
żeby się uspokoili. Babka Kuna z kolei przeciwnie, wybudzona harmidrem, jaki powstał podczas walki, kąsała powietrze bezzębnymi szczękami i rozemocjonowana zagrzewała walczących do boju:
- Gryź! Drap! Duś!
Widząc, że piski, wzywające do zgody, nic nie dają, Kuneczka podjęła desperacką próbę rozdzielenia walczących braci. Wtedy jednak, sama została wciągnięta w wir bratobójczej walki. Kuni kłąb, obijając się o leżące na strychu sterty przedmiotów, przeturlał się niemal przez całą długość podłogi, po czym wpadł w czeluść otwartej klapy na strych i spadł na schody.
- Ałć! Ałć! Ałć! - popiskiwały z bólu trzy sczepione z sobą kuny.
Koziołkowały spadając coraz niżej ze schodka na schodek. Strychowe schody zdawały się nie mieć końca. Wreszcie, najpierw Kun, a zaraz za nim Kuneczka i Kunek, powpadali w leżącą u stóp schodów stertę przedmiotów, tych samych, które nagromadzone przez kuny, zsunęły się wcześniej z klapy
- Gryź! Drap! Duś!
Widząc, że piski, wzywające do zgody, nic nie dają, Kuneczka podjęła desperacką próbę rozdzielenia walczących braci. Wtedy jednak, sama została wciągnięta w wir bratobójczej walki. Kuni kłąb, obijając się o leżące na strychu sterty przedmiotów, przeturlał się niemal przez całą długość podłogi, po czym wpadł w czeluść otwartej klapy na strych i spadł na schody.
- Ałć! Ałć! Ałć! - popiskiwały z bólu trzy sczepione z sobą kuny.
Koziołkowały spadając coraz niżej ze schodka na schodek. Strychowe schody zdawały się nie mieć końca. Wreszcie, najpierw Kun, a zaraz za nim Kuneczka i Kunek, powpadali w leżącą u stóp schodów stertę przedmiotów, tych samych, które nagromadzone przez kuny, zsunęły się wcześniej z klapy
168
i przywaliły ludzi. Rozległ się głośny rumor i tuman siwego kurzu wystrzelił pod sam sufit. Momentalnie cały korytarz zasnuł się siwą mgłą.
Zanim hałas zdążył wybrzmieć, otworzyły się ze skrzypieniem najbliższe drzwi. Wyjrzało z nich... ludzkie szczenię i od razu skierowało uważne spojrzenie prosto w ich stronę.
Było to, to samo szczenię, które Kunek zauważył już wcześniej, kiedy wybiegł za intruzami bramę. Wtedy jednak widział je z oddali i dopiero teraz mógł się mu dokładniej przyjrzeć. Tym dokładniej, że chmura unoszącego się w korytarzu pyłu zdążyła już opaść.
Już na pierwszy rzut ślepia zauważył, że ludzkie szczenię było samiczką. Od razu domyślił się też, że to musiała być córka Wąsala i Gniadej. Jej płaski pysk okalało gęste futerko, długie i pofalowane. Ta samiczka była drobniejsza od dorosłych osobników i wszystko, można by rzec, miała od nich mniejsze. Podobnie jak i pozostali ludzie, pozbawiona była także ogona. Cały jej pysk był wyliniały i gładki jak,
Zanim hałas zdążył wybrzmieć, otworzyły się ze skrzypieniem najbliższe drzwi. Wyjrzało z nich... ludzkie szczenię i od razu skierowało uważne spojrzenie prosto w ich stronę.
Było to, to samo szczenię, które Kunek zauważył już wcześniej, kiedy wybiegł za intruzami bramę. Wtedy jednak widział je z oddali i dopiero teraz mógł się mu dokładniej przyjrzeć. Tym dokładniej, że chmura unoszącego się w korytarzu pyłu zdążyła już opaść.
Już na pierwszy rzut ślepia zauważył, że ludzkie szczenię było samiczką. Od razu domyślił się też, że to musiała być córka Wąsala i Gniadej. Jej płaski pysk okalało gęste futerko, długie i pofalowane. Ta samiczka była drobniejsza od dorosłych osobników i wszystko, można by rzec, miała od nich mniejsze. Podobnie jak i pozostali ludzie, pozbawiona była także ogona. Cały jej pysk był wyliniały i gładki jak,
169
za przeproszeniem, zadek Babki Kuny. Szczególnie odrażająco wyglądał jej mały nos i wąskie wargi. Ale najgorsze było to, co od razu wpadło Kunkowi w ślepia: ludzka samiczka miała na łbie czapkę z daszkiem koloru dojrzałych porzeczek, czyli...
- Czerwony Kapturek! - wyszeptał z przerażeniem w głosie Kunek.
Przypomniał sobie, jak po strasznych wydarzeniach w lesie i przeprowadzce do nowego gniazda nie mógł spać przez wiele dni. Babka Kuna opowiadała mu wtedy do snu różne bajki. Szczególnie utkwiła Kunkowi w ogonie straszna historia o młodej ludzkiej samiczce w czerwonym nakryciu na łbie. Zapamiętał, że samiczka ta wabiła się Czerwony Kapturek, i że doprowadziła do złupienia wilka w wyjątkowo okrutny sposób.
Bajka ta oczywiście nie pomogła Kunkowi zasnąć. A można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Czasem i teraz jeszcze zdarzało mu się śnić, że to on jest właśnie tym wilkiem, a Czerwony Kapturek łupi go w ten sam bestialski sposób...
- Czerwony Kapturek! - wyszeptał z przerażeniem w głosie Kunek.
Przypomniał sobie, jak po strasznych wydarzeniach w lesie i przeprowadzce do nowego gniazda nie mógł spać przez wiele dni. Babka Kuna opowiadała mu wtedy do snu różne bajki. Szczególnie utkwiła Kunkowi w ogonie straszna historia o młodej ludzkiej samiczce w czerwonym nakryciu na łbie. Zapamiętał, że samiczka ta wabiła się Czerwony Kapturek, i że doprowadziła do złupienia wilka w wyjątkowo okrutny sposób.
Bajka ta oczywiście nie pomogła Kunkowi zasnąć. A można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Czasem i teraz jeszcze zdarzało mu się śnić, że to on jest właśnie tym wilkiem, a Czerwony Kapturek łupi go w ten sam bestialski sposób...
170
Budził się wtedy rozpalony jak w gorączce i nie mógł już więcej spać.
- Ewciu - głos Gniadej z dołu wybił Kunka z zamyślenia - znowu coś stłukłaś?
- Ja nic nie zrobiłam! Naprawdę. To chyba coś spadło ze strychu! - odkrzyknęła mała intruzka i z uwagą pochyliła się nad stertą przedmiotów.
Kunek struchlał. Bo, o ile Kun i Kuneczka wpadając wbili się w stertę rzeczy u stóp schodów tak głęboko, że byli teraz prawie niewidoczni, o tyle Kunek wylądował na samym wierzchu całej piramidy i leżał teraz jak na patelni.
- Zobaczy mnie - przeraził się - Czerwony Kapturek zaraz mnie zauważy.
Cała jego wcześniejsza buta i pewność siebie, że w razie czego, łatwo poradzi siebie z ludźmi, pierzchła do nory jak tamta mysz przy kopaniu grobu. Kunkowi przeleciała błyskawicznie przez ogon myśl, żeby zakopać się głębiej. Jednak w tym samym momencie uświadomił sobie, że przecież jest już na to za późno. Wyskoczyć i uciec też nie dałby rady,
- Ewciu - głos Gniadej z dołu wybił Kunka z zamyślenia - znowu coś stłukłaś?
- Ja nic nie zrobiłam! Naprawdę. To chyba coś spadło ze strychu! - odkrzyknęła mała intruzka i z uwagą pochyliła się nad stertą przedmiotów.
Kunek struchlał. Bo, o ile Kun i Kuneczka wpadając wbili się w stertę rzeczy u stóp schodów tak głęboko, że byli teraz prawie niewidoczni, o tyle Kunek wylądował na samym wierzchu całej piramidy i leżał teraz jak na patelni.
- Zobaczy mnie - przeraził się - Czerwony Kapturek zaraz mnie zauważy.
Cała jego wcześniejsza buta i pewność siebie, że w razie czego, łatwo poradzi siebie z ludźmi, pierzchła do nory jak tamta mysz przy kopaniu grobu. Kunkowi przeleciała błyskawicznie przez ogon myśl, żeby zakopać się głębiej. Jednak w tym samym momencie uświadomił sobie, że przecież jest już na to za późno. Wyskoczyć i uciec też nie dałby rady,
171
gdyż tylne łapy i ogon zaklinowały mu się pomiędzy jakimiś przedmiotami i nie był w stanie nawet się poruszyć. Jedyne, co mógł teraz zrobić, to zamknąć ślepia i zaklinać rzeczywistość, aby intruzka go nie dostrzegła:
- Ona nie może mnie zauważyć - zaczął powtarzać w myślach - Ona nie może mnie zauważy...
- O, jaki milusi piesek... - rozległ się tuż nad jego łbem radosny okrzyk Czerwonego Kapturka - Nie, nie. Zaraz, to chyba kotek jakiś, czy coś takiego...
Kunek poczuł, jak jakaś potężna siła wyciąga go za lewą przednią łapę ze sterty przedmiotów i podnosi wysoko do góry.
- Błe! - skrzywił się Czerwony Kapturek na widok dyndającego na samym końcu Kunka łysego ogona - Nie lubię szczurów, a ty przecież jesteś szczur!
Kunek jeszcze nigdy nie został schwytany przez prawdziwego prześladowcę i jeszcze nigdy nie odczuwał takiego przerażenia. Dlatego teraz ogarnęła go prawdziwa panika.
- Ona nie może mnie zauważyć - zaczął powtarzać w myślach - Ona nie może mnie zauważy...
- O, jaki milusi piesek... - rozległ się tuż nad jego łbem radosny okrzyk Czerwonego Kapturka - Nie, nie. Zaraz, to chyba kotek jakiś, czy coś takiego...
Kunek poczuł, jak jakaś potężna siła wyciąga go za lewą przednią łapę ze sterty przedmiotów i podnosi wysoko do góry.
- Błe! - skrzywił się Czerwony Kapturek na widok dyndającego na samym końcu Kunka łysego ogona - Nie lubię szczurów, a ty przecież jesteś szczur!
Kunek jeszcze nigdy nie został schwytany przez prawdziwego prześladowcę i jeszcze nigdy nie odczuwał takiego przerażenia. Dlatego teraz ogarnęła go prawdziwa panika.
172
Przypomniał sobie nauki Kunicy. Do znudzenia powtarzała jemu i jego bratu, że w przypadku dostania się w łapy śmiertelnego wroga, najlepszą taktyką na przeżycie jest udawanie trupa. Dodatkowo, że dobrze jeszcze, żeby ten trup wyglądał na martwego. Najlepiej już od dłuższego czasu. A jeszcze lepiej, żeby był w stanie rozkładu. To niezawodny sposób, aby wzbudzić w agresorze obrzydzenie.
Na swoje szczęście, Kunek był wyposażony we wszystkie potrzebne atrybuty padliny. I nie potrzebował do tego żadnych specjalnych zabiegów. Futro miał całe matowe, zmierzwione i jak zwykle solidnie wypaćkane. W dodatku był przepocony i dość intensywnie woniał, o pokancerowanym pysku i łysym ogonie nawet nie wspominając. Miał więc nadzieję, że to, przy „lepszym poznaniu” w zupełności wystarczy, by uznać go za przeterminowane truchło.
Napiął więc wszystkie mięśnie, wyprężył się cały i zesztywniał. Równocześnie zacisnął mocno szczęki, a na dodatek wybałuszył na ile się tylko
Na swoje szczęście, Kunek był wyposażony we wszystkie potrzebne atrybuty padliny. I nie potrzebował do tego żadnych specjalnych zabiegów. Futro miał całe matowe, zmierzwione i jak zwykle solidnie wypaćkane. W dodatku był przepocony i dość intensywnie woniał, o pokancerowanym pysku i łysym ogonie nawet nie wspominając. Miał więc nadzieję, że to, przy „lepszym poznaniu” w zupełności wystarczy, by uznać go za przeterminowane truchło.
Napiął więc wszystkie mięśnie, wyprężył się cały i zesztywniał. Równocześnie zacisnął mocno szczęki, a na dodatek wybałuszył na ile się tylko
173
dało ślepia i... wtedy, tuż przy swoim nosie, zobaczył obrzydliwy pysk Czerwonego Kapturka.
-Co prawda, rzeczywiście jesteś szczurem, ale... ty przecież jesteś pluszowy... i w dodatku taki milusi...-intruzka rozciągnęła wargi w szerokim uśmiechu, błyskając przy okazji nałożonym na zęby metalowym aparatem.
- Jest obrzydzenie! - ucieszył się Kunek na widok wykrzywionej intruzki i zaczął powtarzać w duchu - Ona mnie zaraz wyrzuci. Ona mnie zaraz wyrzuci...
Jednak ku jego wielkiemu zaskoczeniu, Czerwony Kapturek, zamiast pozbyć się go z największym wstrętem, przycisnął go do swojego pyska i to tak mocno, że Kunek na prawdę omal nie wyzionął ducha.
- Na pewno jesteś samiczką. Dlatego dam ci na imię... Jak ja mogłabym ci dać na imię... - Czerwony Kapturek zmarszczył czoło, po czym wykrzyknął uradowany - Już wiem, dam ci na imię Plusia!
Kunkowi przyszło naraz do łba, że może przecież wykorzystać fakt, iż znalazł się tak blisko
-Co prawda, rzeczywiście jesteś szczurem, ale... ty przecież jesteś pluszowy... i w dodatku taki milusi...-intruzka rozciągnęła wargi w szerokim uśmiechu, błyskając przy okazji nałożonym na zęby metalowym aparatem.
- Jest obrzydzenie! - ucieszył się Kunek na widok wykrzywionej intruzki i zaczął powtarzać w duchu - Ona mnie zaraz wyrzuci. Ona mnie zaraz wyrzuci...
Jednak ku jego wielkiemu zaskoczeniu, Czerwony Kapturek, zamiast pozbyć się go z największym wstrętem, przycisnął go do swojego pyska i to tak mocno, że Kunek na prawdę omal nie wyzionął ducha.
- Na pewno jesteś samiczką. Dlatego dam ci na imię... Jak ja mogłabym ci dać na imię... - Czerwony Kapturek zmarszczył czoło, po czym wykrzyknął uradowany - Już wiem, dam ci na imię Plusia!
Kunkowi przyszło naraz do łba, że może przecież wykorzystać fakt, iż znalazł się tak blisko
174
nozdrzy intruzki.
- Teraz albo nigdy. Zepsuję powietrze i będę nie tylko wyglądać ale i wonieć jak prawdziwa padlina i to w stanie całkowitego rozkładu.
Dotąd nigdy nie miał kłopotu z psuciem powietrza. Zawsze zwyciężał z Kunem w zawodach o to, kto uwolni większego i bardziej zabójczego skunksa. Dlatego, pewny swego, wstrzymał oddech. Napiął się, naprężył aż ślepia wylazły mu z orbit, i... nic! Nie wydał spod ogona najlżejszego nawet westchnienia.
- To pewnie dlatego - pomyślał zrozpaczony - że dawno nic nie jadłem.
Postanowił jednak się nie poddawać. Już miał spróbować ponownie, gdy intruzka zaczęła... gładzić go delikatnie po grzbiecie.
Od razu poczuł się bardzo nieswojo. Z jednej strony cały był przerażony i chciał jak najszybciej wydostać się z łap swojej prześladowczyni. Z drugiej jednak strony głaskanie było tak miłe, jak... jak... coś błogiego i słodkiego. Coś, czego Kunek
- Teraz albo nigdy. Zepsuję powietrze i będę nie tylko wyglądać ale i wonieć jak prawdziwa padlina i to w stanie całkowitego rozkładu.
Dotąd nigdy nie miał kłopotu z psuciem powietrza. Zawsze zwyciężał z Kunem w zawodach o to, kto uwolni większego i bardziej zabójczego skunksa. Dlatego, pewny swego, wstrzymał oddech. Napiął się, naprężył aż ślepia wylazły mu z orbit, i... nic! Nie wydał spod ogona najlżejszego nawet westchnienia.
- To pewnie dlatego - pomyślał zrozpaczony - że dawno nic nie jadłem.
Postanowił jednak się nie poddawać. Już miał spróbować ponownie, gdy intruzka zaczęła... gładzić go delikatnie po grzbiecie.
Od razu poczuł się bardzo nieswojo. Z jednej strony cały był przerażony i chciał jak najszybciej wydostać się z łap swojej prześladowczyni. Z drugiej jednak strony głaskanie było tak miłe, jak... jak... coś błogiego i słodkiego. Coś, czego Kunek
175
doświadczył w odległym szczenięctwie, ale czego wspomnienia zostały wypalone przez tamten straszny pożar tak doszczętnie, że teraz nie pamiętał już nawet, co to takiego mogło być.
Kiedy tak rozmyślał, Czerwony Kapturek wciąż przesuwał łapą delikatnie po jego futerku. Wydawał przy tym te swoje niezrozumiałe odgłosy pyskiem:
- Super, że cię znalazłam. W tym domu jest tak pusto i smutno. Nikogo nie znam tu, w okolicy. A w dodatku, rodzice chcą, żebym przeniosła się do innej szkoły. A wiesz, co wczoraj mi zrobiła moja najlepsza przyjaciółka z klasy, Aneta? - im dłużej intruzka mówiła, tym bardziej się ożywiała - Nagadała na mnie Michałowi, że ja jej o nim powiedziałam, że jest głupi. A to wcale nie prawda. A on się na mnie obraził i zaproponował Anecie chodzenie. Ale jeszcze przyjdzie koza do woza. Sama widzisz, Plusiu, że w tej sytuacji za żadne skarby nie mogę się przenieść do innej szkoły. Od teraz to ty będziesz moją najlepszą przyjaciółką, Plusiu!
Intruzka nie przestawała głaskać Kunka i już po
Kiedy tak rozmyślał, Czerwony Kapturek wciąż przesuwał łapą delikatnie po jego futerku. Wydawał przy tym te swoje niezrozumiałe odgłosy pyskiem:
- Super, że cię znalazłam. W tym domu jest tak pusto i smutno. Nikogo nie znam tu, w okolicy. A w dodatku, rodzice chcą, żebym przeniosła się do innej szkoły. A wiesz, co wczoraj mi zrobiła moja najlepsza przyjaciółka z klasy, Aneta? - im dłużej intruzka mówiła, tym bardziej się ożywiała - Nagadała na mnie Michałowi, że ja jej o nim powiedziałam, że jest głupi. A to wcale nie prawda. A on się na mnie obraził i zaproponował Anecie chodzenie. Ale jeszcze przyjdzie koza do woza. Sama widzisz, Plusiu, że w tej sytuacji za żadne skarby nie mogę się przenieść do innej szkoły. Od teraz to ty będziesz moją najlepszą przyjaciółką, Plusiu!
Intruzka nie przestawała głaskać Kunka i już po
176
chwili zrobiło mu się całkiem błogo. Przyłapał się nawet na myśli, że chciałby, żeby intruzka nie przestawała, tylko głaskała go i głaskała i... I wtedy właśnie przerwała.
- Fuj! - prychnęła i spojrzała na Kunka z wyraźnym niesmakiem - Jak się z ciebie kurzy. Przecież ty jesteś cała wypaprana.
Intruzka skrzywiła się i dodała:
- No nie! Muszę się tobą koniecznie zająć...
Ludzka samiczka podniosła swojego „pluszaka” za ogon. Kunek zawisł łbem do dołu. Ślepia nabrzmiały mu krwią i pod wpływem siły ciążenia wylazły na wierzch, jakby zaraz miały wypaść i rozbić się o podłogę. W jednej chwili błogość, która wcześniej zdążyła owładnąć Kunkiem, rozwiała się jak poranna mgła i jego serce znów ścisnął paniczny strach.
- Ona nie może zrobić mi nic złego. Ona nie może zrobić mi nic złego...
Kunek zaczął zaklinać rzeczywistość. I właśnie wtedy poczuł bolesne uderzenie w grzbiet.
Za pierwszym ciosem przyszedł natychmiast drugi, a zaraz za nim posypały się kolejne.
- Fuj! - prychnęła i spojrzała na Kunka z wyraźnym niesmakiem - Jak się z ciebie kurzy. Przecież ty jesteś cała wypaprana.
Intruzka skrzywiła się i dodała:
- No nie! Muszę się tobą koniecznie zająć...
Ludzka samiczka podniosła swojego „pluszaka” za ogon. Kunek zawisł łbem do dołu. Ślepia nabrzmiały mu krwią i pod wpływem siły ciążenia wylazły na wierzch, jakby zaraz miały wypaść i rozbić się o podłogę. W jednej chwili błogość, która wcześniej zdążyła owładnąć Kunkiem, rozwiała się jak poranna mgła i jego serce znów ścisnął paniczny strach.
- Ona nie może zrobić mi nic złego. Ona nie może zrobić mi nic złego...
Kunek zaczął zaklinać rzeczywistość. I właśnie wtedy poczuł bolesne uderzenie w grzbiet.
Za pierwszym ciosem przyszedł natychmiast drugi, a zaraz za nim posypały się kolejne.
177
Każdy następny był mocniejszy od poprzedniego. Czerwony Kapturek jedną łapą trzymał Kunka za ogon, a drugą regularnie walił w niego, jak w dywan na trzepaku. Kunek zaczął się rozpaczliwie rozglądać w poszukiwaniu ratunku, ale dostrzegł jedynie w stercie przedmiotów rozjarzone jak stado świetlików ślepia Kuneczki i Kuna. Wślepiali się i w niego i w okładającą go intruzkę z autentycznym przerażeniem. Zdał sobie sprawę, że stamtąd nie może liczyć na żadną pomoc.
- Ałć! Oj! Ałaj! - wszystko w Kunku piszczało, wyło i wrzeszczało pod razami.
Uderzenia bolały go bardziej, niż ukąszenia Babki Kuny. On jednak tylko zacisnął kurczowo szczęki i ani pisnął. Nie mógł zdemaskować się przed intruzką i zdradzić, że mimo pozorów, jest jak najzupełniej żywy. Nie chciał też okazać słabości przed Kunem i Kuneczką.
Cały korytarz z powrotem zasnuł się kurzem. Jednak, choć tym razem był to kurz z kunkowego futerka, Kunek wcale nie wyglądał lepiej. Czerwony Kapturek musiał to zauważyć.
- Ałć! Oj! Ałaj! - wszystko w Kunku piszczało, wyło i wrzeszczało pod razami.
Uderzenia bolały go bardziej, niż ukąszenia Babki Kuny. On jednak tylko zacisnął kurczowo szczęki i ani pisnął. Nie mógł zdemaskować się przed intruzką i zdradzić, że mimo pozorów, jest jak najzupełniej żywy. Nie chciał też okazać słabości przed Kunem i Kuneczką.
Cały korytarz z powrotem zasnuł się kurzem. Jednak, choć tym razem był to kurz z kunkowego futerka, Kunek wcale nie wyglądał lepiej. Czerwony Kapturek musiał to zauważyć.
178
- To na nic - pokręcił głową i przestał okładać swojego pluszaka.
- Dobra nasza - na widok zniesmaczonej miny swojej prześladowczymi Kunek odetchnął z ulgą - Teraz to już na pewno wzbudziłem w niej wystarczające obrzydzenie i zaraz mnie wyrzuci. A więc bycie flejtuchem popłaca - ucieszył się - i może nawet kunie uratować życie. Od dzisiaj już nigdy nie będę się mył!
Obiecał sobie Kunek solennie, choć w sumie, to wcale nie musiał. W końcu, do tej pory też nie czynił tego zbyt często.
- A właściwie - zreflektował się - to wcale.
Ledwo to pomyślał, coś groźnie syknęło i na grzbiet lunęły mu rwące strumienie lodowatej wody. Siekały go jak podczas najgorszej burzy. Z tą tylko różnicą, że woda spadająca teraz na niego z siłą wodospadu była skażona. Do ust, nozdrzy i ślepiów Kunka wciskała się jakaś potwornie gryząca i cuchnąca piana. Ale to Kunek zdołał jeszcze wytrzymać. Nie pisnął też, gdy intruzka zaczęła boleśnie drapać i skrobać jego futerko ryżową szczotą, jakby chciała powyrywać
- Dobra nasza - na widok zniesmaczonej miny swojej prześladowczymi Kunek odetchnął z ulgą - Teraz to już na pewno wzbudziłem w niej wystarczające obrzydzenie i zaraz mnie wyrzuci. A więc bycie flejtuchem popłaca - ucieszył się - i może nawet kunie uratować życie. Od dzisiaj już nigdy nie będę się mył!
Obiecał sobie Kunek solennie, choć w sumie, to wcale nie musiał. W końcu, do tej pory też nie czynił tego zbyt często.
- A właściwie - zreflektował się - to wcale.
Ledwo to pomyślał, coś groźnie syknęło i na grzbiet lunęły mu rwące strumienie lodowatej wody. Siekały go jak podczas najgorszej burzy. Z tą tylko różnicą, że woda spadająca teraz na niego z siłą wodospadu była skażona. Do ust, nozdrzy i ślepiów Kunka wciskała się jakaś potwornie gryząca i cuchnąca piana. Ale to Kunek zdołał jeszcze wytrzymać. Nie pisnął też, gdy intruzka zaczęła boleśnie drapać i skrobać jego futerko ryżową szczotą, jakby chciała powyrywać
179
mu wszystkie włoski. Kiedy jednak po tym wszystkim jedną ręką chwyciła go za kark, a drugą za tylne łapy i zaczęła go nad wanną wykręcać i wyżymać, nie zdzierżył:
- Ratuuunku! - zapiszczał z bólu i przerażenia.
- O! - wargi intruzki rozciągnęły się w radosnym grymasie - W dodatku umiesz piszczeć. To muszę uważać, żeby ci się baterie nie zalały. Zobaczysz, po tym „Zielnym jabłuszku” będziesz pięknie pachniał. O, mam pomysł! Ten łysy ogon natrę ci płynem tatusia na porost włosów, a nuż urośnie ci futerko? Ciekawe, czy są szczury z owłosionymi ogonami? Jeśli nie, to ty będziesz pierwszy.
Ludzka samiczka pochyliła się i wyciągnęła z białej szafki nad umywalką jakąś obłą, ciemnobrązową butelkę z napisem „Balsam na włosy”. Potrząsnęła nią energicznie, po czym wyjęła korek. Zrobiła to jednak tak niezdarnie, że płyn wychlupnął z butelki i oblał Kunkowi nie tylko ogon, ale i prawie cały grzbiet.
- Ups! - wypsnęło się intruzce.
Czym prędzej strzepnęła Kunka parę razy,
- Ratuuunku! - zapiszczał z bólu i przerażenia.
- O! - wargi intruzki rozciągnęły się w radosnym grymasie - W dodatku umiesz piszczeć. To muszę uważać, żeby ci się baterie nie zalały. Zobaczysz, po tym „Zielnym jabłuszku” będziesz pięknie pachniał. O, mam pomysł! Ten łysy ogon natrę ci płynem tatusia na porost włosów, a nuż urośnie ci futerko? Ciekawe, czy są szczury z owłosionymi ogonami? Jeśli nie, to ty będziesz pierwszy.
Ludzka samiczka pochyliła się i wyciągnęła z białej szafki nad umywalką jakąś obłą, ciemnobrązową butelkę z napisem „Balsam na włosy”. Potrząsnęła nią energicznie, po czym wyjęła korek. Zrobiła to jednak tak niezdarnie, że płyn wychlupnął z butelki i oblał Kunkowi nie tylko ogon, ale i prawie cały grzbiet.
- Ups! - wypsnęło się intruzce.
Czym prędzej strzepnęła Kunka parę razy,
180
jak jakąś ścierkę. Kiedy uznała, że już wystarczy, mocnymi spinaczami przypięła go za uszy, skórę na grzbiecie i ogon do przeciągniętego między ścianami łazienki sznura na bieliznę.
- No, to teraz sobie podeschnij - powiedziała wielce z siebie zadowolona i nogą podsunęła pod Kunka białą metalową miednicę - Jak wyschniesz, to zobaczymy, czy oprócz piszczenia coś jeszcze potrafisz. Może umiesz chodzić albo przynajmniej czymś ruszasz, jak Ferbie? Albo coś więcej mówisz?
Kiedy Czerwony Kapturek opuścił łazienkę, Kunek został sam. Dyndał na sznurze cały obolały, z nieszczęśliwą miną i z rozczapierzonymi sztywno łapami. Był w szoku. W życiu nie przeżył jeszcze nic równie okropnego, jak ostatni atak intruzki. W jednej chwili został najpierw porządnie wytrzepany, potem zalany wodą i jakąś cuchnącą i w dodatku żrącą, pieniącą się substancją, a na koniec został wyżęty i powieszony.
- Kap! Kap! Kap! - skapywały z niego krople
- No, to teraz sobie podeschnij - powiedziała wielce z siebie zadowolona i nogą podsunęła pod Kunka białą metalową miednicę - Jak wyschniesz, to zobaczymy, czy oprócz piszczenia coś jeszcze potrafisz. Może umiesz chodzić albo przynajmniej czymś ruszasz, jak Ferbie? Albo coś więcej mówisz?
Kiedy Czerwony Kapturek opuścił łazienkę, Kunek został sam. Dyndał na sznurze cały obolały, z nieszczęśliwą miną i z rozczapierzonymi sztywno łapami. Był w szoku. W życiu nie przeżył jeszcze nic równie okropnego, jak ostatni atak intruzki. W jednej chwili został najpierw porządnie wytrzepany, potem zalany wodą i jakąś cuchnącą i w dodatku żrącą, pieniącą się substancją, a na koniec został wyżęty i powieszony.
- Kap! Kap! Kap! - skapywały z niego krople
181
wody i głucho dudniły o metalową miskę.
Ten miarowy dźwięk potęgował u Kunka uczucie grozy, lęku, rozpaczy i beznadziei. Został złupiony przez Czerwonego Kapturka jeszcze gorzej niż wilk.
- Sprawdziły się moje koszmary z bajki o Czerwonym Kapturku - pomyślał z rozpaczą - Że też, to właśnie ona, ta koszmarna dziewczynka w czerwonym kapturku, musiała trafić do naszego gniazda. I to akurat wtedy, kiedy nie ma rodziców i nie ma komu stanąć w naszej obronie!
Z czarnych myśli wyrwał Kunka czyjś stłumiony pisk:
- Szczurku! Hej, szczurku!
W drzwiach do łazienki stanął jego braciszek, Kun. Zadarł pysk do góry i omal nie udusił się tłumionym śmiechem. Zza jego grzbietu wyjrzała ostrożnie Kuneczka. Wybałuszonymi z ciekawości i przerażenia ślepiami wpatrywała się w wiszącego pod sufitem Kunka.
- Ha! Ha! Ha! - Kun w końcu nie wytrzymał
Ten miarowy dźwięk potęgował u Kunka uczucie grozy, lęku, rozpaczy i beznadziei. Został złupiony przez Czerwonego Kapturka jeszcze gorzej niż wilk.
- Sprawdziły się moje koszmary z bajki o Czerwonym Kapturku - pomyślał z rozpaczą - Że też, to właśnie ona, ta koszmarna dziewczynka w czerwonym kapturku, musiała trafić do naszego gniazda. I to akurat wtedy, kiedy nie ma rodziców i nie ma komu stanąć w naszej obronie!
Z czarnych myśli wyrwał Kunka czyjś stłumiony pisk:
- Szczurku! Hej, szczurku!
W drzwiach do łazienki stanął jego braciszek, Kun. Zadarł pysk do góry i omal nie udusił się tłumionym śmiechem. Zza jego grzbietu wyjrzała ostrożnie Kuneczka. Wybałuszonymi z ciekawości i przerażenia ślepiami wpatrywała się w wiszącego pod sufitem Kunka.
- Ha! Ha! Ha! - Kun w końcu nie wytrzymał
182
i eksplodował głośnym rechotem - Zaraz chyba pęknę, ha, ha!
Kuneczka nie mogła się dłużej powstrzymać i też zaniosła się cichym, perlistym chichotem. Gdyż rzeczywiście, gdyby pominąć całą grozę sytuacji, Kunek wyglądał przekomicznie. Pysk miał naciągnięty za uszy tak, że oczka zrobiły mu się wąskie i skośne. Wyglądał teraz, jak jakaś kuna z Chin, o ile w ogóle tam, na końcu świata, żyją jakieś kuny. Wargi rozciągnęły mu się od ucha do ucha, jakby wcale nie był przerażony, tylko wręcz przeciwnie, zachwycał się swoim żałosnym położeniem. Dodatkowo, Kunek, widząc, iż Kuneczka patrzy na niego z dołu, usiłował zasłonić sobie przednimi łapkami to, co na co dzień jest dyskretnie ukryte, ale teraz było bezwstydnie wystawione na widok publiczny.
- Trzeba go szybko zdjąć z tego sznura - Kuneczka ledwo zdołała opanować chichotce odruchy i zwróciła się do Kuna.
- Ja bym się tam z tym nie śpieszył - zarechotał w odpowiedzi Kun - Chciał się ujawnić? Chciał! To teraz ma to, na co sobie
Kuneczka nie mogła się dłużej powstrzymać i też zaniosła się cichym, perlistym chichotem. Gdyż rzeczywiście, gdyby pominąć całą grozę sytuacji, Kunek wyglądał przekomicznie. Pysk miał naciągnięty za uszy tak, że oczka zrobiły mu się wąskie i skośne. Wyglądał teraz, jak jakaś kuna z Chin, o ile w ogóle tam, na końcu świata, żyją jakieś kuny. Wargi rozciągnęły mu się od ucha do ucha, jakby wcale nie był przerażony, tylko wręcz przeciwnie, zachwycał się swoim żałosnym położeniem. Dodatkowo, Kunek, widząc, iż Kuneczka patrzy na niego z dołu, usiłował zasłonić sobie przednimi łapkami to, co na co dzień jest dyskretnie ukryte, ale teraz było bezwstydnie wystawione na widok publiczny.
- Trzeba go szybko zdjąć z tego sznura - Kuneczka ledwo zdołała opanować chichotce odruchy i zwróciła się do Kuna.
- Ja bym się tam z tym nie śpieszył - zarechotał w odpowiedzi Kun - Chciał się ujawnić? Chciał! To teraz ma to, na co sobie
183
zasłużył. Jest jawny i to w każdym centymetrze! Przepraszam - poprawił się - każdym milimetrze swojego wątłego ciała. Niech sobie jeszcze powisi. Zmądrzeć, to nie zmądrzeje, ale przynajmniej trochę podeschnie.
Kunek nie odezwał się. Zacisnął tylko ze złości szczęki, aż chrupnęło.
- Bez łaski! - pomyślał - Sam sobie spadnę.
Nabrał w tym celu pełne płuca powietrza. Liczył na to, że dzięki temu stanie się cięższy i spadnie. Jednak spinacze trzymały tak mocno, że nie obniżył się nawet o włos. Zaczął się więc szarpać i wierzgać łapami na wszystkie strony. Wszystko nadaremnie. Jedynym skutkiem, jaki udało mu się w ten sposób osiągnąć, był ból w uszach i ogonie, oraz kolejny wybuch śmiechu Kuna.
- Ale występ... - wydukał jego braciszek, kiedy już zdołał się trochę uspokoić - I to zupełnie za friko. A ostrzegałem, żeby się nie ujawniać? Trzeba słuchać starszych i mądrzejszych - dodał, po czym zwrócił się ze śmiechem do Kuneczki - Szkoda,
Kunek nie odezwał się. Zacisnął tylko ze złości szczęki, aż chrupnęło.
- Bez łaski! - pomyślał - Sam sobie spadnę.
Nabrał w tym celu pełne płuca powietrza. Liczył na to, że dzięki temu stanie się cięższy i spadnie. Jednak spinacze trzymały tak mocno, że nie obniżył się nawet o włos. Zaczął się więc szarpać i wierzgać łapami na wszystkie strony. Wszystko nadaremnie. Jedynym skutkiem, jaki udało mu się w ten sposób osiągnąć, był ból w uszach i ogonie, oraz kolejny wybuch śmiechu Kuna.
- Ale występ... - wydukał jego braciszek, kiedy już zdołał się trochę uspokoić - I to zupełnie za friko. A ostrzegałem, żeby się nie ujawniać? Trzeba słuchać starszych i mądrzejszych - dodał, po czym zwrócił się ze śmiechem do Kuneczki - Szkoda,
184
że szczurek sam nie może zobaczyć, jaką ma teraz głupią minę...
- Ciekawe, jaką ty byś miał na moim miejscu - wyseplenił Kunek rozciągniętymi od ucha do ucha wargami.
- Ja jestem na to za mądry, żeby być na twoim miejscu - z ostentacyjną flegmą w głosie wycedził przez zęby Kun - To ty zawsze ładujesz się w takie kłopoty. Najgorsze, że razem z sobą, pakujesz w nieszczęście także i innych.
Kuneczka, zniecierpliwiona przedłużają się kłótnią braci, zaczęła prosić Kuna, żeby ten jednak ściągnął Kunka na dół. W końcu intruzka mogła przecież w każdej chwili wrócić. Kiedy nakryłaby ich w łazience, z pewnością zrobiłaby z nimi to samo, co z Kunkiem.
- No, dobra - dał się w końcu uprosić Kun - Niech ci będzie.
Wziął rozbieg. Zamierzał złapać zębami za którąś z łap Kunka i uwiesić się na nim całym swoim ciężarem. Przymierzył się i ruszył. Wykonał kilka susów i podskoczył do góry. Jednak mimo, iż przy wyskoku aż puścił z wysiłku
- Ciekawe, jaką ty byś miał na moim miejscu - wyseplenił Kunek rozciągniętymi od ucha do ucha wargami.
- Ja jestem na to za mądry, żeby być na twoim miejscu - z ostentacyjną flegmą w głosie wycedził przez zęby Kun - To ty zawsze ładujesz się w takie kłopoty. Najgorsze, że razem z sobą, pakujesz w nieszczęście także i innych.
Kuneczka, zniecierpliwiona przedłużają się kłótnią braci, zaczęła prosić Kuna, żeby ten jednak ściągnął Kunka na dół. W końcu intruzka mogła przecież w każdej chwili wrócić. Kiedy nakryłaby ich w łazience, z pewnością zrobiłaby z nimi to samo, co z Kunkiem.
- No, dobra - dał się w końcu uprosić Kun - Niech ci będzie.
Wziął rozbieg. Zamierzał złapać zębami za którąś z łap Kunka i uwiesić się na nim całym swoim ciężarem. Przymierzył się i ruszył. Wykonał kilka susów i podskoczył do góry. Jednak mimo, iż przy wyskoku aż puścił z wysiłku
185
skunksa, nie oderwał się od podłogi nawet na grubość swojego ogona. Taki już był rozlazły i spasiony deserkami.
Sytuację postanowiła ratować Kuneczka. Precyzyjnie ustawiła Kuna tuż obok miski, bezpośrednio pod Kunkiem. Wzięła rozpęd, po czym wskoczyła na Kuna. Odbiła się od jego grzbietu jak od trampoliny i poszybowała wysoko do góry. Za pierwszym razem chybiła, ale minęła się z Kunkiem tylko o włos. Druga próba zakończyła się sukcesem. Zdołała złapać zębami Kunka za lewą przednią łapę i oboje zawiśli na sznurze. Kuneczka przestraszyła się już, że jest za lekka. Na szczęście, po chwili, która zdawała się trwać wieczność, najpierw jedno, a potem drugie ucho Kunka wyśliznęło się z mocnego uchwytu spinacza. A kiedy puścił też i spinacz, który trzymał Kunka za grzbiet, obie kuny zawisły już tylko na kunkowym ogonie. Zaczęły wtedy na „trzy cztery” wierzgać łapkami co sił. Równocześnie rzucały się na lewo i prawo, dzięki temu puścił ostatni spinacz. Zwierzaki runęły w dół i z piskiem wpadły prosto do pełnej
Sytuację postanowiła ratować Kuneczka. Precyzyjnie ustawiła Kuna tuż obok miski, bezpośrednio pod Kunkiem. Wzięła rozpęd, po czym wskoczyła na Kuna. Odbiła się od jego grzbietu jak od trampoliny i poszybowała wysoko do góry. Za pierwszym razem chybiła, ale minęła się z Kunkiem tylko o włos. Druga próba zakończyła się sukcesem. Zdołała złapać zębami Kunka za lewą przednią łapę i oboje zawiśli na sznurze. Kuneczka przestraszyła się już, że jest za lekka. Na szczęście, po chwili, która zdawała się trwać wieczność, najpierw jedno, a potem drugie ucho Kunka wyśliznęło się z mocnego uchwytu spinacza. A kiedy puścił też i spinacz, który trzymał Kunka za grzbiet, obie kuny zawisły już tylko na kunkowym ogonie. Zaczęły wtedy na „trzy cztery” wierzgać łapkami co sił. Równocześnie rzucały się na lewo i prawo, dzięki temu puścił ostatni spinacz. Zwierzaki runęły w dół i z piskiem wpadły prosto do pełnej
186
wody miski, postawionej przez intruzkę. Rozległ się głośny chlupot i woda, która obciekła wcześniej z Kunka, rozchlapała się po całej łazience.
- Chodu! - krzyknął Kunek.
Wiedział, że nie mają ani chwili do stracenia. Raban, jaki powstał przy uwalnianiu go przez Kuneczkę, mógł w każdej chwili sprowadzić tu z powrotem jego małą prześladowczynię. A Kunek wolałby nie wpaść ponownie w jej łapy.
Dokładnie to samo i dokładnie w tej samej chwili pomyśleli także Kun i Kuneczka. Nie zwlekając więc ani chwili dłużej, wszystkie trzy kuny wystrzeliły z łazienki, jak błyskawice. Zamiatając ogonami kurz, w mig przemierzyły całe schody. Przeskakiwały po kilka stopni na raz i po chwili jak burza wpadły na strych. Tam, z powrotem zaszyły się w jego najciemniejszym kącie.
- I co? - naskoczył na Kunka Kun - „Trzeba się ujawnić i to jeszcze bardziej. Nie psu, ani nie papudze, tylko samym ludziom” - przedrzeźniał
- Chodu! - krzyknął Kunek.
Wiedział, że nie mają ani chwili do stracenia. Raban, jaki powstał przy uwalnianiu go przez Kuneczkę, mógł w każdej chwili sprowadzić tu z powrotem jego małą prześladowczynię. A Kunek wolałby nie wpaść ponownie w jej łapy.
Dokładnie to samo i dokładnie w tej samej chwili pomyśleli także Kun i Kuneczka. Nie zwlekając więc ani chwili dłużej, wszystkie trzy kuny wystrzeliły z łazienki, jak błyskawice. Zamiatając ogonami kurz, w mig przemierzyły całe schody. Przeskakiwały po kilka stopni na raz i po chwili jak burza wpadły na strych. Tam, z powrotem zaszyły się w jego najciemniejszym kącie.
- I co? - naskoczył na Kunka Kun - „Trzeba się ujawnić i to jeszcze bardziej. Nie psu, ani nie papudze, tylko samym ludziom” - przedrzeźniał
187
go - I co? To nie był ani pies, ani papuga. Ujawniłeś się ludzkiej samiczce. I co osiągnąłeś, pytam? Dostałeś niezłe manto i omal nie zginąłeś. A przy okazji naraziłeś nas na śmiertelne niebezpieczeństwo! Może to cię w końcu czegoś nauczy.
Kunek był zbyt przybity i wystraszony, by zaprzeczyć. Siedział cicho i jeszcze długo dochodził do siebie. Pierwszy raz, został okrutnie wykurzony i złupiony. Był mokry i cały pokryty jakąś cuchnącą, pienistą substancją. Do tego bolały go wszystkie kości, mięśnie i cała reszta jego złupionego ciała. Najbardziej dojmujący był jednak inny ból: cierpienie urażonej dumy. Jeszcze długo brzmiał mu w uszach rubaszny rechot Kuna i przeszywający na wylot jak ostry kieł, dźwięczny chichot Kuneczki.
Kunek był zbyt przybity i wystraszony, by zaprzeczyć. Siedział cicho i jeszcze długo dochodził do siebie. Pierwszy raz, został okrutnie wykurzony i złupiony. Był mokry i cały pokryty jakąś cuchnącą, pienistą substancją. Do tego bolały go wszystkie kości, mięśnie i cała reszta jego złupionego ciała. Najbardziej dojmujący był jednak inny ból: cierpienie urażonej dumy. Jeszcze długo brzmiał mu w uszach rubaszny rechot Kuna i przeszywający na wylot jak ostry kieł, dźwięczny chichot Kuneczki.
188
Rozdział 6
WIADOMOŚĆ DLA INTRUZÓW
- Jeszcze ci mało, szczurku? - zezłościł się momentalnie Kun - Siedź cicho i ciesz się, że ocaliłeś futro. Gdyby nie ja... i Kuneczka oczywiście, dalej byś wisiał, ale teraz, to już pewnie w szafie na wieszaku. Od pomysłów to tutaj jestem ja i... - zająknął się - i na pewno bym
189
coś wymyślił, gdybyś tak przeraźliwie nie cuchnął po tej kąpieli. Ten smród mnie rozprasza.
Rzeczywiście, futro Kunka po wykąpaniu go przez Czerwonego Kapturka w żrącej pianie straszliwie woniało. Zupełnie tak, jakby Kunek wytarzał się w rozciapanych jabłkach, następnie zjadł ich całą kopę, po czym wszystko popił sokiem wyciśniętym z tych samych owoców. Ohyda! I chociaż Kunek wyszlajał się od razu w najbardziej zabrudzonej części strychu, dzięki czemu jego futerko przybrało właściwy mu szarobury kolor, straszny zapach pozostał i za nic nie chciał ustąpić. Kunek wciąż zalatywał jak jakaś jabłoń, za przeproszeniem, a nie kuna.
- To zatkaj sobie nos! - prychnął opryskliwie do Kuna.
- Chociaż raz posłuchaj się starszego brata - poparła Kuna Kuneczka - Już nie raz udowodnił, co potrafi. Przecież to on wymyślił tamten numer z klapą i przegonił intruzów. Teraz teżna pewno wpadnie na jakiś dobry pomysł… o ile nie będzie musiał cię ciągle ratować.
Słowa Kuneczki, zamiast uspokoić Kunka,
Rzeczywiście, futro Kunka po wykąpaniu go przez Czerwonego Kapturka w żrącej pianie straszliwie woniało. Zupełnie tak, jakby Kunek wytarzał się w rozciapanych jabłkach, następnie zjadł ich całą kopę, po czym wszystko popił sokiem wyciśniętym z tych samych owoców. Ohyda! I chociaż Kunek wyszlajał się od razu w najbardziej zabrudzonej części strychu, dzięki czemu jego futerko przybrało właściwy mu szarobury kolor, straszny zapach pozostał i za nic nie chciał ustąpić. Kunek wciąż zalatywał jak jakaś jabłoń, za przeproszeniem, a nie kuna.
- To zatkaj sobie nos! - prychnął opryskliwie do Kuna.
- Chociaż raz posłuchaj się starszego brata - poparła Kuna Kuneczka - Już nie raz udowodnił, co potrafi. Przecież to on wymyślił tamten numer z klapą i przegonił intruzów. Teraz teżna pewno wpadnie na jakiś dobry pomysł… o ile nie będzie musiał cię ciągle ratować.
Słowa Kuneczki, zamiast uspokoić Kunka,
190
podziałały na niego jak płachta na byka. Kunek zdawał sobie sprawę, że po tym, jak Kuneczka widziała go wykurzonego i złupionego, za nic nie uwierzy w to, że to właśnie on, a nie Kun, wymyślił numer z klapą.
- Tylko czyny mogą ją przekonać-uświadomił sobie i postanowił - Muszę jej udowodnić, kto tu naprawdę jest odważy i łebski.
Zanim Kun się zorientował i zdołał zareagować, Kunek skoczył w kierunku klapy. Chwilę później już go nie było na strychu. Przeskakując po kilka stopni sadził schodami na dół, aż się kurzyło.
Kun podbiegł do klapy i krzyknął za Kunkiem w czeluść pustego otworu:
- Mało ci było, szczurku? Już raz straciliśmy przez ciebie gniazdo! Zobaczysz, złoję ci skórę jak wrócisz! O ile w ogóle uda ci się wrócić!
Odpowiedziała mu cisza, gdyż Kunek nie zwracał uwagi na groźne popiskiwania brata. Właśnie dotarł na sam dół, a tam stanął jak wryty.
- O, kuna mać... - wypsnęło mu się z wrażenia.
Do tej pory sądził, że to kuny są największymi
- Tylko czyny mogą ją przekonać-uświadomił sobie i postanowił - Muszę jej udowodnić, kto tu naprawdę jest odważy i łebski.
Zanim Kun się zorientował i zdołał zareagować, Kunek skoczył w kierunku klapy. Chwilę później już go nie było na strychu. Przeskakując po kilka stopni sadził schodami na dół, aż się kurzyło.
Kun podbiegł do klapy i krzyknął za Kunkiem w czeluść pustego otworu:
- Mało ci było, szczurku? Już raz straciliśmy przez ciebie gniazdo! Zobaczysz, złoję ci skórę jak wrócisz! O ile w ogóle uda ci się wrócić!
Odpowiedziała mu cisza, gdyż Kunek nie zwracał uwagi na groźne popiskiwania brata. Właśnie dotarł na sam dół, a tam stanął jak wryty.
- O, kuna mać... - wypsnęło mu się z wrażenia.
Do tej pory sądził, że to kuny są największymi
191
bałaganiarzami na świecie. Zresztą, taką właśnie złą sławą cieszyły się wśród innych zwierząt i, trzeba to przyznać, całkiem zasłużenie. Potrafiły w mig wszystko wyskubać, poprzewracać i rozwłóczyć gdzie popadnie. No i oczywiście na dokładkę obfajdać.
Jednak widok, który w tej chwili rozciągał się przed ślepiami Kunka, unaocznił mu, w jak wielkim był dotąd błędzie. W bałaganieniu, intruzi okazali się mistrzami nie do pobicia. W krótkim czasie tak zagracili cały dół gniazda, że zrobiło się tu jeszcze gorsze pobojowisko, niż na strychu.
Pusta i przestronna dotąd sala zmieniła się w prawdziwą dżunglę. Tyle, że zamiast drzew, z podłogi wyrastały szafy, regały, krzesła i stół. Na dokładkę, wszędzie walały się w nieładzie sterty większych i mniejszych pudeł i walizek. Niektóre z nich były pootwierane i wtedy sterczały z nich dziesiątki najdziwniejszych przedmiotów. W części okien zawisły już firany, a na parapetach poustawiane były rośliny w doniczkach.
Niektóre rzeczy Kunek był nawet w stanie
Jednak widok, który w tej chwili rozciągał się przed ślepiami Kunka, unaocznił mu, w jak wielkim był dotąd błędzie. W bałaganieniu, intruzi okazali się mistrzami nie do pobicia. W krótkim czasie tak zagracili cały dół gniazda, że zrobiło się tu jeszcze gorsze pobojowisko, niż na strychu.
Pusta i przestronna dotąd sala zmieniła się w prawdziwą dżunglę. Tyle, że zamiast drzew, z podłogi wyrastały szafy, regały, krzesła i stół. Na dokładkę, wszędzie walały się w nieładzie sterty większych i mniejszych pudeł i walizek. Niektóre z nich były pootwierane i wtedy sterczały z nich dziesiątki najdziwniejszych przedmiotów. W części okien zawisły już firany, a na parapetach poustawiane były rośliny w doniczkach.
Niektóre rzeczy Kunek był nawet w stanie
192
rozpoznać. Pamiętał je z opowiadań Babki Kuny. Wiedział, na przykład, do czego służą pudła i walizki. Jednak przeznaczenia innych rzeczy mógł się tylko domyślać.
Tym, co zaskoczyło go najbardziej, była jasność, jaka zapanowała w pomieszczeniu. Mimo, że przecież na dworze już dawno zaczęło się ściemniać, w środku nadal było widno jak w dzień. Działo się tak za sprawą dwóch rozpalonych słońc, które zawisły pod sufitem.
- To lampy - rozległ się tuż za jego plecami pisk Kuneczki - Ludzie wieczorem zapalają je i wtedy nawet w środku nocy robi się jasno.
- Schyl się! - syknął Kunek.
Było już jednak za późno. Stojący na tarasie i lustrujący pomieszczenie z pyskiem przyklejonym do drzwi pies dostrzegł Kuneczkę. Od razu zaczął głośno ujadać. Skakał gwałtownie na drzwi i drapał pazurami w szkło. Zaalarmowana jego zachowaniem papuga także wypatrzyła kuny i w jednej chwili rozszalała się na dobre:
- Zboczeńcy! Ukatrrrrupię was! - wrzeszczała - Wydziobię wam wątrrroby! Zjem wasze serrrca!
Tym, co zaskoczyło go najbardziej, była jasność, jaka zapanowała w pomieszczeniu. Mimo, że przecież na dworze już dawno zaczęło się ściemniać, w środku nadal było widno jak w dzień. Działo się tak za sprawą dwóch rozpalonych słońc, które zawisły pod sufitem.
- To lampy - rozległ się tuż za jego plecami pisk Kuneczki - Ludzie wieczorem zapalają je i wtedy nawet w środku nocy robi się jasno.
- Schyl się! - syknął Kunek.
Było już jednak za późno. Stojący na tarasie i lustrujący pomieszczenie z pyskiem przyklejonym do drzwi pies dostrzegł Kuneczkę. Od razu zaczął głośno ujadać. Skakał gwałtownie na drzwi i drapał pazurami w szkło. Zaalarmowana jego zachowaniem papuga także wypatrzyła kuny i w jednej chwili rozszalała się na dobre:
- Zboczeńcy! Ukatrrrrupię was! - wrzeszczała - Wydziobię wam wątrrroby! Zjem wasze serrrca!
193
Kunek błyskawicznie czmychnął za jedno z większych pudeł i pociągnął za sobą Kuneczkę. Zdążył dosłownie w ostatniej chwili, gdyż w tym samym momencie w pomieszczeniu pojawiła się Gniada.
- Do budy, pchlarzu! - krzyknęła w stronę psa i dla wzmocnienia efektu rzuciła w drzwi podniesionym z podłogi butem.
Pies zaskomlił i z podkulonym ogonem i położonymi po łbie uszami czmychnął jej z oczu.
- Bandyci! Zboczeńcy! Rrrratunku! - zaskrzeczało ptaszysko i rzuciło się w kierunku Gniadej.
Zapewne papuga chciała w jej dłoniach znaleźć schronienie. Najwyraźniej jednak w tym całym bałaganie zapomniała, że nie przebywa w żadnej dżungli, czy na innej wolności, ale w klatce. Przypomniała sobie o tym, gdy w połowie drogi wyrżnęła z impetem w druty, aż zadźwięczało. Gruchnęła tak mocno, że aż łeb wylazł jej przez pręty na zewnątrz i zaklinował się tak samo, jak wcześniej łapa Kunka. Ptak zastygł z łbem
- Do budy, pchlarzu! - krzyknęła w stronę psa i dla wzmocnienia efektu rzuciła w drzwi podniesionym z podłogi butem.
Pies zaskomlił i z podkulonym ogonem i położonymi po łbie uszami czmychnął jej z oczu.
- Bandyci! Zboczeńcy! Rrrratunku! - zaskrzeczało ptaszysko i rzuciło się w kierunku Gniadej.
Zapewne papuga chciała w jej dłoniach znaleźć schronienie. Najwyraźniej jednak w tym całym bałaganie zapomniała, że nie przebywa w żadnej dżungli, czy na innej wolności, ale w klatce. Przypomniała sobie o tym, gdy w połowie drogi wyrżnęła z impetem w druty, aż zadźwięczało. Gruchnęła tak mocno, że aż łeb wylazł jej przez pręty na zewnątrz i zaklinował się tak samo, jak wcześniej łapa Kunka. Ptak zastygł z łbem
194
unieruchomionym jak w imadle i z prawym ślepiem wybałuszonym dokładnie w miejsce, gdzie ukryły się kuny.
Kunek nie byłby sobą, gdyby, mimo całej grozy sytuacji, nie wykorzystał natychmiast żałosnego położenia pierzaka. Ani myśląc, wystawił zza pudła pysk. Kiedy upewnił się, że papuga dobrze go widzi, oblizał się ostentacyjnie, odsłaniając ostre, białe kły.
Widok szczerzącej uzębienie kuny wywołał u ptaka spazmatyczny atak lęku. Papuga zaczęła się szamotać, jednak im bardziej odpychała się łapami, drapała pazurami i trzepała skrzydłami, tym mocniej pręty klatki zaciskały się na jej szyi. Zdesperowany krzywodziób spróbował zawołać o pomoc. Jednak ze ściśniętej gardzieli wydobyło mu się tylko żałosne, bełkotliwe charczenie.
Wtedy Kunek zdecydował się schować. Uświadomił sobie bowiem, że Gniada powróci do swoich zajęć tylko wówczas, kiedy papuga się uspokoi. A wtedy on, Kunek, weźmie się do dzieła i zaatakuje. Chwyci pstrokaty łeb w zęby,
Kunek nie byłby sobą, gdyby, mimo całej grozy sytuacji, nie wykorzystał natychmiast żałosnego położenia pierzaka. Ani myśląc, wystawił zza pudła pysk. Kiedy upewnił się, że papuga dobrze go widzi, oblizał się ostentacyjnie, odsłaniając ostre, białe kły.
Widok szczerzącej uzębienie kuny wywołał u ptaka spazmatyczny atak lęku. Papuga zaczęła się szamotać, jednak im bardziej odpychała się łapami, drapała pazurami i trzepała skrzydłami, tym mocniej pręty klatki zaciskały się na jej szyi. Zdesperowany krzywodziób spróbował zawołać o pomoc. Jednak ze ściśniętej gardzieli wydobyło mu się tylko żałosne, bełkotliwe charczenie.
Wtedy Kunek zdecydował się schować. Uświadomił sobie bowiem, że Gniada powróci do swoich zajęć tylko wówczas, kiedy papuga się uspokoi. A wtedy on, Kunek, weźmie się do dzieła i zaatakuje. Chwyci pstrokaty łeb w zęby,
195
czterema łapami zaprze się z całych sił o pręty i na raz, dwa, trzy: wydrze ptaszysko z klatki, przeciągając je pomiędzy drutami.
- Od razu oskubie się z pierza. Mniam, to dopiero będzie deserek - oblizał się smakowicie na myśl o czekającej go uczcie.
Niestety, nadzieje Kunka okazały się płonne. Gniada, zamiast się oddalić jak tego pragnął, podeszła bliżej i pochyliła się nad klatką.
- Od dzisiaj, Klaro - wycedziła prosto w rozwarty dziób łapiącego z trudem powietrze ptaszyska - koniec z telewizją po dobranocce!
To powiedziawszy, wepchnęła bezceremonialnie łeb Klary z powrotem do klatki i, zanim nawet papuga zdołała złapać oddech i zaprotestować, narzuciła na klatkę dużą płachtę grubego i czarnego jak noc materiału.
- Nie papuga! Nie Klarra! Papug jestem! Papug Klarrrens... - zaskrzeczała papuga, twardo wymawiając „r”.
Jednak ciężka tkanina skutecznie stłumiła
- Od razu oskubie się z pierza. Mniam, to dopiero będzie deserek - oblizał się smakowicie na myśl o czekającej go uczcie.
Niestety, nadzieje Kunka okazały się płonne. Gniada, zamiast się oddalić jak tego pragnął, podeszła bliżej i pochyliła się nad klatką.
- Od dzisiaj, Klaro - wycedziła prosto w rozwarty dziób łapiącego z trudem powietrze ptaszyska - koniec z telewizją po dobranocce!
To powiedziawszy, wepchnęła bezceremonialnie łeb Klary z powrotem do klatki i, zanim nawet papuga zdołała złapać oddech i zaprotestować, narzuciła na klatkę dużą płachtę grubego i czarnego jak noc materiału.
- Nie papuga! Nie Klarra! Papug jestem! Papug Klarrrens... - zaskrzeczała papuga, twardo wymawiając „r”.
Jednak ciężka tkanina skutecznie stłumiła
196
ptasie wrzaski i nie wypuściła już na zewnątrz ani słowa więcej. Uspokojona Gniada mogła więc już najspokojniej w świecie wrócić do przerwanych zajęć.
- Co ze ślepiów, to z żołądka - pomyślał Kunek z żalem, że jego plan wziął w łeb.
Postanowił za to nie spuszczać ze ślepiów intruzki. Kryjąc się za leżącymi na podłodze przedmiotami, ruszył za nią jak cień. Kiedy Gniada podeszła do otoczonego kilkoma krzesłami dużego, owalnego stołu, wśliznął się do środka najbliżej stojącego pudła i zajął strategiczną pozycję obserwacyjną. Kuneczka nie odstępowała Kunka o krok. Po chwili już dwie małe, jasnobrązowe główki z okrągłymi uszami wychylały się zza tekturowych krawędzi kartonu i czterema ślepiami czujnie śledziły każdy ruch Gniadej.
Nieświadoma niczego Intruzka najspokojniej w świecie rozścieliła na stole granatowy obrus w złote wzorki. Wygładziła wszystkie fałdki i zaczęła rozkładać białe talerze i sztućce. Na koniec ustawiła na samym
- Co ze ślepiów, to z żołądka - pomyślał Kunek z żalem, że jego plan wziął w łeb.
Postanowił za to nie spuszczać ze ślepiów intruzki. Kryjąc się za leżącymi na podłodze przedmiotami, ruszył za nią jak cień. Kiedy Gniada podeszła do otoczonego kilkoma krzesłami dużego, owalnego stołu, wśliznął się do środka najbliżej stojącego pudła i zajął strategiczną pozycję obserwacyjną. Kuneczka nie odstępowała Kunka o krok. Po chwili już dwie małe, jasnobrązowe główki z okrągłymi uszami wychylały się zza tekturowych krawędzi kartonu i czterema ślepiami czujnie śledziły każdy ruch Gniadej.
Nieświadoma niczego Intruzka najspokojniej w świecie rozścieliła na stole granatowy obrus w złote wzorki. Wygładziła wszystkie fałdki i zaczęła rozkładać białe talerze i sztućce. Na koniec ustawiła na samym
197
środku wazon ze ściętymi świeżo w ogrodzie kwiatami.
- Och! - na ten widok Kunek aż westchnął z wrażenia.
W wyglądzie stołu było coś niezwykłego, wręcz uroczystego. Zwłaszcza w zestawieniu z wszechogarniającym bałaganem, który rozciągał się wokół. Ale było też coś więcej. Kunek czuł, że w porównaniu z chaosem, który towarzyszył mu od urodzenia, teraz, na tym małym skrawku przestrzeni, zapanował niezwykły ład. Nawet na pogrzebach Babki Kuny atmosfera nigdy nie była tak podniosła jak tu, przy tym ludzkim stole.
- Czujesz? - szepnęła mu do ucha Kuneczka.
Przysunęła się przy tym tak blisko, że Kunek, istotnie, poczuł pieszczotliwe muśnięcie jej oddechu i delikatne łaskotanie futerka na swoim pyszczku.
W jednej chwili zrobiło mu się tam gorąco. Poczochrał się, ale gorąc nie mijał. Przeciwnie. Kunek miał wrażenie, jakby rozchodził się po całym ciele, jak stado pcheł. Podrapał się
- Och! - na ten widok Kunek aż westchnął z wrażenia.
W wyglądzie stołu było coś niezwykłego, wręcz uroczystego. Zwłaszcza w zestawieniu z wszechogarniającym bałaganem, który rozciągał się wokół. Ale było też coś więcej. Kunek czuł, że w porównaniu z chaosem, który towarzyszył mu od urodzenia, teraz, na tym małym skrawku przestrzeni, zapanował niezwykły ład. Nawet na pogrzebach Babki Kuny atmosfera nigdy nie była tak podniosła jak tu, przy tym ludzkim stole.
- Czujesz? - szepnęła mu do ucha Kuneczka.
Przysunęła się przy tym tak blisko, że Kunek, istotnie, poczuł pieszczotliwe muśnięcie jej oddechu i delikatne łaskotanie futerka na swoim pyszczku.
W jednej chwili zrobiło mu się tam gorąco. Poczochrał się, ale gorąc nie mijał. Przeciwnie. Kunek miał wrażenie, jakby rozchodził się po całym ciele, jak stado pcheł. Podrapał się
198
mocniej i jeszcze mocniej. Nadaremnie.
- Co jest? - zaniepokoił się już nie na żarty - Przecież Kuneczka tylko dmuchnęła mi do ucha-starał się uspokoić sam siebie - Przecież to tylko zwykły chuch. Jak powiew wiatru w ogrodzie, który codziennie owiewa mi nie tylko pysk, ale i całe futerko. Tylko, że tamten podmuch nie wywołuje przecież takich gorących prądów na grzbiecie. Nie wznieca takich dreszczy po całym ciele, jak w gorączce. A przede wszystkim, nie powoduje takiego zamętu w myślach...
Kunek urwał, bo nie wiedzieć czemu, przypomniało mu się właśnie jego własne przyrzeczenie. Dokładnie to, że „nigdy, ale to przenigdy nie będzie się zadawał z żadną samiczką”.
- Żeby było jasne! - zwrócił się do Kuneczki, starając się zachować zimną krew - Jeśli chodzi o „te sprawy” - ostatnie słowa wypowiedział z właściwym naciskiem - to mnie to zupełnie nie interesuje! Bo ja jestem... tym, no, jak to się mówi... Mizo... Mizo...
- Co jest? - zaniepokoił się już nie na żarty - Przecież Kuneczka tylko dmuchnęła mi do ucha-starał się uspokoić sam siebie - Przecież to tylko zwykły chuch. Jak powiew wiatru w ogrodzie, który codziennie owiewa mi nie tylko pysk, ale i całe futerko. Tylko, że tamten podmuch nie wywołuje przecież takich gorących prądów na grzbiecie. Nie wznieca takich dreszczy po całym ciele, jak w gorączce. A przede wszystkim, nie powoduje takiego zamętu w myślach...
Kunek urwał, bo nie wiedzieć czemu, przypomniało mu się właśnie jego własne przyrzeczenie. Dokładnie to, że „nigdy, ale to przenigdy nie będzie się zadawał z żadną samiczką”.
- Żeby było jasne! - zwrócił się do Kuneczki, starając się zachować zimną krew - Jeśli chodzi o „te sprawy” - ostatnie słowa wypowiedział z właściwym naciskiem - to mnie to zupełnie nie interesuje! Bo ja jestem... tym, no, jak to się mówi... Mizo... Mizo...
199
Kunek starał się przypomnieć sobie właściwe określenie dla takich kun męskich, które czują zasadniczą niechęć do żeńskich przedstawicielek własnego gatunku.
- A, już wiem! - przypomniał sobie - Mizokunistą jestem, przecież!
- Mizo... czym? - Kuneczka zrobiła wielkie oczy.
Najwidoczniej usłyszała ten wyraz po raz pierwszy w życiu.
- To... znaczy, że co? Że nie jesz mięsa?
Kunek uśmiechnął się z nieukrywaną wyższością.
- Mizokunista, to jest ktoś taki, kto...
Zaczął, chcąc wyprowadzić Kuneczkę z błędu. Kiedy jednak jej ostatnie słowa o „mięsie”, przemierzywszy długą drogę od jego uszu, poprzez cały tułów, dotarły wreszcie do ogona, gdzie, jak Kunek był przekonany, odbywały się wszystkie procesy myślowe, przerwał zaskoczony:
- Jakiego mięsa?
- Ty naprawdę nic nie czujesz?
- A, już wiem! - przypomniał sobie - Mizokunistą jestem, przecież!
- Mizo... czym? - Kuneczka zrobiła wielkie oczy.
Najwidoczniej usłyszała ten wyraz po raz pierwszy w życiu.
- To... znaczy, że co? Że nie jesz mięsa?
Kunek uśmiechnął się z nieukrywaną wyższością.
- Mizokunista, to jest ktoś taki, kto...
Zaczął, chcąc wyprowadzić Kuneczkę z błędu. Kiedy jednak jej ostatnie słowa o „mięsie”, przemierzywszy długą drogę od jego uszu, poprzez cały tułów, dotarły wreszcie do ogona, gdzie, jak Kunek był przekonany, odbywały się wszystkie procesy myślowe, przerwał zaskoczony:
- Jakiego mięsa?
- Ty naprawdę nic nie czujesz?
200